Aplikacje dla Windows, które musisz mieć
Windows, w przeciwieństwie do konkurencyjnych systemów, tuż po instalacji to system ubogi. Dlatego wielu z nas szuka dodatkowych aplikacji, co przy braku zintegrowanego sklepu z aplikacjami jest tym bardziej utrudnione. Poniżej znajdziecie „niezbędnik Windowsiarza”, czyli minimalistyczny zestaw programów, które posiadać powinien każdy.
Niedawno na Spider’s Web mieliśmy wspaniały pokaz nagości. Ewa Lalik pokazała nam swoje najintymniejsze oblicze… prezentując swój niezbędnik do przeglądarki Chrome. Pójdę w jej ślady, aczkolwiek nawet nie śmiem tak kusić, jak nasza szanowna Pani Redaktor. Nie jest to przegląd najfajniejszych aplikacji, dzięki którym rozszerzymy i tak już rozbudowane możliwości naszego komputera. To wybór takich programów, bez których właściwie nie mamy co robić przed komputerem z Windowsem. Taki szwajcarski scyzoryk, do samodzielnego zmontowania, od Spider’s Web. By nasz Windows choć trochę dorównał funkcjonalnościom OSX czy Ubuntu „out-of-the-box”.
Nie pogniewam się, jeśli sami zaproponujecie dodatkowe, waszym zdaniem, niezbędne aplikacje dla Windows. A może któryś z moich wyborów nie był zbyt trafny? Windows to system, dla którego jest zylion programów. Chętnie poznam wasze typy. Kto wie, może mnie do czegoś przekonacie. No ale, bez zbędnego dalszego lania wody, oto lista programów do zainstalowania po każdym formacie dysku. Jeden warunek, limitujący te zestawienie: wszystkie aplikacje są darmowe.
Adobe Flash Player, Java, Silverlight, QuickTime – przeglądarkowy niezbędnik
Możemy go kochać, ignorować lub nienawidzić, ale faktem jest, że mnóstwo witryn wciąż opiera się na Flashu. Znam kilku „hejterów”, którzy z premedytacją unikają tej wtyczki, ślepo wierząc w HTML5. Dla mnie to bzdura. Korzystać z okrojonego Internetu w imię… no właśnie, czego? Mój czteroletni laptop z wydajnością Flasha nie ma problemów. Ktoś słyszał o jakimś włamaniu przez wtyczkę flashową? Nie wygłupiajmy się więc… to samo tyczy się Silverlighta. Java z kolei przyda się nam, jeżeli będziemy chcieli skorzystać z niektórych aplikacji webowych starszej generacji. Popularny serwis z grami Kurnik.pl, a nawet wiele sklepów z muzyką i książkami wymaga Javy do poprawnego działania.
Windows samodzielnie nie potrafi odczytywać plików PDF. Gdyby potrafił, pewnie skończyłoby się to kolejnym pozwem antymonopolowym. Kiedyś modny był Foxit Reader, z uwagi na to, że oficjalny czytnik to był jakiś koszmar. Zajmująca niewiarygodną ilość miejsca krowa, która się wieszała. Na szczęście, to już przeszłość. Adobe w znaczny sposób poprawiło Readera, czyniąc alternatywy nieco bezsensownymi.
PDF-y już mamy, czas na e-booki. Calibre nadaje się do tego idealnie. Darmowy i lekki, służy nie tylko za ich czytnik, ale również za całe centrum ich zarządzania. Książki opisywać, eksportować do danych formatów, wysyłać na smartfony, lub po prostu je czytać. Cokolwiek nie wymyślisz, dotyczącego e-booków, Calibre to potrafi. I jest dość proste w obsłudze.
Microsoft, zapewne obawiając się pozwów antymonopolowych, zmusza nas do pobrania części komponentów Windows, zamiast umieszczać je na płycie instalacyjnej systemu. A szkoda, bo tak jak niektóre programy są zupełnie zbędne, tak część jest bardzo przyzwoita. Na pakiet składają się komunikator Messenger (obsługuje swoją sieć i facebookową), bardzo przyjemna aplikacja do prostej edycji i zarządzania zdjęciami, program do edycji filmów Movie Maker, Windows Live Mesh to synchronizowania treści między komputerami poprzez SkyDrive’a, edytor tekstu, centrum zarządzania bezpieczeństwem rodzinnym i bardzo fajny klient pocztowy.
Aplikacja z cyklu „nie cierpię jej, ale muszę ją mieć”. Zgaduję, że wielu z was, podobnie jak ja, wciąż ma grupkę znajomych, z którą można się skontaktować jedynie poprzez numer Gadu-Gadu. Aplikacja ta jest ciężka i niewygodna, ale tylko ona obsługuje wszystkie funkcje sieci GG. Jeżeli wam na tym nie zależy, polecam znaleźć alternatywny komunikator (WTW!).
Dołączony do Windows Internet Explorer stał się, od wersji dziewiątej, naprawdę dobrą przeglądarką. Lekki, zgodny ze standardami, wygodny i szybki. Niestety, wciąż nie wszystko działa na nim tak, jak powinno. Żyjemy w czasach, w których by móc całkowicie bezproblemowo przeglądać Internet, potrzebujemy więcej, niż jednej przeglądarki. Chrome wydaje się oczywistą alternatywą: oferuje to, co Internet Explorer, a oprócz tego dużo bardziej rozwiniętą synchronizację danych i bazę mega-przydatnych rozszerzeń.
Czy jest na sali ktoś, kto nie korzysta z Konta Google, zwłaszcza Gmaila? Tak myślałem. Google Talk to przyjemna, malutka aplikacyjka, dzięki której nie musisz włączać nowej karty w przeglądarce, by zamienić parę słów ze znajomym, który również korzysta z Konta Google. Jeżeli zdecydowaliście się na multikomunikator, mam dobre wieści: Gtalk opiera się o Jabbera, czyli na 99 procent wasz „alternatywny” program obsłuży tę sieć.
Domyślnie Windows potrafi obsłużyć wyłącznie archiwa typu ZIP i CAB. To w zupełności wystarcza do domowej archiwizacji danych. Niestety, to nieco za mało, jeśli chodzi o pobieranie treści z Internetu. Wiele archiwów upakowanych jest w formacie RAR czy 7z, zdarzają się też bardziej egzotyczne formaty. IZArc jest lekki, szybki, banalny w obsłudze i ładnie integruje się z powłoką Windows.
To niesamowite jak bardzo się ten program udał Microsoftowi. Nie dość, że jest za darmo, to jeszcze jest lekki, skuteczny i praktycznie bezproblemowy. Posiadam wciąż ważną licencję na Norton Internet Security 2012, skądinąd znakomity pakiet bezpieczeństwa. Na dysku jednak zainstalowana jest darmowa aplikacja Microsoftu. Działa w tle, jest bardzo lekka, aktualizowana za pomocą Windows Update… w tym momencie nie widzę potrzeby kupowania jakiegokolwiek programu antywirusowego. Chyba że potrzebujemy wyjątkowo zaawansowanych opcji, których ten program faktycznie nie posiada.
NapiProjekt
Z Sieci pobieramy różne filmy, niekoniecznie tylko pirackie. Wiele z nich jest rozprowadzanych za wiedzą i zgodą autorów przez sieci p2p. Jednak co, jeśli z naszym angielskim, niemieckim czy rosyjskim czy jeszcze innym jest nie za dobrze? Napiprojekt nie dość, że sam znajdzie napisy, to jeszcze spróbuje dopasować je do posiadanej przez nas kopii filmu.
A skoro już o filmach mowa, to ile razy, drodzy posiadacze Windows, zaśmiecaliście swój system kodekami? Nie jest to najlepszy pomysł. Kodeki wpływają na wydajność i stabilność pracy naszego komputera. Jeżeli są dobrze napisane, to wszystko jest w porządku. Ale jeśli zainstalujemy jakąś „paczkę”, to sami prosimy się o kłopoty. Rozwiązaniem problemu jest odtwarzacz, który nie wymaga instalacji dodatkowych kodeków. VLC obsługuje sam z siebie wszystkie ważne formaty wideo. Filmy HD działają płynnie i nie klatkują z uwagi na wsparcie dla akceleracji sprzętowej. Napisy są również wyświetlane bez problemu. Alternatywnie, jeżeli z jakichś przyczyn VLC wam nie odpowiada, polecam Media Player Classic Homecinema. Właściwie, to tej samej klasy aplikacje o podobnych możliwościach. Zapomnijcie o kodekach. Windows wam za to podziękuje.
Przez dłuższy czas muzykę odtwarzałem przez aplikację foobar2000. Jego ascetyczność mnie jednak wkurzała, aczkolwiek nie ukrywam – był wygodny. Potem przyszedł czas na AIMP-a, ale ten z kolei oferował bardzo kiepską bibliotekę multimediów. A potem odkryłem Zune’a, który mnie oczarował. Tego programu aż chce się używać. Działa szybko (interfejs renderowany jest z pomocą akceleracji sprzętowej), jest przepiękny a zarazem, co rzadko idzie w parze, jest najzwyczajniej w świecie wygodny. Ma kilka braków (brak wsparcia dla egzotycznych formatów muzycznych, jeśli ktoś takich używa), ale ten interfejs…
Czy ciąg dalszy nastąpi? Dajcie znać w komentarzach, czy tego typu notki na Spider’s Web mają sens. Jeżeli tak, to następnym razem przestanę być Kapitanem Oczywistym i pokażę wam kilka programów, które może niezbędne nie są, ale za to potrafią ułatwić życie i umilić czas.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.