Curiosity, niczym Windows, wchodzi w tryb awaryjny
Komputer, niezależnie od tego czy jest to twój laptop, smartfon, serwer na giełdzie papierów wartościowych, czy też kosmiczny kalkulator, to wciąż maszyna, podatna na awarię. Przekonuje się o tym NASA, która zmuszona była wstrzymać badania Czerwonej Planety przez Curiosity.
- Amerykańskie komputery, rosyjskie komputery, co za różnica! I tak wszystkie robią na Tajwanie! – krzyczał kosmonauta Andropow w filmie Armageddon, kiedy w kulminacyjnej scenie komputer pokładowy wahadłowca kosmicznego odmówił posłuszeństwa. Film świetny (mimo iż głupi jak diabli), a scena idealnie wpasowuje się w nasze postrzeganie komputerów. Praktycznie zawsze, prędzej czy później, ich oprogramowanie wystawia naszą cierpliwość na próbę. Od problemów z synchronizacją poczty aż do zawieszenia się całego komputera. Każdy kiedyś trafił na „buga”. To samo spotkało łazik Curiosity.
W tej chwili łazik wstrzymał swoją podróż i badania, na polecenie centrali z Ziemi. Problem z komputerem wywołał niemały niepokój w amerykańskiej agencji kosmicznej. Na szczęście same badania i losy misji, przynajmniej na razie, nie są zagrożone. Inżynierowie NASA, przy projektowaniu łazika, doskonale zdawali sobie sprawę, że nie są w stanie wysłać technika w razie awarii. Curiosity więc operuje na drugim, zapasowym komputerze, w czasie gdy informatycy analizują problem z pierwszym komputerem.
Szczegóły awarii nie są znane, a przynajmniej nie są wyszczególnione w informacji prasowej, opublikowanej przez Jet Propulsion Laboratory należącego do NASA. Wiadomo tylko, że ma ona związek z pamięcią flash, z której korzystał obecnie wyłączony główny komputer i z jej adresowaniem. Usterka wyszła na jaw w momencie, w którym komputer nie przeszedł w stan uśpienia, zgodnie z harmonogramem.
Co robimy w przypadku problemów z komputerem? Uruchamiamy go ponownie. To samo wykonali technicy NASA. Jak się domyślam, to ujęcie procedury w dużym uproszczeniu, jestem przekonany, że owo „ponowne uruchomienie” wymaga kilku zabezpieczających czynności. Ale obecnie Curiosity się, w dużym uproszczeniu, bootuje, włączając po kolei swoje kolejne podsystemy.
NASA planuje od teraz, na wszelki wypadek, operować na komputerze zapasowym. Komputer główny będzie teraz diagnozowany, bo to on ma od teraz pełnić rolę tego zapasowego.
Curiosity, na szczęście, nic poważnego nie dolega. Łazik melduje się poprawnie drogą radiową, zgodnie z harmonogramem. Obecnie jednak nie przesyła żadnych informacji na temat swoich obserwacji i badań, a tylko standardowe komunikaty na temat swojego stanu.
Curiosity ma wrócić do pracy już za kilka dni. Aktualnie zajmuje się analizą składu chemicznego pyłu marsjańskiego.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.