REKLAMA

Dlaczego Google zamknął Readera? Bo nikt w Google'u nie chciał go prowadzić

Ciekawą historię na temat tego, dlaczego Google zamknął usługę Reader przeczytałem w serwisie BuzzFeed. Ktoś, kto zdaje sobie sprawę z tego, w jaki sposób funkcjonuje Google musi uśmiechnąć się pod nosem z przekąsem czytając ten tekst. Jedną z najlepszych usług Google'a straciliśmy tylko dlatego, że… nikt z menedżerów nie chciał się nią zająć.

Dlaczego Google zamknął Readera? Bo nikt w Google’u nie chciał go prowadzić
REKLAMA

Tak - to może brzmieć wręcz absurdalnie, ale najpewniej tak właśnie było. Google nie ma bowiem scentralizowanej struktury zarządzania. To raczej luźno powiązane ze sobą zespoły zarządzane przez menedżerów, szefów projektu. To oni w głównej mierze decydują nad czym chcą pracować, oczywiście w ramach szerokich ram zainteresowań Google'a. Wiceprezesi nadzorują pracę takich szefów projektu jednocześnie wytyczając ogólną politykę rozwoju poszczególnych projektów. Dopiero starsi wiceprezesi Google'a należą do tzw. zespołu L (od imienia CEO Google'a Larry'ego Page'a), którzy pracują nad strategicznymi projektami firmy, które jednocześnie mają błogosławieństwo szefa.

REKLAMA

Z Google Readerem było tak, że nie był to ani projekt zespołu L, ani nawet w gestii wiceprezesów Google'a, a od dłuższego czasu nie miał nawet swojego szefa projektu. Przypomniałem sobie niedawno sytuację, która miała miejsce chyba 1,5 roku temu. Pytałem wtedy polskich przedstawicieli Google'a o to, w jaki sposób funkcjonuje system rekomendacji kanałów RSS przy wejściu do usługi Reader. Nikt nie potrafił mi wtedy udzielić konkretnej odpowiedzi ze względu na fakt, że… nie wiadomo było kto w ogóle rozwojem Readera zarządza. Dostałem wtedy odpowiedź, że wkrótce Reader ma się zmienić. No to w końcu się zmienił - w ogóle się zamknął.

Reader w ogóle zaczął swój żywot jako eksperyment w Projekcie 20%, w ramach którego pracownicy Google'a mieli możliwość przeznaczania 20% swojego czasu w pracy na rozwijanie własnych pomysłów. Reader szybko zdobył sporą popularność wśród branży dziennikarsko-blogerskiej, ale w Google'u zawsze miał status drugoligowy. Dlatego, gdy Larry Page zarządził kolejne wiosenne czyszczenie mało znaczących projektów, to Reader poleciał jako jeden z pierwszych.

REKLAMA

I trochę trudno się temu dziwić, skoro nie miał nawet swojego opiekuna w postaci szefa projektu, czy nawet dedykowanego zespołu inżynierskiego. Smutne to dla nas fanów Google Readera, ale niestety prawdziwe.

PS. A ja wciąż mam problem z brakiem wsparcia dekstopowej aplikacji Reeder (przez dwa "ee") dla Feedly, którego używam jako silnika RSS zastępującego Google Readera. Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do używania webowej wersji Feedly, przez co moja produktywność spada. Ostatnio znalazłem jednak aplikację, która do czasu naprawienia Reedera powinna mi nieco pomóc. To aplikacja ReadKit (w Mac App Store za 4,49 euro), która chyba jako pierwsza aplikacja dekstopowa oferuje wsparcie dla Feedly. Nie jest to tak dopracowane dzieło jak Reeder od Silvio Rizzi'ego, ale zawsze coś.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA