REKLAMA

Jeśli używacie The Old Reader, to mamy dla Was złą wiadomość. Nadszedł czas, aby szukać nowego czytnika RSS

Zamknięcie Google Readera otworzyło drogę dla wielu programistów, którzy postanowili przygotować alternatywne rozwiązania dla osób, które nadal korzystają i chcą korzystać z konsumpcji treści za pośrednictwem kanałów RSS. Niestety podczas gdy niektóre rozwiązania rozkwitają, inne czeka zamknięcie. Jednym z projektów, które może czekać zamknięcie, jest popularny The Old Reader.

Jeśli używacie The Old Reader, to mamy dla Was złą wiadomość. Nadszedł czas, aby szukać nowego czytnika RSS
REKLAMA
REKLAMA

Google zamknął swojego Readera ponieważ, jak się okazało, nikt w firmie nie chciał się nim już zajmować. Chociaż było to świetne, wygodne i bezkonkurencyjne rozwiązanie pozwalające na śledzenie nowych wiadomości na wielu stronach internetowych w jednym miejscu, okazało się wbrew obawom, że kasacja projektu nie jest końcem świata. Obecnie wśród alternatyw dla Czytnika Google faworytem jest feedly, czyli duży i rozwijany projekt. Ale nie każdemu przypadł on do gustu. Na łamach Spider’s Web opisuję często inne czytniki, takie jak Digg Reader lub AOL Reader, które także stale się rozwijają. Ale niestety, zainteresowanie niektórymi z alternatyw przerosło możliwości twórców.

Czytnik RSS w starym stylu

Jednym z rozwiązań, które często wybierali dotychczasowi użytkownicy Czytnika Google, był The Old Reader. Chociaż nie posiadał on własnej dedykowanej aplikacji mobilnej, a jedynie wersję przeglądarkową, zdobył uznanie wielu osób ceniących sobie prostotę interfejsu Google Readera. Pod względem wyglądu był bardzo zbliżony do zamkniętego przez giganta rozwiązania. Ale niestety, słowo klucz tutaj to “był”.

The Old Reader istniał jeszcze przed ogłoszeniem przez Google zamknięcia swojego czytnika, ale prawdziwą popularność zdobył naturalnie dopiero po jego kasacji. Ekipa deweloperów odpowiedzialna za jego rozwój zamieściła na swoim blogu post, w którym opisuje problemy jakie spotkały programistów, którzy próbowali poradzić sobie z udostępnieniem usługi dla wielu nowych chętnych.

the old reader

Problemy z rozwojem usługi

Jak pisze autor notki na blogu The Old Reader, publiczna wersja czytnika została udostępniona rok temu i do marca tego roku - a dokładniej dnia, w którym Google ogłosił zamknięcie swojego czytnika - prace przebiegały nad nim “normalnie”. Od kilku miesięcy jednak ze względu na olbrzymi napływ chętnych użytkowników ekipa pracuje w pocie czoła. A ponieważ The Old Reader to produkt darmowy, mówią w końcu dość. Nie chcą przy tym pozyskiwać inwestora ani robić z The Old Readera startupu.

To zrozumiałe, że półhobbystyczny projekt nie może zabierać przecież całego wolnego czasu. Jednocześnie twórcy nie chcą wprowadzać płatnej wersji premium, ani w inny sposób zarabiać na The Old Readerze. Zamiast tego zapowiedzieli wybranie innej drogi: zamknięcie czytnika na nowych użytkowników i odebranie dostępu wszystkim “obcym” osobom, które zarejestrowały się po 13 marca. Twórcy wolą tworzyć “dobrą usługę dla 10 tysięcy osób, niż kiepską dla 420 tysięcy”.

A może to tylko chłodna kalkulacja?

Zastanawiam się jednak, czy ten post nie jest tylko sposobem na zainteresowaniem The Old Readerem potencjalnego kupca usługi. Straszy on, że z The Old Readera będą mogły korzystać wyłącznie wybrane przez zespół osoby; stanie się on takim zamkniętym czytnikiem “od znajomych dla znajomych”. Wpis kończy się on jednak informacją, że ekipa bierze pod uwagę pomoc osób trzecich przy projekcie i czekają przez dwa tygodnie na wiadomości i propozycje.

Nie minęło kilka godzin, gdy na samej górze notki pojawiła się aktualizacja, w której autor informuje:

REKLAMA

Daleki jestem od wyciągania pochopnych wniosków, ale może post straszący zamknięciem usługi został opublikowany tylko po to, aby zdobyć rozgłos? Jeśli tak, to oczywiście nie mam tego twórcom za złe. Użytkownicy, którzy nie zakwalifikują się do prywatnej wersji czytnika będą mogli wyeksportować swoje dane i przenieść do konkurencji. Patrząc jednak na zamieszanie przy The Old Reader utwierdzam się w przekonaniu, że pozostanie przy feedly było dobrą decyzją.

Jest mniejsza szansa, że użytkownicy znacznie większego projektu z dnia na dzień zostali na lodzie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA