REKLAMA

Jedna rada dla Nokii.

20.07.2012 19.03
Jedna rada dla Nokii.
REKLAMA
REKLAMA

W ostatnim czasie więcej miejsca poświęcano w mediach Nokii w związku z publikacją kwartalnych wyników sprzedażowych. Jaka jest sprzedaż smartfonów Nokii każdy widzi: zaledwie 10 milionów przy 50 milionach Samsunga w identycznym okresie sprzedażowym. Patrząc wstecz na to jakim gigantem była Nokia można dojść do wniosku, że los to przewrotna kochanka, która w jednym momencie tuli by za chwilę zabrać całą kołdrę i wykopać na podłogę. Podczas gdy znakomita większość „szpecyjalystów” wróży ciężkie czasy dla Finów, ja zastanawiam się dlaczego Nokia nie wykorzystała potencjału który nadal drzemie w Windows Phone oraz marce Lumia.

W mojej opinii Nokia popełniła błąd w targetowaniu. Naturalnym posunięciem było skierowanie działań promocyjnych na krąg osób, które powszechnie nazywa się „early adopters” czy „trendsetters”. Nokia chciała wykorzystać system poleceń działający w kierunku od osób lepiej technologicznie zorientowanych do osób szukających fachowej porady w wyborze nowego telefonu. To do tych osób został skierowany pierwszy produkt z serii Lumia, najbardziej zaawansowany telefon z WP na pokładzie w momencie swojej premiery. Ale powiedzmy sobie szczerze: jaki odsetek rynku stanowią takie osoby i jak silny jest ich rzeczywisty wpływ na otoczenie? Jak pokazało życie: niewystarczający. Nokia zaczęła od wykreowania rodziny Lumia na silną markę mającą w przyszłości stanąć w szranki z marką Galaxy od Samsunga czy linią Xperia od Sony na początek. I nie ma w tym nic złego, nie brak tu żadnej logiki i jest to całkiem zmyślny marketing.

Ja skromnie uważam się za osobę zorientowaną technologicznie ale wiem, że smartfon z WP7 na pokładzie nie jest dla mnie. Co nie znaczy, że nie byłbym skłonny go polecić innym osobom. Na codzień używam Androida i przez te parę lat wsiąkłem dość mocno w ekosystem Google, korzystam z dość dobrego smartfona, któremu obecne Windows Phone’y nie dorównują możliwościami. Ale nie oznacza to że uważam WP7 za zło i ścierwo. Windows Phone to system dopracowany, działający stabilnie na dość ubogich jak na dzień dzisiejszy wymaganiach sprzętowych, który pozwala na komfortową pracę. Jest on w porównaniu z innymi systemami „zasiedziałymi” na rynku dość młody i stąd bierze się brak mojej miłości do niego: jest on bardzo minimalistycznym systemem (zarówno w wyglądzie jak i w mnogości funkcji) oraz nie pozwalana nie zwiększoną personalizację, ale to raczej kwestia zamkniętego systemu.

Jeśli cofniemy się dekadę wstecz do polskich realiów Nokia była najpopularniejszą marką wśród klientów (zresztą nie tylko w Polsce). Kolejne modele były kupowane w ciemno przez rzeszę odbiorców na podobnej zasadzie jak dzisiaj dzieje się to z produktami Apple. I podobnie jak klienci Apple była to w większości zadowolona grupa odbiorcza. O najpopularniejsze telefony sprzedane przez Nokię w Polsce: Nokia E51 (grubo ponad milion szt.) oraz Nokia 6300 (niecały milion szt.) klienci do dzisiaj wypytują po komisach lub szukają na Allegro. A potem przyszli Apple i Android i zabrali Nokii klientów, a ona wcale jakoś specjalnie nie walczyła, wszyscy wielcy ówcześnie producenci uznali że „te dotykowe ekrany” to tylko chwilowa moda. Nokia zaczęła gonić poniewczasie ale było już za późno. Dopiero po kilku latach pojawił się produkt, którym Nokia może skutecznie zawalczyć o klienta: marka Lumia. Tylko jak to zrobić?

Jeśli popatrzymy jaki odsetek w 50 milionach sprzedanych sztuk Samsunga zajmuje rodzina Galaxy S, to powiedziałbym, że będzie to jakieś maksymalnie 30-40 procent. A co z resztą? Telefony ze średniej i niskiej półki, to te wszystkie Galaxy Gio, Mini, Y i im podobne sprzedawane w salonach naszych operatorów za symboliczną złotówkę do umowy. I powtórzę za Maćkiem Gajewskim: low-end to jedyna szansa dla Nokii na odniesienie sukcesu sprzedażowego marki Lumia. Pierwszym błędem było o wiele za późne wprowadzenia low-endowej Nokii 610. Drugim błędem było to, że był to tylko jeden model, który miał cenowo rywalizować z tanimi Androidami (tak, liczba mnoga). Po trzecie: wspomniane wcześniej targetowanie. Dlaczego nie wyciągnięto ręki do obecnych klientów Nokii, do osób dalej miętoszących po kieszeniach wysłużone ficzerfony z logiem upadającego Fińskiego giganta? Jeśli mogę przywołać do tablicy wymyśloną przez Ewę Lalik na potrzebę takich dywagacji Panią Zosię: twierdzę, że droga p. Zosia łatwiej poradziła by sobie z obsługą najtańszej Lumii, którą dostałaby za złotówkę do umowy, niż z pierwszym z rzędu low-endowym Androidem. Dlaczego ma się męczyć na telefonie z zamulającym Androidem, skoro Lumia z gorszą specyfikacją śmiga aż miło. Odpalam telefon, sprzedawca mi go konfiguruje i używam: na ekranie głównym mam kafle, które kierują mnie do danej funkcji, jeśli czegoś nie ma to wchodzę do menu gdzie wszystko jest przejrzyście ułożone i zapisane wygodną dla oka czcionką, jeśli trzeba coś zmienić to panel ustawień jest najbardziej intuicyjnym z jakim miałem przyjemność obcować. I tyle, żadnej większej filozofii: proste sklonowanie taktyki Samsunga poprzez poszerzenie oferty Lumia o większą liczbę nieznacznie różniących się od siebie specyfikacją tanich modeli.

A skoro już jesteśmy przy tanich telefonach to część druga mojej rady: Nokio skasuj linię Asha bo wbrew swojej nazwie jest w przeważającej większości beznadziejna. Każda najtańsza Lumia wyciera dowolną Ashą podłogę bez zadyszki a jeśli przekonamy panią Zosię do Lumii to linia Asha traci swoją rację bytu.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA