YouTube łamie własne zasady, by ratować ludzkie życie
Y
Na najpopularniejszym portalu społecznościowym w Internecie w kategorii wideo, pojawił się zwiastun kolejnego filmu kinowego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jawnie obraża on proroka Mahometa. Sam zwiastun trwa aż 14 minut, promuje film pod tytułem Innocence of Muslims.
Zwiastun umieszczono w lipcu i niewiele osób zapewne by zwróciło na niego uwagę, gdyby nie materiał wyemitowany przez egipską telewizję. W niektórych krajach zawrzało. Szczególnie tych, które są wyjątkowo niestabilnie polityczne i które są już lub dążą do szariatu. Protesty rozpoczęły się w Libii i Egipcie, Jemen również wyraził swoje, ujmując to delikatnie, niezadowolenie. Sytuacja stała się na tyle poważna, że sam prezydent Obama zwrócił się do Google’a, do którego YouTube należy, by poświęcił tej sprawie należytą uwagę.
Jest jednak pewien problem. Zwiastun nie łamie żadnego prawa amerykańskiego. Nie łamie też zasad opisanych w regulaminie YouTube. Co właściwie więc jest z nim nie tak? Otóż przedstawia on Mahometa jako kobieciarza, który również nie ma nic przeciwko spółkowaniu z nieletnimi. Świat ortodoksyjnego odłamu Islamu żąda krwi.
I tu pojawia się problem. Smaczna, lub nie, to wciąż satyra. Dobry smak powinien być oceniany co najwyżej przez krytyków. Każdy powinien mieć prawo do durnych, nieśmiesznych żartów. Z drugiej jednak strony, w krajach wyżej wymienionych zaczęło się robić nieciekawie. Czy ludzkie życie jest ważniejsze od wolności słowa? Jeżeli tak, to jak uszanować tych, którzy za nią swoją krew przelali. Jeżeli nie, to kto chce mieć krew na rękach?
YouTube postanowił złamać swoje zasady i ukryć film przed wybraną widownią. Wybrał najbardziej dyplomatyczne wyjście z sytuacji. Materiały dotyczące Innocence of Muslims są dalej dostępne na portalu za wyjątkiem widzów z Libii i Egiptu. Ci nie mają do niego dostępu.
- Ciężko pracujemy, by stworzyć społeczność, w której każdy czuje się zadowolony i która pozwala na wyrażanie różnych opinii. To może być wyzwaniem, ponieważ coś, co jest dopuszczalne w jednym kraju, może być obraźliwe w innym. Ten klip, który jest ogólnodostępny w Sieci, nie łamie naszego regulaminu, więc pozostanie na YouTube – czytam w informacji prasowej od YouTube. Niestety, nie ma w niej ani słowa o wyłączeniu klipu w Libii i Egipcie.
Ciężko mi ocenić całą sytuację. Sercem jestem za wolnością słowa za wszelką cenę. Uważam, że tego typu prewencyjna cenzura, nawet jeżeli w dobrej wierze, może doprowadzić w przyszłości do tej, za którą stoją wyłącznie złe zamiary. Z drugiej jednak strony, nie miałbym odwagi podpisać się imieniem i nazwiskiem pod tą opinią, gdyby od niej zależało, czy ludzie wyjdą na ulicę i zaczną się mordować. Na dodatek ciężko mi się wypowiadać na temat socjologiczny, który jest mi obcy, a jest nią kultura Islamu.
Będę z uwagą czytał wasze komentarze.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.