AKTUALIZACJA: Feedly w końcu wypracowało swój model biznesowy, ale z ceną to chyba przesadzili
Od czasu zamknięcia Google Readera powstało lub odświeżyło się już naprawdę sporo czytników RSS. Prym widzie obecnie feedly, z którego sam korzystam, ale czytnikowi brakowało do ideału kilku funkcji. Twórcy jednak wcale o nich nie zapomnieli. Będą one dostępne w płatnej, rozbudowanej wersji feedly Pro. Jak dla mnie to dobra strategia, która może zapewnić płynność i stabilność usługi. Wydaje mi się tylko, że feedly wyceniło się nieco zbyt wysoko.
Po ogłoszeniu kasacji Czytnika przez Google wiele osób zastanawiało się, co dalej z kanałami RSS. Sam obawiałem się przez chwilę, że ten najwygodniejszy sposób przeglądania w jednym miejscu treści z wielu źródeł zniknie z sieci, a zostaną nam tylko ułomne pod tym względem serwisy społecznościowe i “inteligentne” czytniki curation. Na szczęście tak się nie stało, a czytniki przeżywają renesans. Tylko trzeba pogodzić się z tym, że czas gdy były to rozwiązania darmowe minął.
Alternatywy dla Google Readera
Google dało rozsądne trzy miesiące czasu, aby użytkownicy mogli spokojnie wyeksportować z czytnika swoje dane, czyli w tym wypadku spis kanałów. To był też czas wyścigu deweloperów. Rynek kanałów RSS na przestrzeni ostatnich kilku lat podupadł, ponieważ Google dało internautom świetny produkt, i to w pełni za darmo. Jedynym sposobem zarabiania na RSS stało się tworzenie aplikacji, które były tak naprawdę wizualnymi nakładkami na back-end Google, gdzie czytnik służył do synchronizacji stanu przeczytania elementów.
Po zamknięciu Czytnika od Google programiści z całego świata wzięli się do roboty. I się temu nie dziwię, bo to duża szansa na zarobek. W rezultacie mamy naprawdę sporo alternatyw do wyboru. Powstały sprawnie działające, bezpłatne i proste webowe usługi, takie jak Digg Reader czy AOL Reader. Są też kompleksowe i płatne rozwiązania, które zapewniają interfejs webowy, jak i własną platformę synchronizacji. Deweloperzy na systemy iOS, Androida i Windows Phone zapewniają wsparcie dla różnych chmur, a użytkownicy mają w końcu duży wybór.
Dziś feedly wygrywa
Swoje trzy grosze dorzucili też Polacy, a na łamach Spider’s Web pisałem już o takich rozwiązaniach jak SubReader i Read Your Feed. Sam jednak nie ufam takim małym projektom. Niektóre z usług, jak chociażby popularny The Old Reader, mają problemy. Programistom brakuje środków i mocy przerobowych, a przyrost i zainteresowanie użytkowników jest bardzo duże. Wśród wszystkich mniej lub bardziej niszowych rozwiązań wybiła się tak naprawdę jedna usługa, której już w dzień zamknięcia Czytnika Google powiedzieli: nie martwcie się, my sobie z tym poradzimy.
Mowa oczywiście o feedly. Twórcy spełnili pokładane w nich nadzieje i jeszcze przed końcem czerwca przenieśli użytkowników na swój własny silnik. Dla użytkownika końcowego było to praktycznie bezbolesne. Sam feedly po początkowych problemach działa, przynajmniej u mnie, bardzo stabilnie. Po udanej migracji do feedly cloud pozostało jednak pytanie, jak zespół ma zamiar monetyzować swoją usługę. Dziś potwierdziło się, że będą to konta feedly Pro. Nie jest to zaskoczeniem, bo deweloperzy stojący za rozwojem feedly nigdy nie twierdzili, że pracują pro bono.
Cena nieco wyśrubowana
Wielokrotnie powtarzałem, że jestem gotowy płacić za czytnik RSS - w końcu to moje narzędzie pracy. Wolałbym w czytniku nie widzieć reklam między moimi artykułami, chociaż na dobrą sprawę to też byłby niezły model biznesowy. Zdecydowanie wolę jednak model płatnej usługi, i to nawet abonamentowo, nie jednorazowo. Bezpłatne narzędzia mają to do siebie, że jest znacznie większa szansa, że pewnego dnia zostaną zamknięte. Płacąc mam przynajmniej wrażenie, że wybrany czytnik zostanie ze mną na dłużej.
Użytkownicy, którzy nie chcą płacić za RSSy nie muszą się jednak martwić. W przypadku feedly podstawowa wersja czytnika, jaką znamy dziś, pozostanie bezpłatna. Konta feedly Pro będą oferowały po prostu dodatkowe funkcje, których dziś jeszcze nie ma zaimplementowanych. Cena usługi to 5 dolarów miesięcznie, a nieco taniej wychodzi w rozliczeniu rocznym - 45 dolarów, co daje około 12 złotych miesięcznie. Dużo, mało? Zależy do czego z feedly korzystamy.
Nowości w feedly Pro
Użytkownicy, którzy zdecydują się na wykupienie konta pro otrzymają szereg usprawnień. Zdecydowanie najważniejszym jest moim zdaniem możliwość przeszukiwania treści artykułów. Z tej funkcji korzystałem bardzo często w Google Readerze. Przeszukiwanie dobrze dobranych źródeł ma w końcu mnóstwo przewag nawet nad klasycznym Google. Obecnie protezą tego rozwiązania jest otwarcie folderu, przescrollowanie na dół i przeszukanie zawartości strony kombinacją klawiszy Ctrl i F. Trudno jednak nazwać to rozwiązanie wygodnym.
Wiele osób ucieszy też możliwość przeglądania webowego feedly przez połączenie szyfrowane https. Z innych nowości można dodać integrację z popularnym notatnikiem Evernote, co jest dla mnie jeszcze jednym powodem, aby przesiąść się na niego po zamknięciu mojego ulubionego Catch. Użytkownicy feedly Pro, co też nie jest zaskoczeniem, będą traktowani priorytetowo w przypadku wysłania wiadomości do supportu. Mam tylko nadzieję, że twórcy przy okazji nie oleją całkowicie użytkowników wersji free, którzy są w końcu olbrzymią bazą potencjalnych klientów. Czas pokaże.
Sam z pewnością skuszę się na wersję feedly Pro i mam nadzieję, że usługa będzie stale się rozwiać. Jeśli jesteście zainteresowani, to jest teraz dostępna fajna oferta specjalna. Pozwala ona pierwszym pięciu tysiącom osób wykupić konto feedly Pro “na zawsze” w cenie 99 dolarów - gdzie “na zawsze” oznacza oczywiście “dopóki feedly będzie istnieć”. Sam jednak z niej nie skorzystam. Tak naprawdę nie ma żadnej gwarancji, że wybrany przez feedly model biznesowy się sprawdzi, a przez dwa lata może powstać wiele innych i lepszych alternatyw. Mam też wrażenie, że jest w najbliższym czasie możliwa obniżka ceny tego abonamentu.
Wydaje mi się bowiem, że pięć dolarów miesięcznie to dla wielu potencjalnych użytkowników nieco za dużo.
Aktualizacja 26.08.2013r
Feedly w wersji pro właśnie wystartowało! Ekipie odpowiedzialnej za rozwój projektu udało się wyrobić jeszcze przed końcem września. W zamian za 45 dolarów rocznie (lub 5 dolarów miesięcznie) użytkownicy otrzymają dostęp do wyszukiwarki oraz zaawansowanej integracji feedly z Pocket i Evernote. Twórcy obiecują też priorytetowe wsparcie dla klientów korzystających z feedly pro, rozwój dodatkowych funkcji wersji pro oraz przeniesienie obecnych do aplikacji mobilnych.
Wszystkie zapowiedzi znalazły dzisiaj potwierdzenie - z jedną tylko dość istotną różnicą. Zespół zdecydował się na przeniesienie wsparcia dla https do wersji darmowej. Nie zmieniła się zaproponowana cena. W zasadzie płaci się teraz za wyszukiwarkę i bliżej nieokreślone dodatkowe funkcje w przyszłości, a 5 dolarów to trochę przesada.