Wielką szansę na zdominowanie kategorii inteligentnych zegarków miał w 2010 r. BlackBerry, ale… ją zmarnował
Nad inteligentnymi zegarkami mają dziś pracować dosłownie wszyscy: od Apple'a, Samsunga, Google'a, Della, Toshibę, LG, Microsoftu, aż po… Qulacomma, który szuka ponoć nowego miejsca dla swojej wielce obiecującej technologii kolorowego wyświetlacza Mirasol. Ponadto na rynku mamy już kilka mniej lub bardziej interesujących pozycji, na czele z Pebble, czy Sony Smartwatch. W związku z tym rok 2013 przez wielu został już okrzyknięty rokiem smart-zegarków. Tymczasem mało kto pamięta, że prekursorem tej linii produktowej w 2010 r. był… RIM, czyli dzisiejsze BlackBerry.
Rynek zegarków to ponoć 60 mld dol. rocznie. Jest się więc o co bić, zważywszy na to, że ta kategoria produktów do tej pory dość skutecznie broniła się przed podłączaniem do internetu, czy do innego urządzenia podłączonego do sieci. Skoro jednak mamy czas "internet of things", to zegarek, jako jedno z najbardziej podstawowych urządzeń towarzyszących człowiekowi jest jednym z pierwszych, które do internetowej rewolucji jest przymierzane.
Zainteresowanie tą kategorią wydaje się być dzisiaj szerokie i to nie tylko ze strony producentów sprzętu technologicznego, z których praktycznie każdy dał się medialnie przyłapać na mniej lub bardziej konkretnych spekulacjach nt. smartwatcha własnej produkcji, ale także konsumentów. Nawet Dell, który od lat nie wyprodukował nic godnego uwagi, a w ostatnich miesiącach przeżywa trudne chwile związane ze zmianą struktury właścicielskiej, przebąkuje coś o produkcji własnego smart-watcha. W wywiadzie dla Guardiana, jeden z wiceprezesów Della mówił o zegarku tak:
Co rzeczywiście wydaje się kluczem do zrozumienia tego, dlaczego dzisiaj dostępne na rynku inteligentne zegarki raczej nie rozwiązują podstawowego problemu związanego z pytaniami: na co mi to, jak tego używać?
Widzę to po sobie. Zegarek Pebble już mi się znudził, już go nie używam, mimo początkowej niemałej ekscytacji. Hit z Kickstartera, który ostatnio znalazł swoje miejsce w dystrybucji największej sieci z elektroniką w USA, Best Buy, nie rozwiązuje bowiem podstawowego problemu związanego z użytecznością urządzenia - nie do końca ułatwia zarządzanie powiadomieniami ze smartfona, nie oferuje też więcej lub nawet lepiej niż smartfon, z którym bezpośrednio współpracuje. Jedynym jego niepodważalnym plusem jest wyświetlacz e-ink, który pozwala na bezproblemowe zapoznanie się z powiadomieniem ze smartfona nawet w pełnym słońcu, co - jak wiemy - jest niezwykle trudne do wykonania na ekranie telefonu.
Podobnie jest z innymi smart-zegarkami już dziś dostępnymi na rynku, na czele z Sony Smartwatch, który współpracuje ze smartfonami produkcji Sony. Rynek czeka więc na prawdziwą innowację w zakresie inteligentnych zegarków, aby te, niczym smartfony po debiucie pierwszego iPhone'a, mogły w końcu stać się masowe. Czy znów czekamy więc na to, co pokaże Apple? A może tym razem Google, Samsung lub Microsoft zainicjują rynkową rewolucję?
Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że wielką szansę na zdominowanie kategorii już trzy lata temu miał.. RIM, czyli kanadyjski producent smartfonów BlackBerry. W 2010 r. RIM we współpracy z firmą Allerta wyprodukował zegarek InPulse, który współpracował ze smartfonami BlackBerry na bardzo podobnej zasadzie, jak dziś Pebble współpracuje z Androidami i iPhonem, czy Sony Smartwach ze smartfonami Sony.
W zasadzie to nie różnił się on zbytnio od tego, co dziś potrafi właśnie Pebble. Warto spojrzeć na poniższe wideo.
InPulse wygląda wręcz bliźniaczo podobnie do Pebble, prawda? Tak jest w istocie, bo za produkcją Pebble stoi dokładnie ta sama ekipa, która przygotowywała zegarek dla BlackBerry. Oczywiście pod inną nazwą, z innym finansowaniem, ale to dokładnie ta sama technologia, która debiutowała aż trzy lata temu we współpracy z RIM.
Kto wie, gdzie dzisiaj byłby BlackBerry, gdyby w 2010 r. mocno postawiono na rozwój InPulse. Może okazałoby się, że dzisiaj to kanadyjska firma byłaby uważana za innowatora branży mobilnej i zamiast zmagać się z malejącą sprzedażą smartfonów oraz utratą wiarygodności biznesowej.
Patrząc na to, co trzy lata temu potrafił InPulse można się przy okazji przekonać, że pomysły oraz technologia odpowiadająca za to, jak ma działać inteligentny zegarek nie posunęły się ani krok do przodu. Dziś, w 2013 r. w naturalny sposób zainteresowanie tą kategorią produktów jest zdecydowanie większe, jednak jak widać, wciąż brakuje odpowiedzi na fundamentalne pytania: jak to wdrożyć, jaki interfejs użytkownika zaproponować?
Przedstawiciel Della ma rację - zanim popularność smart-zegarków wystrzeli w górę należy odpowiedzieć sobie na te fundamentalne pytania. Jestem jednak dziwnie pewny, że Dell raczej nie znajdzie konkretnych odpowiedzi. BlackBerry zresztą też nie. A szkoda, bo gdyby zdecydowano się szukać odpowiedzi już 3 lata temu, to może już by je znaleziono.