REKLAMA

Jak to fanboj iPhone'a przesiadł się na Androida

DSC_0053
Jak to fanboj iPhone’a przesiadł się na Androida
REKLAMA

Grzegorz Marczak z serwisu AntyWeb skradł mi pomysł na ten wpis, ale co mi tam… napiszę i ja, bo chwila - przynajmniej dla mnie - wiekopomna jest. Od 2007 r. i pierwszego iPhone'a byłem wiernym użytkownikiem kolejnych wersji smartfonu Apple'a i jego systemu operacyjnego… Aż do poprzedniej niedzieli, 29 maja, kiedy Żona ma własna, na własnej piersi wyhodowana, sprawiła mi Samsunga Galaxy SII.

REKLAMA

Niedawno go recenzowałem i byłem zachwycony: zarówno samym sprzętem, jak i działającym na nim Androidzie w wersji 2.3.3. Wygłaszałem przy okazji mocne wyznania: 'jedynym, naprawdę jedynym smartfonem aktualnie dostępnym na rynku, którym mógłbym zastąpić iPhone'a na pozycji mojego pierwszego telefonu (używam na co dzień trzech platform) jest Samsung Galaxy SII', lecz szczerze mówiąc była w tym stwierdzeniu szczypta kokieterii.To tak jak piłkarze nie koncentrują się na 100% na towarzyski mecz międzypaństwowy, tak ja - wiedząc, że raczej w najbliższej przyszłości nie dane będzie mi posiąść rzeczonego Samsunga - rzuciłem wyznaniem dla lepszej lotności owej recenzji. A Żona ma własna wzięła to dosłownie i mi Samsunga Galaxy SII wzięła i kupiła…

I powiem Wam jedno - dziękuję Jej za to i szczęśliwym, że decyzja o przesiadce na Androida została po części podjęta za mnie. Od niedzieli główna karta SIM urzęduje sobie w Samsungu Galaxy SII i choć iPhone - tak dla bezpieczeństwa stanu mojego ducha - leży zawsze w drugiej kieszeni na wszelką okoliczność, to prawda jest taka, że ani razu do niego od tygodnia nie zajrzałem. Dziwne - nawet nie tęsknię. Pewnie, wszystko może się zmienić już w najbliższy poniedziałek, kiedy Steve wyjdzie na scenę i udowodni jak bardzo Android jest zły i jak źle rozwiązano w nim wiele kwestii, a naprawą tego stanu rzeczy jest iOS 5 i może nowy iPhone. Nie zarzekam się.., może zdarzyć się tak, że za dni dwa z kawałkiem mój Samsung Galaxy SII od Żony mej własnej wyda mi się nieco przyblakły, ale do tego czasu nie zamierzam z iPhone'a i iOS korzystać. Bo i po co?

Nie jest jednak tak, że z iPhone'a można się przenieść na Androida ot tak na dowolny smartfon, oj nie. Mam dobre porównanie, bo mam w domu na testach Nexusa S - czyli marzenie niejednego fana Androida. Na niego przenieść bym się nie mógł, bo zdecydowanie za słaby ma hardware. I tak to niestety jest w przypadku 99% urządzeń mobilnych z Androidem - ich hardware nie jest wystarczająco dobry by dobrze obsłużyć Androida. A może inaczej - to Android jest na tyle 'zasobożerny', że nic poza Samsungiem Galaxy SII (tak zakładam, nie miałem wszystkich Androidów w ręce, ale wiele też miałem…) nie daje dobrego komfortu przejścia z iOS na Androida. W porównaniu z Galaxy SII, Nexus S jest wyjątkowo wolny, niestabilny, skłonny do częstych czkawek, z przeciętnym wyświetlaczem, na którym Android wygląda kanciasto. Samsung Galaxy SII wygląda przy Nexusie S na urządzenie z innej bajki.

5 minut - tyle zajęła mi przesiadka na Androida z iPhone'a i przeniesienie 95% wszystkich zasobów, z których korzystałem na co dzień w smartfonie Apple'a. Jestem w chmurze totalnie, więc czynność przenoszenia się na Androida wymagała podania loginów i haseł do moich usług. Te 5% to kalendarze MobileMe, które łatwo na Androida zaimportować nie jest (ale i ten problem w końcu rozwiązałem, zainteresowanych jak zapraszam do komentarzy).

Zdecydowana większość aplikacji, z których korzystałem najczęściej na iPhonie na Androidzie jest i na dodatek wygląda tak samo: Twitter, Facebook, Feedly, Evernote, Dropbox, Onet, Eurosport, Kindle, Last.fm, Tuba.fm, Shazam, iPla, Listonic, WSJ, New York Times, Pulse, AdAge, czyli mój 'survival kit' wygląda i działa bardzo podobnie jak w iPhonie, a nawet lepiej - rzec muszę - bo o scrobbling z Last.fm w tle działającego Double Sync (świetny program do odtwarzania multimediów) martwić się nie muszę - działa. Brakuje mi w zasadzie tylko dwóch aplikacji: fenomenalnego czytnika RSS - Reedera oraz społecznościowego serwisu ze zdjęciami - Instagram, przy czym tego pierwszego na iPhonie używałem wymiennie z genialnym Feedly, który na Androidzie uspokaja mnie w rozpaczy po stracie Reedera, a z Instagram i tak korzystam bardziej biernie (oglądam zdjęcia innych) niż czynnie, bo zmysłu fotograficznego mi bozia nie zapodała. A do biernego zażywania Instapaper mam rozliczne aplikacje na Maku lub nową świetną aplikację webową (dzięki Kamil!).

REKLAMA

Poza tym naprawdę same korzyści - po wciśnięciu przycisku aktywacji smartfonu mam wszystko to, co smartfon powinien mieć do zakomunikowana: informacja o nieodebranych mailach, wiadomościach na Facebooku, wzmiankach o mnie na Twitterze oraz nieprzeczytanych informacjach z obserwowanych przeze mnie w Pulse źródłach. Jak aktywuję ekran, to mam kolejne istotne dla mnie informacje: aktualną pogodę, najnowsze wiadomości sportowe, najnowsze tweety obserwowanych przeze mnie Twitterowiczów, najnowsze statusy moich kontaktów Facebooka oraz najnowszy wyciąg z Google Analyticsa obserwującego ruch na Spider's Web. Wszystko to bez odpalenia choćby jednej aplikacji.

Nic więcej mi do szczęścia (od smartfonu) nie potrzeba. Przynajmniej do poniedziałku.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA