REKLAMA

Głosy przepowiadające rychły zmierzch czytania na papierze należy traktować z przymrużeniem oka - Mikołaj Małaczyński, Legimi.com

05.06.2012 16.55
Głosy przepowiadające rychły zmierzch czytania na papierze należy traktować z przymrużeniem oka – Mikołaj Małaczyński, Legimi.com
REKLAMA
REKLAMA

Legimi.com to młoda polska księgarnia e-booków. Firma istnieje na rynku dopiero od kilku lat, ale już dłuższego czasu przy wsparciu Speed Up Group oraz dotacji unijnych z sukcesami realizuje kolejne projekty związane z czytnikami książek. O szczegółach ich realizacji oraz o rozwoju spółki rozmawiałem jednym z współwłaścicieli Legimi, Mikołajem Małaczyńskim.

Ostatnio częściej niż w Polsce bywacie w różnych zakątkach świata. Jak podróże wpływają na rozwój waszego projektu?

Poszerzają horyzonty, ale i skutkują nowymi projektami. Oczywiście obserwujemy uważnie, co dzieje się między Bugiem a Odrą, ale jednocześnie poszukujemy inspiracji i kontaktów biznesowych na całym świecie, rozmawiając z przedstawicielami interesujących nas branż. Nie wszystko da się zrobić siedząc za biurkiem.  Efektem ostatnich podróży jest nawiązanie bezpośredniej współpracy z producentem elektroniki. Dzięki temu w połowie kwietnia wprowadziliśmy do sprzedaży wielofunkcyjny tablet Dante z Androidem najnowszej generacji (4.0), umożliwiający nie tylko czytanie e-książek, ale i korzystanie z całej gamy innych funkcji. Moglibyśmy oczywiście kupić sprzęt u europejskiego resellera, ale dzięki przyjętej koncepcji mogliśmy zindywidualizować produkt, a także wynegocjować odpowiednio niższe ceny dla naszych klientów. Błyskawiczna sprzedaż pierwszej partii i dobre recenzje w mediach pokazują, że był to słuszny krok.

Na początku Legimi działało tylko jako aplikacja wspierająca czytniki e-booków. Jak mocno rynek zweryfikował wasze plany?

Stosunkowo szybko. Polski rynek, szczególnie teraz, gdy wciąż hasło „kryzys” zniechęca do zwiększania wydatków na, jakby nie patrzeć, rozrywkę, nie daje szansy podmiotom skupiającym się na e-czytnikach. Zdecydowanie większy potencjał mają tablety i, co niektórych może wciąż dziwić, smartfony. Wystarczy porównać dane dotyczące liczby tych urządzeń w Polsce i nie patrzeć ślepo na rynek choćby amerykański, rządzący się zupełnie innymi prawami. Mało kto w Polsce będzie kupował kosztujące kilkaset złotych urządzenie, służące praktycznie tylko do czytania.

Ilu użytkowników korzystało z waszego serwisu nim zdecydowaliście się na zmianę kierunku działania?

Mieliśmy ok. tysiąca pobranych aplikacji na czytnik. Z jednej strony byliśmy start-upem na bardzo wczesnym etapie rozwoju, więc nie zdążylismy jeszcze na dobre zaistnieć w świadomości klientów i rynku, ale z drugiej ta szybka konstatacja konieczności zmiany strategii wyszła na dobre. Efekty zauważyliśmy niemal od razu, a obecna sytuacja tylko utwierdza nas w przekonaniu, że podjęliśmy słuszną decyzję.

A jak sytuacja wygląda teraz? Ile osób pobrało wasze aplikacje na urządzenia mobilne? Ilu użytkowników korzysta z waszych usług?

Obecnie mamy odnotowanych kilkanaście tysięcy pobrań aplikacji na smartfony, tablety (zarówno iOS, jak i Android oraz Windows Phone), jak i czytnik. Natomiast liczba aktywnych użytkowników Legimi wynosi ponad 10 tys. Dla nas najważniejsze jest, że liczba ta bardzo dynamicznie i systematycznie rośnie. Pod koniec maja wprowadziliśmy do oferty kilka tysięcy nowych tytułów, w tym książki w coraz popularniejszym wśród polskich czytelników formacie MOBI. To powinno przełożyć się zarówno na liczbę zarejestrowanych użytkowników, jak i sprzedaż.

Czytanie w chmurze czy czytanie pod chmurką? Myślisz, że e-czytniki wyprą papierowe książki, czy może będą ich uzupełnieniem w elektronicznym świecie?

Moim zdaniem w perspektywie kilku, a nawet kilkunastu lat nie wyprą. Nawet poszerzając zakres urządzeń do czytania o tablety, smartfony i cokolwiek, co jeszcze zostanie wymyślone w najbliższych latach. Oczywiście proporcje będą się sukcesywnie zmieniać, niemniej jednak wszelkie głosy ‚eksperckie’, przepowiadające rychły zmierzch czytania na papierze należy traktować z lekkim przymrużeniem oka. Szczególnie biorąc pod uwagę kraje takie jak Polska, które nie są w światowej awangardzie informatyzacji i, mówiąc ogólniej, rozwoju gospodarczego.

Czym jest „Text to speech”?

To funkcja umożliwiająca odsłuchania dowolnego fragmentu książki, której akurat nie możemy czytać. Usługa jest w pełni zsynchronizowana z chmurą, więc niezależnie od tego, na jakim urządzeniu czytaliśmy wcześniej, rozpoczynając odsłuch na innym zaczniemy w momencie, w którym skończyliśmy. Pierwsze 5 minut w danej sesji jest bezpłatne, za kolejne trzeba wnieść niewielką opłatę. Zastosowaliśmy najlepsze z możliwych rozwiązań, czyli niewymagający rekomendacji syntezator mowy Ivona.

Czego możemy spodziewać się po waszym zespole w przeciągu następnych 12 miesięcy?

Na pewno będziemy kontynuować sprzedaż tabletu Dante, który bardzo dobrze łączy w sobie walory ekonomiczne i funkcjonalne. Było już czytanie w chmurze, text-to-speech, aplikacja na Windows Phone, teraz MOBI i książki zabezpieczone watermarkiem zamiast DRM. Planujemy kolejne wdrożenia, zarówno związane z prowadzoną przez nas sprzedażą e-publikacji, jak i naszą działalnością  na rzecz największych polskich firm w branży e-commerce. Najciekawszy projekt szykujemy jednak  w drugiej połowie roku. Na tym etapie jednak więcej nie mogę zdradzić.  

Czyli bez problemu do końca roku osiągniecie próg rentowności?

Tak, nasza obecna sytuacja nawet przy ostrożnych szacunkach daje nam niemal pewność, że pod koniec roku osiągniemy rentowność. Myślę, że to całkiem niezły wynik jak na firmę działającą dopiero trzeci rok. Zaznaczyć należy, że sprzedaż eksiążek to tylko jeden z elementów naszej działalności. Dzięki temu, że stworzyliśmy zespół wysokiej klasy specjalistów IT, świadczymy usługi dla wielu podmiotów, nie tylko tych kojarzonych z rynkiem e-publikacji.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA