“To be a rock and not to roll” – fotografia koncertowa
Fotografia koncertowa – połączenie reportażu z artyzmem, a często też ze szkołą przetrwania. Dziedzina fotografii z gatunku tych najtrudniejszych, ale i najciekawszych - chyba nie ma na świecie osoby, której nie podobałyby się piękne i dynamiczne zdjęcia z koncertów. W dzisiejszym wpisie opowiem jak i czym zrobić dobre zdjęcia koncertowe. Skupię się na koncertach, bo jest to dziedzina bliska mojemu sercu, ale poniższe zasady można z powodzeniem wykorzystać np. w fotografii klubowej, czy podczas przedstawień, itd. Zapraszam!
Co będzie nam potrzebne?
Fotografia koncertowa jest dziedziną niezwykle wymagającą i tutaj niestety same chęci nie wystarczą – potrzebny jest też dobry sprzęt. Na koncertach panują wyjątkowo trudne warunki oświetleniowe, a akcja dzieje się bardzo szybko. W takich sytuacjach najlepiej sprawdzi się lustrzanka z jasnym obiektywem. Najlepiej byłoby fotografować aparatem pełnoklatkowym, który w takich warunkach da zdecydowanie najlepszą jakość obrazka. Możemy jednak powalczyć także tańszym sprzętem, czyli lustrzanką z matrycą APS-C, ale tylko pod warunkiem, że podepniemy do niej jasny obiektyw, najlepiej stałoogniskowy.
Aparat
Na koncercie będziemy pracować na czułości 1600–3200 ISO i ważne jest, żeby nasz aparat dawał radę przy pracy z tak wysokim ISO. Większość lustrzanek oferuje taki zakres czułości, ale nie we wszystkich aparatach czułości te są użyteczne. To, że aparat pozwala na zrobienie zdjęcia na ISO 3200 nie oznacza, że takie zdjęcie obroni się jakościowo. Właśnie pod względem jakości na wysokich ISO wyjdzie największa różnica pomiędzy pełną klatką, a matrycą APS-C. Fotografując amatorską lustrzanką będziemy pracować na granicy jej możliwości, będzie to bardziej walka ze sprzętem niż przyjemne fotografowanie. Pełna klatka da nam ten komfort, że będziemy mieć duży zapas ISO, więc możemy być przygotowani nawet, gdy muzyk będzie oświetlony tylko blaskiem laptopa. Amatorska lustrzanka dostaje zadyszki już na ISO 3200, podczas gdy pełna klatka spokojnie da radę nawet na ISO 6400 – 12.800. Wysokie ISO jest potrzebne także z innego powodu – musimy pamiętać, że nie możemy zrekompensować ekspozycji dłuższym czasem naświetlania, ponieważ na scenie wszystko dzieje się bardzo dynamicznie, a nie chcemy przecież otrzymać rozmazanego zdjęcia. Według mnie granicznym czasem podczas dynamicznego koncertu jest 1/60 sekundy. Warto poeksperymentować z czasami na granicy poruszenia – dzięki temu możemy na zdjęciu przedstawić ruch muzyków, co sprawi, że fotografie będą bardziej dynamiczne.
Drugim po ISO ważnym parametrem jest szybkostrzelność aparatu, czyli liczba klatek, jaką można wykonać w ciągu jednej sekundy. Generalnie im więcej fps ma aparat, tym lepiej. Uważam, że 4-5 klatek na sekundę to absolutne minimum. Przy czym w całej szybkostrzelności nie chodzi o strzelanie kilkusekundowymi seriami – ciekawe akcje dzieją się przeważnie w ciągu ułamka sekundy, zatem wystarczy nam seria 3-4 klatek wykonanych po sobie w ciągu połowy sekundy, przy czym kluczowy jest tu jak najkrótszy czas pomiędzy kolejnymi zdjęciami.
Ważne, żeby ciągły tryb migawki włączyć przed koncertem. Najczęściej jest tak, że przypominamy sobie o nim w momencie, gdy dzieje się na scenie coś spektakularnego, a my mamy ustawiony tryb pojedynczego zdjęcia i cała akcja przepada. Warto o takich rzeczach pamiętać i jeszcze przed koncertem ustawić wszystkie potrzebne parametry.
Trzecim ważnym parametrem korpusu jest jakość autofocusa. Trzeba pamiętać, że w ciemnych pomieszczeniach układ AF radzi sobie znacznie gorzej niż w dzień i możemy mieć problemy ze złapaniem ostrości na interesującym nas punkcie. Ruch muzyków na scenie bywa bardzo dynamiczny, co też nie ułatwia pracy. Poza tym na układ AF działają niekorzystnie wszystkie zmiany światła – kiedy scena jest dynamicznie oświetlana zmiennym światłem, w którym zmienia się jasność i kolor, a do tego wszystkiego dochodzą błyski – wierzcie mi, układ AF na pewno nie raz się pomyli lub wcale nie złapie ostrości. Większość lustrzanek obok standardowych punktów AF wyposażona jest też w punkty krzyżowe, które znacznie lepiej sobie radzą z ustawieniem ostrości w trudnych warunkach. Krzyżowym punktem AF jest przeważnie punkt środkowy, zatem najbezpieczniej będzie ustawiać ostrość właśnie na środek kadru. Warto też poeksperymentować z ciągłym trybem autofocusa. W tym trybie aparat śledzi ostrość przez cały czas kiedy trzymamy spust migawki wciśnięty do połowy, lub po tym jak klikniemy przycisk AF-ON. Wiele osób preferuje ten styl pracy, ja jednak przeważnie fotografuję w trybie pojedynczym – wymaga to jednak dobrego poznania możliwości aparatu i jego chwilowych kaprysów w łapaniu ostrości.
Przydadzą nam się także uszczelnienia korpusu i obiektywu. Na koncercie zdarza się, że aparat zostaje zalany wodą lub innym napojem, niekoniecznie bezalkoholowym. Szkoda by było tracić sprzęt w wyniku takiego zdarzenia. Jeżeli fotografujemy koncert plenerowy, lub jakiś festiwal – tu uszczelnienia będą niezbędne. Deszcz, wilgoć i błoto i kurz to rzeczy, których nasz aparat zdecydowanie nie lubi.
Obiektyw
Nasz obiektyw musi być przede wszystkim jasny. Nie ma sensu iść na koncert z kitowym szkłem o świetle f/3.5 – 5.6. Jeżeli nie chcemy wydać na obiektyw fortuny, warto kupić standardową „stałkę” o ogniskowej 50mm i świetle f/1.8. Jest to przeważnie jeden z najtańszych obiektyw w ofercie każdego producenta, przy czym jest bardzo jasny i na koncercie na pewno się sprawdzi.
Na pewno staniemy przed wyborem – zoom czy stałka. Obiektyw zmiennoogniskowy da nam uniwersalność - na scenie dzieje się dużo i dobrze jest mieć możliwość szybkiej zmiany ogniskowej. Z drugiej strony najjaśniejsze zoomy oferują światło f/2.8, co może się okazać zbyt słabą wartością. Z kolei stałoogniskowy obiektyw zapewni nam dobre światło (f/1.4 – f/1.8), ale nie da uniwersalności zooma. Wybierając stałkę musimy liczyć się z tym, że na pewno stracimy część kadrów, ale te, które nam wyjdą prawdopodobnie będą o klasę lepsze niż kadry z zooma. Jak napisał w komentarzu jeden z Czytelników – „zoom jest łatwiejszy w używaniu, ale trudniejszy w czarowaniu”. Najlepiej byłoby mieć zatem obiektyw zmiennoogniskowy, którym będziemy fotografować większość imprezy, oraz stałkę, którą wykorzystamy do urozmaicenia naszego reportażu.
Ogniskowe. Co wybrać – szeroki kąt, czy tele? Cóż, najlepiej jest dowiedzieć się, z jakiego miejsca będziemy mogli fotografować. Jeżeli uda nam się dostać na „fosę”, czyli wąski pas między sceną a barierkami, na pewno przyda nam się szeroki kąt i stałka z zakresu 35-50mm do ciaśniejszych portretów muzyków. Jeżeli będziemy fotografować w plenerze, np. festiwal – na pewno przyda nam się obiektyw tele pokroju 70-200mm f/2.8. Ciekawym urozmaiceniem może być fisheye, szczególnie gdy uda nam się dostać pod samą scenę, bowiem ten obiektyw wymaga fotografowania z bliska.
Ostatnią ważną kwestią jest zabezpieczenie obiektywu. Koncerty często przypominają walkę o przetrwanie -stojąc tyłem do tłumu ni widzimy co się za nami dzieje. Dlatego zdecydowanie polecam nakręcenie na przód obiektywu filtra UV oraz zamocowanie na szkło osłony przeciwsłonecznej (tzw. tulipana)– pozwoli to uchronić delikatne soczewki w razie kontaktu z nadpobudliwym słuchaczem. Wszystkie niespodzianki weźmie „na klatę” filtr i osłona – a w końcu lepiej jest wydać kilkadziesiąt złotych na nowy filtr niż kilka tysięcy na nowy obiektyw.
Lampa błyskowa
Temat lampy jest bardzo złożony i tak naprawdę wszystko zależy od organizatora koncertu. Na niektórych imprezach można jej używać do woli, na niektórych tylko podczas 1-2 piosenek, a na niektórych wcale. Jeżeli nasz aparat daje bardzo dobre zdjęcia z wysokiego ISO radziłbym zrezygnować z lampy. Jej światło zawsze zabiera trochę klimatu koncertu – trzeba mieć naprawdę spore doświadczenie, żeby błyskać w taki sposób, żeby flesza „nie było widać”. Przeważnie fotograf widząc zdjęcie jest w stanie powiedzieć, czy było ono świecone, czy nie.
Jeżeli wiemy, że będzie można błyskać i będziemy mieć dostęp do sceny – warto wyposażyć się w lampy zdalnie sterowane, lub specjalne nadajniki, które umożliwią nam zdalne błyskanie. Da to całe spektrum nowych możliwości, jak chociażby błysk w kontrze, gdzie lampa stoi na statywie skierowana w naszą stronę, a przed nią znajdzie się fotografowany muzyk. Możemy dzięki temu uzyskać ciekawe efekty w postaci obrysu sylwetki.
Co warto wziąć na koncert
Paradoksalnie, najbardziej przydatne mogą okazać się stopery do uszu. Fotografując pod sceną znajdujemy się w miejscu, gdzie jest na sali najgłośniej, zatem warto zadbać o uszy. Na pewno przyda nam się także zapasowa karta pamięci i dodatkowa bateria. Dobrze jest też zaopatrzyć się w wygodną torbę lub plecak na sprzęt – koncert może trwać kilka godzin, a sprzęt mamy ciągle na ramieniu. Dodatkowo torba lub plecak musi mieć możliwość łatwego dostępu do wewnętrznej komory – musimy mieć możliwość np. szybkiej zmiany szkła. Czas leci, a kadry uciekają - na koncercie liczy się każda sekunda.
Kwestie organizacyjne
Żeby fotografować na dużym festiwalu musimy niestety zdobyć akredytację. Jeżeli działamy na własną rękę, może się to okazać niemożliwe – organizatorzy niechętnie wpuszczają pod scenę amatorów. Dużo łatwiej jest zdobyć akredytację jeśli pracujemy dla jakiegoś magazynu lub portalu muzycznego. Publikując w takich miejscach relację z koncertu zapewniamy rozgłos organizatorom i muzykom, a to jest dla nich najważniejsze. Jeżeli nie jesteśmy związani z żadnym wydawnictwem, a chcemy spróbować fotografii koncertowej – warto wybrać się na mniejsze koncerty w klubach. Często można tam fotografować pod samą sceną bez żadnych pozwoleń. Jeżeli przed koncertem skontaktujemy się z muzykami lub organizatorem – możliwe, że uda nam się fotografować na specjalnych warunkach, bez żadnych ograniczeń. Czasami uda nam się dostać na backstage, gdzie też jest co fotografować. Także wszystko zależy od skali koncertu. Niemniej jednak zawsze warto jest napisać maila do organizatora – w najgorszym wypadku nie dostaniemy odpowiedzi, ale spróbować zawsze warto.
Dobra rada na koniec
Zawsze, ale to zawsze, fotografujcie koncerty w formacie RAW. Warunki świetlne na koncertach to ogromne wyzwanie dla aparatu, więc warto mieć w zapasie surowy plik z matrycy, dzięki któremu możemy uratować źle naświetlone kadry. Tryb RAW umożliwia nam znacznie większe pole manewru przy obróbce zdjęcia – możemy łatwo zmienić balans bieli, ekspozycję, oraz wyeliminować szumy. Kto raz spróbował RAWów ten niechętnie wraca do JPGów. Należy tylko pamiętać, że plik RAW zajmuje nawet 10x więcej miejsca niż JPG – warto więc zaopatrzyć się w pojemne karty pamięci.
Zdjęcia w artykule są mojego autorstwa.