Krótki żywot internetowego linka
Informacje i linki w sieci mają bardzo krótki żywot. Szybka komunikacja i nawał informacji wymuszają wyszukiwanie nowych dróg dotarcia. Media społecznościowe są wyśmienitym kanałem, jednak okazuje się, że mają duże wady. Żywotność linka na Facebooku i Twitterze jest bardzo krótka – około 3 godzin. Po tym czasie osiągają punkt, w którym zainteresowanie spada, a potencjalni odbiorcy prawdopodobnie już do niego nie dotrą.
Bit.ly, serwis specjalizujący się w analizowaniu statystyk linków zbadał ile czasu zajmuje osiągnięcie tak zwanego punktu „half-life”, czyli połowy wszystkich kliknięć w link. Po jego osiągnięciu klikalność nie urywa się nagle, ale gwałtownie spada. Dla Facebooka punkt ten osiągany jest średnio po 3,2 godziny, dla Twittera po 2,8 godziny. Najdłużej zajmuje to na YouTube, po aż 7,4 godziny, przy czym chodzi o linki umieszczane w opisach lub komentarzach.
Po tym krótkim czasie prawdopodobieństwo, że odbiorcy zobaczą informację z linkiem gwałtownie spada. Chociaż na media społecznościowe mówi się „nowy RSS”, to wymagają one innych zachowań. Odbiorca, który nie był online bardzo rzadko fatyguje się, by nadrobić wpisy/twitty sprzed kilku czy nawet kilkunastu godzin. Według analiz, tylko 7,5% fanów stron na Facebooku codziennie widzi wyświetlane posty. To bardzo ciekawe fakty pokazujące, jak daleka droga czeka jeszcze media społecznościowe zanim staną się niezawodnym narzędziem publikowania informacji.
Magicznie „curation” w wersji, jaką mamy teraz nic tu nie pomoże, bo zwyczajnie wymaga od odbiorcy dodatkowych aktywności typu znalezienie i zainstalowanie odpowiedniej aplikacji oraz nauczenie się jak jej używać. „Curation” musiałoby pójść dalej – zostać wprowadzone bezpośrednio na serwisach społecznościowych. Tylko jest jeden problem. Jak zrobić to w sposób intuicyjny i tak, by nie zaburzyć podstawowych, prostych zasad społeczności?
Facebook próbuje – ukrywa domyślnie posty od osób, z którymi kontaktujemy się najrzadziej. W kanale wiadomości sortuje je według popularności, a w zamian zaoferuje Ticker, by upewnić się, że odbiorcy są na bieżąco z aktualnościami.
“Curation” jest na razie w powijakach i nic dziwnego, bo jest bardzo młodą dziedziną. Jeszcze niedawno to odbiorca sam musiał docierać do informacji i starać się o nią. Obecnie bombardowany nimi z każdej strony oczekuje, że to twórca informacji sam do niego dotrze w jasny i klarowny sposób.
I te sposoby klarują się, choć mają jeszcze wiele wad - żywotność linków jest jedną z nich. Z jednej strony wysyłanie kilka razy tego samego posta czy twitta zrazi odbiorców, z drugiej niepowtórzenie tej czynności równe jest rezygnacji z dotarcia do części potencjalnych zainteresowanych.
Nie ma prostych rozwiązań takich dylematów i jeszcze długo nie będzie. Póki co media społecznościowe jako źródło informacji to jeszcze taki dziki zachód, na którym trzeba radzić sobie trochę po partyzancku - kreatywnie i z wykorzystaniem wszystkich możliwych narzędzi.