REKLAMA

Jak Hanka Mostowiak stała się wczoraj na chwilę memem polskiego internetu

08.11.2011 14.32
Jak Hanka Mostowiak stała się wczoraj na chwilę memem polskiego internetu
REKLAMA
REKLAMA

Internet rządzi się swoimi prawami nie do końca związanymi z tym, co dzieje się w innych mediach. To co na zewnątrz oczywiście wciąż przedostaje się do sieci, ale coraz częściej widoczny jest odwrotny trend – internet sam kreuje własne tematy i sam decyduje o tym, co w danej chwili najważniejsze. Zbiorowa siła tego procederu jeszcze w Polsce nie jest wykorzystywana. Kto jednak wie, co stanie się niebawem.

Co się działo wczoraj? W telewizji, prasie, czy radiu przewijały się wiadomości o kryzysach, wypadkach, kłótniach polityków, czyli… to co na zwykle na co dzień w mediach tradycyjnych. Polski internet społecznościowy opanowała za to wczoraj… Hanka Mostowiak, czyli postać z serialu “M jak Miłość”. We wczorajszym odcinku serialu postać odtwarzana przez Małgorzatę Kożuchowską miała zginąć. To zainteresowało i rozbawiło ludzi w mediach społecznościowych, doprowadzając do prawdziwego wybuchu dyskusji, komentarzy i mniejszych/większych złośliwości. I choć boom na Hankę z pewnością minie tak szybko, jak się pojawił, to jednak zapewne coś po nim pozostanie – mem, który za jakiś czas przestanie kojarzyć się z Hanką Mostowiak i przybierze symboliczne znaczenie. Takie procesy można dziś obserwować z dnia na dzień. Internet przyspieszył wszystko, również zjawiska kulturowe.

Pamiętacie, jak w dzieciństwie i młodości słynne stawały się powiedzonka, odzywki, których dzieciaki używały jak kraj długi i szeroki? Zaczynało się gdzieś niewinnie, potem roznosiło niczym zaraza, choć przecież nie było to wcale proste i szybkie. Strategiczne role odgrywały tu odwiedziny u znajomych, kuzynów, babci w innym mieście, gdzie na podwórku można było bawić się z innymi dzieciakami. Tak podłapywało się nowe rzeczy, takie “na czasie” i przekazywało swoje. Po powrocie było się oczywiście przez chwilę gwiazdą i podwórkowym propagatorem nowych trendów! Powiedzonka, odzywki czy nowe wygłupy wchodziły w powszechne użycie środowiska.

Jednak nigdy nie odbywało się to na krajową (o światowej nie ma nawet co mówić) skalę, bo nie było takiej możliwości. Potem okazywało się, że na drugim końcu Polski rówieśnicy nie mają pojęcia o czym mówimy i co za dziwnych powiedzonek używamy. Teraz mamy łatwiej! Stwórz coś chwytliwego, wrzuć na kwejka, 9gaga i fejsa i licz na to, że: a) – jest to naprawdę chwytliwe i b) – będziesz miał trochę szczęścia i odpowiednie osoby podchwycą to w odpowiednim czasie. Jeśli warunki te zostaną spełnione, to temat rozprzestrzeni się z szybkością błyskawicy po całym internecie.

Tak stało się właśnie choćby z Hanką Mostowiak wczoraj – śmierć tej serialowej postaci stała się najgorętszym tematem weekendu. Strona na Facebooku “Hanka z M jak Miłość nie żyje” (zebrała prawie 280 tysięcy fanów, plasując się tym samym między O.S.T.R.’em a fanpejdżem operatora komórkowego Plus na 22 miejscu najpopularniejszych polskich stron. Pojawiło się wiele kopii a także inicjatyw typu “NIE dla pochowania Hanki Mostowiak na Wawelu”. Twitter w chwili emisji odcinka ze sceną śmierci zapełnił się tagiem #mjakmiłosc.

Jutro prawdopodobnie prawie nikt nie będzie pamiętał o całej sprawie. Może temat podchwyci jeszcze Pudelek i przerodzi się w drobnego mema, który przeżyje jakiś czas odrywając się w końcu od tematu-matki by następnie zniknąć w czarnej dziurze internetu. I tyle.

Tak samo było z Charliem Sheenem, który na moment zwrócił na sobie uwagę najpierw Twittera, a następnie całego medialnego świata. Tak było z dziesiątkami innych podobnych akcji. Te najlepsze przeżywają dłużej – stąd na przykład popularne powiedzonko “nie mogę Ci pomóc, jestem koniem”, które mało kto pamięta skąd się wzięło.

Hanka raczej nie przetrwa. Internauci szybko znajdą sobie inny emocjonujący i zabawny temat, który następnie błyskawicznie wyeksploatują. I stanie się on jeszcze bardziej komentowany, jeszcze głośniejszy i więcej osób weźmie udział w zabawie – bo w końcu internauci mają poczucie, że sami kreują trendy i nikt nie narzuca ich z góry.

A w przyszłości, gdy zrozumieją, jak wielką siłę mają może wspólnie zaczną robić coś bardziej zorganizowanego na masową skalę. Dziś po prostu nieświadomie pokazują, że internet rządzi się swoimi prawami.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA