Wprowadzenie do oferty przez Nintendo konsolki 2DS to naprawdę świetny ruch!
Dawid poinformował Was wczoraj, że do sprzedaży trafia nowa przenośna konsola Nintendo 2DS, czyli tańsza wersja 3DS-a bez trójwymiarowego ekranu. Nie wykazał przy tym zbyt dużego entuzjazmu, a przecież ten produkt to naprawdę świetny pomysł. Oczywiście nie wierzę w powrót handheldów, ale ten nowy gadżet obniża finansową barierę wejścia w świat Mario i Pokemonów. A to już coś.
W dawnych czasach, gdy najbardziej zaawansowaną grą na telefony komórkowe był Snake z Nokii 3310, konsole takie jak GameBoy to był zupełnie inny świat. Zaawansowane gry starczające na długie godziny zabawy, świetna grafika, a później nawet kolory! Telefon służył do dzwonienia i pisania wiadomości, a do grania poza domem służyło osobne urządzenie. Dekadę później sytuacja się odwróciła - dziś komórki mają lepsze parametry od konsol, a gry na Androida i iOS mają o wiele lepszą grafikę i Gameboy odszedł do lamusa.
Konsole przenośne to nisza
To samo zresztą się stało z aparatami fotograficznymi i odtwarzaczami muzyki, a oba te typy urządzeń z konsolkami łączy jedno: zostały wchłonięte przez telefony, a telefony zmieniły się przy okazji w urządzenia wielofunkcyjne. Ale tak jak smartfon nie zastąpi lustrzanki ani profesjonalnego sprzętu grającego dla audiofila, tak nikt mi nie wmówi, że granie na dotykowym ekranie jest w stanie równać się z rozrywką jakiej dostarczają te małe, przez wielu uznane za przestarzałe, zabawki od Nintendo. Bo to naprawdę zabawki, tak dla dużych jak i małych dzieci. Zgodzę się też, że to nisza.
Dzisiejszym następcą świetnego Gameboya jest kilkuletnia już konsolka Nintendo 3DS. Ma ona dwa ekrany - jeden jest trójwymiarowy oraz drugi zwykły, dotykowy. Ich rozdzielczość, patrząc na ekrany 1080p w smartfonach, wydawać może się śmieszna, a specyfikacja 3DS przypomina raczej taniego Androida sprzed dwóch lat, niż dzisiejszego flagowca. Nic w tym zresztą dziwnego, bo na rynku mobilnym mamy boom, a nowe komórki prezentowane są co chwila.
To zupełnie inny świat
Handheldy od Nintendo i Sony pojawiają się raz na kilka lat, obecnej generacji jest bliżej końca niż początku żywota i są sprzętem pod wieloma względami przestarzałym. Sama dystrybucja gier na kartridżach, gdy w telefonie mamy 3G, to niemal jak z poprzedniej epoki. Czy to znaczy że urządzenia nie mają racji bytu? Gdzie tam! Magia tkwi w końcu nie w gigaherzach i ilości pikseli, a w fizycznych przyciskach, dzięki którym gra się znacznie wygodniej i przyjemniej niż na dotykowym ekranie w smartfonie lub tablecie.
Wadą Nintendo 3DS jest jednak kosmiczna cena konsolki i później samych gier. Aby grać w nowe Pokemony lub Mario trzeba wydać naprawdę dużo kasy. W przypadku Nintendo ma się też przy tym wrażenie, że płaci się za coś, czego nie chce się używać - w końcu 3DS, jak wskazuje nazwa, posiada trójwymiarowy ekran, który wygląda na niepotrzebny bajer. Nintendo ma więc twardy orzech do zgryzienia, jak zapewnić swojemu systemowi jeszcze kilka lat życia i wychodzi z pozoru absurdalnym pomysłem: wypuścić na rynek znów 3DS, ale... bez 3D.
Wady? Jakie wady?
I jak dla mnie bomba! Nowa konsola w końcu nie jest następcą, a modelem dodatkowym. To nowość, ale kosztuje o ponad 20% mniej niż dostępny obecnie 3DS. Specyfikacja obu modeli jest praktycznie identyczna, ale w 2DS dla obniżenia kosztów zrezygnowano z trójwymiarowego ekranu (ktoś będzie tęsknił?). Nie ma też zawiasów, a konsolka ma formę kwadratowej płytki. Z tego też powodu jak widzę spotkała się już na starcie z bardzo dużą ilością krytyką w sieci - bo wygląda dziwnie, bo nie jest składana, bo nie ma 3D… Ale jak się zastanowić, to czy naprawdę są to wady?
-
Jeśli komuś zależy na 3D, zawsze może kupić zwykły model. W końcu 2DS to nie jest następca! A i tak trójwymiar to przecież tylko bajer, który pewnie większość graczy zaraz wyłączy, żeby nie męczyć sobie oczu. Jego usunięcie pozwoliło natomiast na obniżkę ceny, która jest największą wadą produktów Nintendo.
-
Nie będę oceniał wygody grania na 2DS, bo naturalnie nie miałem go w dłoni, ale nie mam powodu uważać, że gra będzie niewygodnie. Ba, może być nawet lepiej niż w klasycznej konsoli, bo na pleckach będą mogły znaleźć oparcie wszystkie palce, a nie tylko wskazujący i środkowy.
-
Składanie konsoli naprawdę nie jest killer feature’m. W końcu i tak mało kto 3DS nosi w kieszeni obok telefonu lub kluczy, a prędzej pakuje go do torby/plecaka. A w tym wypadku jaka różnica, czy konsolka jest złożona na pół czy nie, skoro objętość i waga się nie zmniejsza? Jakoś tablety i czytniki ebooków są w formie płytek i nikomu nie przeszkadza to, że nie są składane.
Konsola, którą napędzają Pokemony
Jak patrzę na 2DS, to ja wad (innych niż oryginalnej konsolki rzecz jasna) nie dostrzegam. Uważam nawet, że sporo tańsze 2DS to strzał w dziesiątkę. Ba, sam bym je kupił, gdyby nie fakt, że z myślą właśnie o nadchodzących Pokemonach X/Y zakupiłem 3DSa, który zastąpił wysłużone DSi. A zrobiłem to tylko dlatego, że na starszym DSi nowe Pokemony nie ruszą.
Wygląda zresztą na to, że właśnie w fanów serii Pokemon celuje z nowym produktem Nintendo. Zarówno tych, którzy nie posiadają dziś handhelda wcale, jak i w tych, którzy jak ja zatrzymali się na poprzedniej, dwuwymiarowej generacji i nie odczuli potrzeby upgrade’u do 3DS. Data premiery nowego Nintendo 2DS to w końcu dzień premiery najnowszej wersji kieszonkowych stworków.
Nie wierzę oczywiście, że 2DS podbije rynek i ludzie się rzucą tłumnie. Konsolki Nintendo i Sony to taki sprzęt z poprzedniej epoki. Ale w swojej niszy ma szansę wygenerować dla Nintendo sporo zysków - tak jak Sony chce napędzić sprzedaż PlayStation Vita przez umożliwienie streamowania na nie obrazu ze swojej dużej konsoli.
Ale nie kryję, że bardziej cieszyłbym się z oficjalnych Pokemonów na Androida, niźli takiej zabawki.