REKLAMA

Słowo-klucz współczesnego internetu - 'curation'

02.05.2011 07.30
Słowo-klucz współczesnego internetu – ‚curation’
REKLAMA
REKLAMA

Jednym ze słów-kluczy współczesnego internetu jest ‚curation’ we wszystkich swoich odmianach (np. curatorial, curate, curated by). Trudno znaleźć dobry polski odpowiednik – w większości polskich słowników słowo ‚curate’ tłumaczone jest jako ‚wikary, wikariusz, kustosz’, co oczywiście nijak się ma do tego co naprawdę ono oznacza w sieci. A oznacza niezwykle istotną potrzebę współczesnych mediów, które konsumowane są w zupełnie inny sposób niż dotychczas.

To, że media, a w szczególności internet ze swoim niekończącym się streamem wiadomości, ostatnio głównie z mediów społecznościowych, jest nie do ogarnięcia przez przeciętnego użytkownika internetu, nie trzeba nikomu udowadniać. Wystarczy wyjechać na dłuższy weekend majowy by po kilku zaledwie dniach bez ciągłej obserwacji subskrybowanych źródeł być dosłownie zalanym treścią, z którą należałoby się zapoznać. W końcu po to m.in. jesteśmy na Twitterze, Facebooku, YouTube, czy Google Readerze żeby być na bieżąco z tym, co się tam dla nas pojawia.

Dlatego właśnie potrzebujemy ‚curation’. Cóż to takiego w wydaniu internetowym? To filtrowanie i selekcja najistotniejszych informacji z zalewu treści, który do nas trafia z każdej strony globalnej sieci informatycznej. Co ciekawe, w tradycyjnym ujęciu mediów (nazwijmy go umownie media 1.0), to dziennikarz był naszym ‚curate’ – wybierał, selekcjonował i przedstawiał informacje w formie skondensowanej do czytania. Taka była w zasadzie jego społeczna rola. W szerszym ujęciu, takie medium ‚gazeta’ pełniło rolę właśnie takiego ‚curate’, które przedstawiało stosowną listę do przeczytania. Popularność danej gazety brała się z tego, jak bardzo – a w zasadzie jak lepiej – potrafiła skonsolidować i przedstawić informacje dla danej grupy osób.

W ujęciu nowych mediów, nazywanych często mediami 2.0 (czy Web 2.0), dziennikarz czy medium jest jednym z setek, o ile nie tysięcy źródeł, które subskrybujemy na naszej codziennej liście. W streamie Twittera na przykład, tweet puszczony przez „The Economist” z promocją gruntownej analizy współczesnego kształtu polskiej polityki ma taką samą wagę, taki sam wygląd i zajmuje dokładnie tyle samo miejsca co – i tu też na przykład – tweet Ewy Lalik o takiej treści…:

Treści prywatnej, na dodatek osadzonej w kontekście innych tweetów, w odpowiedzi na część szerszej konwersacji, na dodatek na pierwszy rzut oka nie widać w jakim miejscu tej konwersacji się umiejscawiający. Jeśli tego nie odkodujemy, taki przekaz będzie dla nas bezwartościowy. Można powiedzieć – będzie spamem w naszym streamie, a czas spędzony na jego przeczytanie będzie czasem straconym. Dlatego właśnie potrzebujemy ‚curation’ – by selekcjonować, filtrować i rozumieć przekazy do na docierające.

To właśnie dzięki temu, że w pewnym stopniu ‚curation’ realizują nowe typy czytników społecznościowych, na czele z Flipboard oraz Zite na iPadzie, czy opisywanej niedawno na łamach Spider’s Web aplikacji Smartr na iPhone’a, są one dziś tak popularne. Nie są jeszcze perfekcyjne w swojej konstrukcji (choć trzeba przyznać, że taki Zite ‚uczy się’ użytkownika w sposób niezwykle inteligentny, proponując mu stosowny filtr na informacje po ocenianiu kilku zaledwie tekstów), ale przynoszą pierwsze ciekawe pomysły na wykorzystanie ‚curation’ do rozumienia i akceptacji mediów 2.0.

W internecie umownie nazywanym stacjonarnym (w opozycji do internetu mobilnego wraz z urządzaniami mobilnymi, które go obsługują), również powstają pierwsze projekty ‚curation’, choć wydaje się, że na dzień dzisiejszy są mniej spektakularne od aplikacji mobilnych. Są na przykład serwisy: Paper.li – tworzący gazetę wydawaną raz dziennie na podstawie najważniejszych tweetów obserwowanych przez nas użytkowników Twittera na określony przez nas temat, czy od niedawna Storify – umożliwiający tworzenie ‚historii’ z tweetów, statusów Facebooka, YouTube’a, czy Flickra, jednak sposób ich wykorzystania jest na razie równie inwazyjny co zalew streamu treści z subskrybowanych przez nas źródeł po dwudniowej nieobecności.

Nie mam wątpliwości, że odpowiednie ogarnięcie problemu ‚curation’ jest jednym z największych wyzwań mediów 2.0. Ktoś, kto to dobrze zrobi może stać się ‚kolejną wielką rzeczą’ w internecie na miarę nowego Google’a, czy Facebooka. Będzie to odpowiedź na wielką potrzebę współczesnego internetu i jednocześnie narzędzie obronne mediów społecznościowych przed sytuacją porzucania kont. Bo – i tu chyba nie można mieć wątpliwości – ludzie przestają korzystać z Twittera, Facebooka (do wiadomości) czy innych mediów 2.0 właśnie dlatego, że nie potrafią poradzić sobie z chaotycznym natłokiem ciągłych informacji.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA