Obiektywnie o szkłach: Cz. 1. – Wprowadzenie
Co jakiś czas dostaję od znajomych pytanie - „chciałbym zająć się tak poważniej fotografią, jaką lustrzankę lub bezlusterkowca mógłbyś mi polecić?”. Preferencje co do firm są różne, ale wszystkie te osoby łączy jedno – zawsze pytają o korpus, nigdy o obiektywy. A tymczasem profesjonalni fotografowie myślą głównie o szkłach, przeznaczając na nie małe fortuny. Aparat może się zmienić, ale dobry obiektyw zostaje z fotografem na lata. W dzisiejszym wpisie opowiem o podstawowych parametrach obiektywów.
W komentarzu do któregoś z moich poprzednich tekstów padło stwierdzenie, że obiektywy to jedna wielka lipa, a przeciętny człowiek nie odróżnia zdjęcia zrobionego smartfonem od tego z lustrzanki, więc po co przepłacać? Agencje stockowe i ogólnie fotograficzne już od dawna akceptują zdjęcia z kompaktów i smartfonów, traktując je na równi ze zdjęciami z poważniejszych sprzętów. Od kilku lat najpopularniejszym aparatem na Flickerze jest iPhone, w którym za obiektyw robi kawałek szybki. Czy warto więc zajmować się tematyką szkieł? Niech każdy to oceni sam po przeczytaniu tego wpisu.
Po co obiektyw?
Zadaniem obiektywu jest takie załamanie światła, żeby utworzyło ono płaski obraz na matrycy aparatu. Tylko tyle i aż tyle. Kupując kompakt lub smartfona nie zastanawiamy się nad tym – szkiełko jest, aparat działa, więc nie ma czym zaprzątać sobie głowy. Chwila refleksji przychodzi podczas zakupu aparatu z wymienną optyką, a konkretniej w momencie, gdy zobaczymy listę obiektywów, jakie oferuje dany producent. W każdym systemie są to dziesiątki, jeśli nie setki szkieł, a dochodzi do tego jeszcze oferta producentów niezależnych. Ceny – od trzycyfrowych po pięciocyfrowe. Rozmiary - od kilkucentymetrowych, po metrowe armaty wymagające trzech asystentów do przeniesienia „szkiełka”. Może jednak jest tu coś na rzeczy?
Jaki obiektyw?
Skoro obiektywów jest tak dużo, czym one właściwie się różnią? Najprostszym podziałem będzie ten ze względu na kąt widzenia, czyli ze względu na ogniskową. Są trzy główne typy szkieł: obiektywy szerokokątne, obiektywy standardowe i teleobiektywy.
Zacznijmy od standardu. Są nimi obiektywy, które na matrycy pełnoklatkowej mają ogniskową równą 50 mm, co przekłada się na kąt widzenia równy 47 stopniom. Dla przypomnienia – matryca pełnoklatkowa odpowiada co do wielkości jednej klatce z klasycznej kliszy fotograficznej 35 mm. Jeżeli używasz amatorskiej lustrzanki lub bezlusterkowca, matryca w Twoim aparacie jest prawdopodobnie mniejsza. Dla matryc APS-C znajdujących się w większości popularnych lustrzanek, standardową ogniskową jest 35 mm – wynika to z faktu, że standardem jest ogniskowa, która jest równa przekątnej matrycy – dla mniejszych matryc APS-C jest więc ona mniejsza niż dla pełnej klatki (35 mm vs 50 mm). W kompaktach i smartfonach standardową ogniskową może być np. 9 mm. Wszystkie obiektywy o ogniskowej poniżej standardu to obiektywy szerokokątne, a szkła o ogniskowej większej niż standard są teleobiektywami.
Szeroki kąt przydaje się w fotografii architektury, krajobrazu lub w zdjęciach grupowych – np. w tzw. „reporterce”. Pozwala on objąć bardzo szerokie plany – kąt widzenia może dochodzić nawet do 180 stopni. Fotografując szerokim kątem musimy być bardzo blisko interesującego nas obiektu, czasem wręcz musimy wejść z obiektywem między ludzi, żeby wypełnić cały kadr. Popularnym obiektywem szerokokątnym dla lustrzanek APS-C jest szkło zmiennoogniskowe o ogniskowych 10-20 mm.
Drugim typem jest obiektyw standardowy. Standardem sfotografujemy właściwie wszystkie codzienne sceny. Co prawda niektóre kadry łatwiej będzie osiągnąć bardziej specjalistycznymi obiektywami, ale standard wystarczy nam w większości sytuacji.
Trzeci typ to teleobiektywy. Podzieliłbym je na krótkie i długie. Te pierwsze mają ogniskowe w przedziale 85 – 135mm (dla pełnej klatki; dla popularnych lustrzanek APS-C będzie to ok. 55 – 90 mm) i są to najlepsze obiektywy, jakie można zastosować do portretu. Długie teleobiektywy z zakresu od 200-300 do 600-800 mm znajdą zastosowanie w fotografii odległych obiektów, do których nie można podejść. Dobrym przykładem takiej fotografii są zdjęcia dzikich zwierząt lub fotografia lotnicza.
W każdej z trzech wymienionych grup znajdziemy obiektywy zarówno stałoogniskowe, jak i zmiennoogniskowe, czyli popularne zoomy. „Stałki” oferują tylko jedną ogniskową, są więc oczywiście mniej uniwersalne od „zoomów”. Dają one jednak znacznie lepszą jakość zdjęć, a same obiektywy są przy okazji sporo mniejsze i lżejsze – co widać na przykładzie standardowej pięćdziesiątki. Wiele osób mówi, że używanie zoomów rozleniwia, z kolei używanie stałek wymusza pewną kreatywność u fotografa. Poprzez ograniczenia jakie taki obiektyw narzuca jesteśmy zmuszeni do szukania ciekawych kadrów, bardziej skupiamy się na kompozycji, co prowadzi do lepszych zdjęć. Poza tym stałki zachęcają do ruchu – zamiast stać w miejscu i zoomować, musimy krążyć wokół obiektu, podchodzić i oddalać się od niego – używając stałki zoom mamy w nogach. ;)
Te wszystkie zalety to jednak nic w porównaniu do prawdziwego powodu używania stałek. A powodem tym jest ich światłosiła.
Światło czyli siła, światło czyli cena
Światłosiła obiektywu (inaczej światło, maksymalny otwór przysłony) jest to drugi, obok ogniskowej, najważniejszy parametr, jaki charakteryzuje obiektyw. Obiektyw może być jasny bądź ciemny. Nie oznacza to, że zdjęcia z tego pierwszego będą jaśniejsze. Światło obiektywu mówi o dwóch rzeczach: jak dobrze obiektyw poradzi sobie w trudnych warunkach oświetleniowych i jak bardzo potrafi rozmyć tło.
Stałki przeważnie oferują jasność od f/1.4 do f/2.0. Standardowe „zoomy” dodawane do większości lustrzanek (tzw. obiektywy kitowe) - 18-55 mm i 18-105 mm - oferują znacznie słabsze światło, które dla najmniejszej ogniskowej wynosi maksymalnie f/3.5, a dla największej może być to maksymalnie f/5.6. Najlepsze i najdroższe profesjonalne zoomy mają stałe światło w całym zakresie ogniskowych, które wynosi f/2.8. Jak na obiektyw zmiennoogniskowy jest to świetna jasność, ale lepszy wynik da nam każda, nawet najtańsza stałka.
Światło obiektywu zmienia się skokowo, a kolejne wartości to: f/1.4, f/2.0, f/2.8, f/4.0, f/5.6, f/8.0, f/11, f/16, f/22, itd. Każda kolejna wartość daje dwukrotnie mniej światła. Porównajmy zatem obiektywy o maksymalnym świetle f/1.4 i f/2.0. W tym drugim otrzymujemy na wejściu dwa razy mniejszą ilość światła padającą na matrycę, więc ekspozycję musimy rekompensować poprzez dwukrotnie dłuższy czas naświetlania (co da 2x bardziej rozmazane zdjęcie!) lub dwukrotnie wyższą czułość ISO (co da 2x większe szumy!). Jak widać, im lepsze dostępne światło, tym lepiej dla naszych zdjęć, jeśli fotografujemy w trudnych warunkach oświetleniowych.
Nic więc dziwnego, że jasne szkła kosztują krocie. Dla przykładu – standardowy zoom 18-55 f/3.5 - 5.6 kosztuje niecałe 350 zł. Za jego profesjonalny, reporterski odpowiednik o znacznie lepszym świetle – 17-55 mm f/2.8 trzeba zapłacić aż 5000 zł. Podobnie jest ze stałkami. Standardowa amatorska portretówka o parametrach 85 mm f/1.8 kosztuje ok. 1500 zł. Obiektyw niespełna dwukrotnie jaśniejszy – 85 mm f/1.4 – kosztuje ok. 4,5 tys. zł. Z kolei profesjonalna portretówka jaśniejsza o ledwie ułamek – 85 mm f/1.2 – to koszt aż 8,5 tys. zł. Jak widać, za każdą kolejną działkę światła trzeba w fotografii słono dopłacić. Obiektyw o większej jasności jest także większy od swojego ciemniejszego odpowiednika, co widać szczególnie po wielkości przedniej soczewki – w Canonie 85 mm f/1.8 ma ona średnicę 58 mm, a w wersji f/1.2 średnica przedniej soczewki to 7 2mm.
Bokeh, czyli rozmycie
Dobry obiektyw poznaje się nie tylko po tym, jak ostre potrafi dać zdjęcia, ale także po tym, jak odwzorowuje nieostrości. Według mnie rozmycie, czyli inaczej bokeh, to jeden z najlepszych środków wyrazu w fotografii. Jak je uzyskać? Jest to swoista kombinacja dwóch głównych parametrów obiektywu – ogniskowej i światła.
Z rozmyciem wiąże się ściśle głębia ostrości (GO) - jest to obszar, w którym obiekty są na zdjęciu ostre, a wszystko co znajduje się przed i za głębią ostrości zostaje malowniczo rozmyte. Zatem im mniejsza głębia ostrości, tym więcej jest obszarów rozmytych.
Generalnie im obiektyw jaśniejszy, tym większe rozmycie można dzięki niemu uzyskać. Ale rozmycie rośnie także wraz ze wzrostem ogniskowej. Obiektyw o świetle f/1.8 i ogniskowej 20 mm pozwoli na małe rozmycie tła, ale ta sama jasność dla obiektywu 85 mm da głębię ostrości liczoną w milimetrach. Analogicznie działa to w przypadku zoomów. Dysponując światłem f/5.6 na 18 mm nie możemy poszaleć z GO, ale światłosiła f/5.6 na ogniskowej 100 mm pozwoli już na rozmycie tła.
Największe rozmycie zapewniają długie teleobiektywy, które są dodatkowo bardzo jasne. Konstrukcja optyczna takich szkieł jest niezwykle skomplikowana, a same obiektywy są ogromne i ciężkie – ważą po kilka kilogramów. Są to najdroższe szkła w ofercie każdego producenta – obiektyw o parametrach 200 mm f/2.0 kosztuje ok. 18 tys. zł, obiektyw 300 mm f/2.8 to koszt 24 tys. zł. Są one często stosowane w fotografii sportowej – jest tam potrzebna i długa ogniskowa, żeby zrobić dobre zbliżenie np. koszykarza, i dobre światło, żeby móc zrobić dobre technicznie i przy tym ładne zdjęcie zawodnika na ciemnej hali.
Dodatkowym czynnikiem mającym wpływ na rozmycie jest odległość fotografowanego obiektu od obiektywu. Znacznie łatwiej jest uzyskać rozmyte tło za osobą, która znajduje się blisko aparatu, natomiast im fotografowany obiekt jest dalej od nas, tym mniejsza szansa na uzyskanie małej GO.
Dobra rada na koniec
Czyśćcie obiektywy, bo nie znacie dnia ani godz… nie, ten rym jest kiepski. Rada jest prosta – przed odłożeniem aparatu do torby przeczyśćcie przednią soczewkę szkiełka. A po wymianie szkieł także tylną. Na nic nie zda się nawet najlepszy obiektyw, jeśli będzie miał na soczewkach odciśnięte paluchy. Zestaw do czyszczenia szkieł kosztuje kilkanaście złotych, a sprawdzi się na lata. Ta sama rada dotyczy także kompaktów i smartfonów – przeczyśćcie przednią soczewkę (zwłaszcza rogi), a nagle jakość zdjęć drastycznie się poprawi.
Tekstem tym zaczynam mini-cykl o obiektywach. Temat jest rozległy, więc przygotujcie się na więcej!