REKLAMA

Tryby P, A, S, M – kiedy i dla kogo?

Kupiłeś lustrzankę, ale używasz jej tylko w zielonym trybie auto? Chciał(a)byś w końcu pójść o krok dalej, ale nie masz pojęcia z czym to się je? Wiesz, że istnieją tryby manualne i półmanualne, ale nie wiesz jak i kiedy je zastosować? Jeśli odpowiedziałeś/aś na te pytania twierdząco, to koniecznie przeczytaj poniższy tekst!

Tryby P, A, S, M – kiedy i dla kogo?
REKLAMA
REKLAMA

Większość aparatów, w tym wszystkie lustrzanki i spora część kompaktów, wyposażona jest w górne kółko trybów. Obok zielonego trybu „auto” znajdziemy na nim także tryby tematyczne, tryb blokujący błysk lampy i magiczne, budzące strach i popłoch wśród amatorów tryby P, A, S, M. Jeżeli posiadasz sprzęt Canona lub Pentaxa, na kółko trybów znajdziesz oznaczenia P, Av, Tv i M. Cała reszta fotograficznego świata używa jednak PASM. O co tu chodzi i czy na pewno taki diabeł straszny jak go malują?

P jak Prawie Profi

Lustrzanka tryb P

Tryb P stanowi pomost pomiędzy zielonym trybem auto, a trybami pół- i całkowicie manualnymi. Litera oznaczająca go wzięła się z nazwy „program”, lub jeśli ktoś woli: „programowa automatyka”.

W trybie tym aparat działa właściwie tak, jak w trybie auto, czyli sam dobiera potrzebny czas naświetlania oraz otwarcie przysłony. Różnica jednak polega na tym, że możemy zmieniać proporcje między czasem, a przysłoną. Innymi słowy, zmieniamy pary czas-przysłona.

Dobrze naświetlone zdjęcie (czyli poprawna ekspozycja) wymaga ustawienia poprawnie trzech parametrów: czasu, przysłony i czułości ISO. Jak wiemy z poprzednich tekstów, na jedną poprawną ekspozycję mają wpływ trzy wymienione parametry jednocześnie, ale kwestia proporcji między nimi w trybie P zależy tylko od nas. Kwestię ISO chwilowo pominiemy, żeby ułatwić rozważania.

Załóżmy, że światłomierz aparatu ustawił nam czas naświetlania równy 1/125s i przysłonę f/8. W trybie auto są to ostateczne wartości, na które nie mamy wpływu. Tryb P natomiast pozwoli nam zmieniać proporcje między tymi dwiema zmiennymi, zachowując cały czas ten sam poziom ekspozycji (naświetlenia). Pary czas-przysłona zmieniamy poprzez kręcenie kółkiem nastaw, które przeważnie znajduje się z tyłu aparatu pod kciukiem (w lustrzankach Canona jest ono umieszone pionowo, na górnej ściance, pod palcem wskazującym).

Jak to wygląda w praktyce? Dla przykładu: Jeżeli zależy nam na mocniejszym rozmyciu tła, możemy kółko nastaw przekręcić o cztery „kliki” w lewo. Spowoduje to otwarcie przysłony czterokrotnie szerzej i da zarazem czterokrotne skrócenie czasu naświetlania (czyli poprzez otwór przysłony wpadać będzie 4x więcej światła, ale zdjęcie będzie się naświetlać 4x krócej, co w efekcie da tę samą ekspozycję). W efekcie z przykładowego czasu 1/125s i przysłony f/8 otrzymamy czas 1/1000s i przysłonę f/2.0.

Jak więc widać, tryb ten nie wymaga od użytkownika dużej wiedzy – wystarczy wiedzieć, że duże otwory przysłony dają mniejszą głębię ostrości (czyli większe rozmycie tła), oraz, że krótki czas zamraża ruch, a długi czas powoduje rozmycie. Przed zrobieniem zdjęcia musimy zastanowić się na czym nam bardziej zależy i ustawić odpowiednią parę czas-przysłona.

A jak Artysta, A jak Antonim Amatora

Lustrzanka tryb A

Tryb A (w Canonie Av) jest moim ulubionym – myślę, że ok. 90% moich zdjęć powstało właśnie w nim. Tryb ten oznacza preselekcję przysłony, a litera w jego nazwie wzięła się od angielskiego Aperture, co oznacza przysłonę właśnie. W Canonie Av oznacza „Aperture value”.

W trybie tym dokonujemy preselekcji przysłony – czyli sami ustawiamy przysłonę, która nas interesuje, a aparat dobiera do niej resztę parametrów. Tryb ten oznacza pełną kontrolę nad głębią ostrości zdjęcia, czy też stopniem rozmycia planów. Jeżeli np. wykonujemy portret i chcemy uzyskać malownicze, rozmyte tło, ustawiamy przysłonę np. na wartość f/1.8, a automatyka aparatu dobierze pozostałe parametry tak, żeby zdjęcie było odpowiednio naświetlone. Analogicznie, gdy fotografujemy architekturę bądź krajobraz – chcemy mieć na zdjęciu wszystkie plany ostre, zatem ustawiamy przysłonę rzędu f/16 – f/22 i nie martwimy się całą resztą. Przysłonę zmieniamy za pomocą kółka nastaw, tego samego, co w przypadku trybu P. Jeżeli posiadamy obiektyw manualny, który nie posiada elektroniki i nie ma łączności z body poprzez styk iw bagnecie – wtedy na pewno będzie on wyposażony w pierścień przysłon, który umożliwia zmianę otworu.

Oczywiście ten tryb z założenia nie daje nam żadnej kontroli nad czasem naświetlania. W związku z tym jeżeli zbytnio zaszalejemy z przysłoną, możemy uzyskać zdjęcie rozmazane – aparat będzie dobierał czas do przysłony nie bacząc na ewentualne nieostrości. Inna sytuacja, w której tryb A może sobie nie poradzić, to np. portrety w ostrym słońcu. Załóżmy, że chcemy uzyskać małą głębię ostrości w słoneczny, zimowy dzień, gdzie światło odbijając się od śniegu jeszcze potęguje swoje nasilenie. Ustawiamy przysłonę f/1.4 i okazuje się, że aparat nie dysponuje odpowiednio krótkim czasem, żeby zrównoważyć tak duży otwór przysłony – przeważnie najkrótszy czas to ok 1/4000 lub 1/8000 sekundy. W tym przypadku potrzebowalibyśmy czasu jeszcze kilkukrotnie krótszego. W efekcie zdjęcie nie będzie poprawnie naświetlone – będzie zbyt jasne. Aparat oczywiście poinformuje nas o tym poprzez migotanie ikonki czasu w wizjerze, lub poprzez wyświetlenie specjalnego monitu. W lustrzankach migotanie ikonki w wizjerze bardzo łatwo jest przegapić, dlatego tryb ten wymaga już pewnej wprawy, obycia i przewidywania efektów. To wszystko przychodzi z czasem, także warto próbować.

S jak Specjalista od Szybkości

Lustrzanka tryb S

W trybie S (lub jak woli Canon – Tv) otrzymujemy kontrolę nad czasem – czyli zupełnie odwrotnie, niż w przypadku trybu A. Nazwa wywodzi się od angielskiego Shutter Speed, czyli „czas otwarcia migawki”, bądź w przypadku Canona od Time Value – „wartość czasu”.

Jak już się pewnie domyślacie – kręcąc kółkiem nastaw w tym trybie ustawiamy czas naświetlania, a aparat dobiera pozostałe parametry. Musimy pamiętać, że krótkie czasy (np. 1/1000s) oznaczają zamrożenie ruchu, zaś długie (np. 1/2s) pozwalają ruch upłynnić i pokazać go na zdjęciu. Może się to przydać np. kiedy fotografujemy górski potok. W takich sytuacjach musimy korzystać ze statywu – w końcu chcemy uzyskać poruszenie samej wody, nie całego kadru. Tryb ten znajduje zastosowanie także w fotografii sportowej, kiedy chcemy mieć zamrożone ruchy sportowców, ale boimy się używać w pełni manualnego trybu M.

Tryb S daje pełną kontrolę nad czasem, ale zerową nad wartością przysłony, czyli rozmyciem. Uważam, że ten tryb jest mniej uniwersalny od trybu A. Skala czasu wynosi bowiem 30 sekund – 1/4000s, zaś skala przysłon jest różna dla różnych obiektywów, ale dla przykładu niech będzie to f/1.8 – f/16. Dysponując takimi parametrami w większości przypadków dużo łatwiej jest dobrać czas do przysłony, niż odwrotnie – skala czasu ma bowiem znacznie więcej zapasu na obu końcach. W trybie S może się okazać, że nasz obiektyw nie dysponuje odpowiednio dużą lub małą przysłoną, co zaowocuje złą ekspozycją.

M jak Mocarny Mistrz

Lustrzanka tryb M

Ostatnim trybem jest tryb M. Sama nazwa tego trybu – (full) Manual – sugeruje, że nie jest on przeznaczony dla początkujących. W tym trybie sami ustawiamy wszystkie parametry – zarówno przysłonę, jak i czas, oraz ISO. Automatyka aparatu nie ma tu żadnego wpływu na parametry zdjęcia, więc wina za ewentualne błędy jest tylko i wyłącznie po stronie fotografa. A tryb ten nie wybacza błędów. Trybem tym najwygodniej posługuje się, gdy aparat wyposażony jest w dwa kółka nastaw, pod kciukiem i pod palcem wskazującym. Wówczas jedno z nich odpowiada za czas, drugie za przysłonę. W wizjerze aparatu pojawia się mały wskaźnik, który informuje nas, czy na danych ustawieniach zdjęcie będzie prześwietlone, czy niedoświetlone – dokładnie taki sam mechanizm światłomierza miały stare analogi, np. Zenit. Trzeba jednak pamiętać, że przy zmiennych warunkach oświetleniowych trudno jest na bieżąco poprawiać parametry ekspozycji – a wystarczy, że w słoneczny dzień słońce schowa się za chmurami i wszystkie poprzednie ustawienia przestają się sprawdzać.

Ocenienie „na oko” poprawnej ekspozycji jest po prostu nieludzko trudne i naprawdę niewielu fotografów potrafi to zrobić bezbłędnie. Po co więc używać tego trybu? W moim przypadku sprawdza się on idealnie na koncertach. Na początku imprezy można zrobić kilka testowych klatek, żeby dobrać poprawną ekspozycję, po czym ustawić na sztywno czas i przysłonę tak, żeby uzyskać interesującą nas głębię ostrości i wyraźnych, nieporuszonych muzyków. Takie ustawienie ma tę zaletę, że nie będą nam straszne nagłe błyski świateł, które w pozostałych trybach sprawiają, że światłomierz aparatu zaczyna wariować i ciężko jest uzyskać poprawny efekt.

Tryb M jest także doskonały do fotografowania imprez, zwłaszcza w połączeniu z funkcją auto ISO. Mamy wtedy pełną kontrolę nad przysłoną i czasem, a aparat dobiera do tego jedynie wartość ISO, przez co koryguje naświetlenie zdjęcia. Takie ustawienia jednak wymagają praktyki, łatwo jest bowiem przesadzić i ustawić nierealne wartości, których aparat nie jest w stanie skorygować, lub po korekcji okaże się, że ISO jest tak wysokie, że zdjęcie nadaje się jedynie do wyrzucenia.

Tryb M znajdzie też zastosowanie w fotografii studyjnej, gdzie mamy pełną kontrolę na światłem i sami decydujemy o jego natężeniu, a warunki świetlne się nie zmieniają.

REKLAMA

Dobra rada na koniec

Jeżeli chcemy fotografować w pełni świadomie, trybów P, A, S, M po prostu trzeba się nauczyć. Proponuję zacząć zabawę od trybu P, żeby zrozumieć podstawowe zależności między czasem a przysłoną. Jeżeli nauczymy się uzyskiwać pożądane efekty w tym trybie, reszta powinna pójść już szybko i bezboleśnie. Powodzenia!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA