Padnie 100 włoskich gazet? No i co z tego?
Grecy, Hiszpanie, Włosi - ci członkowie Unii Europejskiej o prawdziwie południowej naturze (kto kiedyś zasmakował współpracy z przedstawicielami tych nacji, to dobrze wie o co chodzi...) mają najwięcej ekonomicznych problemów związanych z najnowszą falą światowego kryzysu gospodarczego. Odciska on swoje piętno na bez wątpienia wszystkich aspektach życia, także tego medialnego. Włosi, którzy od lat szczycą się bardzo silnymi mediami drukowanymi, najprawdopodobniej stracą blisko 100 gazet i czasopism. To dlatego, że rząd włoski zdecydował się na wycofanie subsydiów dla większości z nich.
To decyzja byłego kontrowersyjnego premiera Włoch, Silvio Berlusconiego, który notabene sam jest wielkim magnatem medialnym kontrolującym największe media telewizyjne w swoim kraju (ale nie posiadającym udziałów w wydawnictwach prasowych), która podtrzymana została przez jego następcę, Mario Montiego. Chodzi o zmniejszenie finansowego wsparcia dla gazet ze 170 mln euro rocznie do zaledwie 53 mln. Dla większości gazet, które do tej pory otrzymywały subsydia oznacza to zagładę. Szykują się więc do strajku, jak chociażby przedstawiciele lewicowego dziennika "Liberazione", w proteście przeciwko cięciom.
Czy jest czego bronić? Taki "Liberazione" ma nakład ok 5 tys. egzemplarzy, co w kraju z 60 mln obywateli jest wręcz śmiesznie mało. Podobnie ma się biznes innych gazet, których wsparcie chce wycofać włoski rząd. Inne dość znane tytuły: "L'Unita", czy "Il Manifesto" (popularny dziennik katolicki) mają niewiele większe nakłady i również padną ofiarami cięć. Uchowają się tylko ci najwięksi, tacy jak "Corriere della Sera", czy "La Repubblica", którzy korzystają z ulg podatkowych, czy obniżek za usługi poczty państwowej.
I co z tego wynika, ktoś mógłby zapytać? Otóż to, że to kolejny przejaw tego, w jakim stanie jest dziś rynek prasowy i jak bardzo nie ma dla niego miejsca w obecnych realiach medialnych zdominowanych przez telewizję oraz internet. No bo dlaczego podatnicy w jakimkolwiek kraju mieliby utrzymywać media z pięciotysięcznym nakładem, gdy pierwsze z brzegu internetowe medium ma co najmniej kilkadziesiąt razy więcej odwiedzających w sieci?
Formaty gazetowe w kolosalnie szybkim tempie przejmowane są przez internet. Newsy? To już od dawna domena głównie internetu, a w następnej kolejności telewizji. Gazety są zawsze spóźnione o dzień, więc w poszukiwaniu informacji coraz częściej czyta je tylko ta garstka osób, która nie miała możliwości żyć w przestrzeni internetowej dzień wcześniej. Opinie? Tu już też coraz częściej wygrywa internet, a projekty takie jak Huffington Post, czy w Polsce Salon24, czyli projekty quasi blogowe nastawione na bardzo szeroką publiczność i tematykę podejmowanych tematów, powoli zaczynają zabierać gazetom także i tę domenę dyskursu medialnego.
Czy to nie znamienne, że jeden z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy w Polsce, Tomasz Lis, "robi" dziś nie nową gazetę, lecz właśnie serwis internetowy, na dodatek otwarcie mówiąc o wzorowaniu się na sukcesie Huffington Post? Dzięki takim postaciom wchodzącym na rynek internetowych mediów jak Lis szybko nastąpi zmiana w postrzeganiu tego, kim jest dziennikarz. Już wkrótce to dziennikarze internetowi będą tymi, którzy w Loży Prasowej (czy innych tego typu programach) podsumowywać najważniejsze wydarzenia. Synonimem dziennikarza będą osoby piszące w sieci.
Takich decyzji jak ta włoska należy dziś oczekiwać znacznie więcej. A dziennikarze z "Liberazione", zamiast barykadować drzwi redakcji, powinni się rozejrzeć za tym jak tu odnaleźć swoje miejsce w internecie.
Zdjęcie: bbc, macstories.net