T-Mobile podjęło rękawicę rzuconą przez Play
Podziwiam sprawność operacyjną T-Mobile. Dobę po tym jak Play zaatakował rynek ofertą bez limitów za 79 zł, większy konkurent wyprowadził kontrę i ukradł większą część marketingowego rozgłosu, jaki rozpętał Play. A wszystko z korzyścią dla klientów. Okazuje się że mimo narzekań telekomów, wciąż możliwe są naprawdę spore obniżki cen usług.
T-Mobile Frii (akurat nazwa jest naprawdę kiepska) to niemal bliźniacza oferta do Formuły 4.0 Play zaprezentowanej w środę. Ramowe warunki są te same – za 79 zł dostajemy nielimitowane rozmowy ze wszystkimi sieciami, nielimitowane wiadomości SMS i MMS. Gdy pominąć różnice w wielkości pakietu danych (w T-Mobile 2 GB), oferty są po prostu takie same.
T-Mobile twierdzi, że pracowało nad Frii od pewnego czasu. Trudno jednak uwierzyć w przypadkowość terminów i przedstawienie oferty dzień po konkurencji. Bardziej prawdopodobne jest, że Play uderzył w środę tak mocno, że w siedzibie T-Mobile szybko wezwano wszystkie ręce na pokład i w ciągu 24 godzin dopięto szczegóły nowej oferty. Nawet jeśli rzeczywiście T-Mobile pracował nad nią wcześniej, to jest to tempo imponujące. Jak do tej pory reakcje konkurentów na ruchy konkurencji trwały co najmniej kilka tygodni. T-Mobile tym samym pokrzyżował część śmiałych planów Play, który chce jak najwięcej wycisnąć z rynku w ostatnim roku w którym korzysta z korzystnych, asymetrycznych stawek za zakańczanie połączeń (MTR). Obaj operatorzy walczyli wczoraj o pojedyncze godziny. T-Mobile robił wszystko, by jego oferta Frii trafiła do salonów wcześniej niż oferta Play. Z kolei Play przyspieszył jej wprowadzenie, byle tylko nie rozpocząć sprzedaży później niż konkurent.
Play zapowiedział, że Formuła 4.0 może oznaczać pozyskanie nawet 5 mln nowych klientów. Polska Telefonia Cyfrowa, operator PTC, mówi że jego taka sama oferta przyciągnie ok. 500 tys. nowych abonentów. Prawda leży pewnie gdzieś pośrodku. I choć obie oferty są bardzo konkurencyjne, to nie wywrócą rynku do góry nogami.
Abonament 79 zł nie jest niski, a obie oferty ograniczają się tylko do karty SIM. Telefon trzeba mieć własny. Paczki danych w Play są małe, tylko 200 MB miesięcznie, i to płatne. Pakiet danych dostajemy za darmo tylko przez pierwszy miesiąc (potem za 7 zł). Podobnie w przypadku połączeń na numery stacjonarne. Przez pierwszy kwartał za darmo, potem płatne (tak samo w T-Mobile). Czyli korzystanie z tych przełomowych (?) ofert czy dołożenie do nich dodatkowych usług, jak transfer danych, oznaczać będzie, że na wydatki na telefon co miesiąc wyniosą co najmniej 100 zł. Pytanie, jak duży jest rynek takich abonamentów, pozostaje nierozstrzygnięte. I choć wesoło jest widzieć dużych operatorów walczących o to, czyja oferta trafi prędzej do sprzedaży, to tak naprawdę nie ma to wielkiego znaczenia. Pierwszeństwo i wyprzedzenie konkurencji o kilka godzin ma może znaczenie symboliczne i liczy się dla działów marketingu, ale nie tworzy absolutnie żadnej wartości dla klienta, który – jak zawsze musi przebijać się przez masę zastrzeżeń typu „dziś darmo, ale za trzy miesiąca już zapłacisz, więc tak naprawdę nie za darmo” i to, co napisano drobnym druczkiem.
Bardzo ciekawe, jak na ruchy Play i T-Mobile zareaguje Polkomtel i Plus oraz Orange. Wojciech Jabczyński, rzecznik Orange i Grupy TP z rezerwą wypowiedział się na firmowym blogu o ofercie Play, słusznie wskazując na jej słabości (m.in. brak telefonu). Wydaje się, że konkurenci chcąc czy nie, będą musieli na te oferty jakoś odpowiedzieć. Marzą mi się np. abonamenty na rozmowy głosowe no limits za 49 zł, bez żadnego pakietu danych, który można dokupić np. za 10 zł.
Oferta nielimitowana z telefonem w T-Mobile to już 109 zł miesięcznie.