REKLAMA

ICANN umożliwi tworzenie własnych domen - sukces dla koncernów?

20.06.2011 17.06
ICANN umożliwi tworzenie własnych domen – sukces dla koncernów?
REKLAMA
REKLAMA

ICANN, czyli Internetowa Korporacja ds. Nadawania Nazw i Numerów, zadecydowała właśnie o zmianach w domenach najwyższego poziomu, które mają ułatwić rozpoznawanie dużych marek i grup. Według samego ICANN ma to pozwolić na lepsze rozpoznawanie marki i dziedziny, jest także “uwolnieniem globalnej ludzkiej wyobraźni na temat nazewnictwa w internecie od czasu wprowadzenia końcówki .com”. Jednak wątpliwości co do tego, jak to będzie wyglądać w praktyce są ogromne. ICANN już nie raz udowadniał, że jego działania nie są do końca niezależne od zewnętrznych wpływów.

Od 12 stycznia 2012 roku przez 90 dni będzie można składać wnioski o przyznanie nowych domen najwyższego poziomu. Koszt jednego wniosku – 185 tysięcy dolarów, a instrukcje do składania mają 360 stron. Dyskusja na wysokim szczeblu nad wprowadzeniem nowych sufiksów trwały 6 lat, a cała sprawa opóźniła się głównie przez koncerny zaniepokojone możliwością łamania praw autorskich.

Nowe sufiksy będą mogły być tworzone w różnych językach z uwzględnieniem właściwych znaków diakrytycznych i różnych alfabetów. Oprócz oczywistych nazw globalnych koncernów mogą także być tworzone od nazw miast, organizacji i grup, ale także konkretnych produktów. ICANN podaje, że ma to umożliwić lepsze rozpoznanie marek, koncernów itp., ale rodzi też wiele pytań. Już w tej chwili o domenę “.eco” rywalizację zapowiedziały już dwie grupy, i choć ICANN chce uniknąć publicznych aukcji i wolałby, żeby zainteresowane strony dogadały się ze sobą, dopuszcza możliwość wystawienia sufiksu na aukcję.

Wątpliwości budzi też możliwość rejestrowania właśnie domen powiązanych z produktem. W przypadku, gdy firma zajmująca się szeroką działalnością będzie miała duże pole do popisu (dobrym przykładem jest Boening, gdzie dopuszczalne sufiksy to np “.airplane”, “.dreamliner” czy “.777”) inne będą musiały zadowolić się jedną możliwością. Nie da się też nie zauważyć, że rezerwowanie dosyć ogólnikowych domen najwyższego poziomu nawet, jeśli są to nazwy firm czy usług (“.apple”?) może powodować problemy.

Niewątpliwie sama idea jest dobra – istniejące domeny najwyższego poziomu nie oddają często charakteru działalności i wprowadzenie dowolnych, konfigurowalnych opcji może ułatwić działaność wielu globalnych firmom (np. “polska.nazwafirmy”). Cieszy też fakt, iż ICANN w końcu wyszedł poza Stany Zjednoczone i postanowił porozumieć się z rządami innych krajów. Jednak do okrzyków zachwytu powinniśmy wstrzymać się do momentu uruchomienia procesu przyznawania sufiksów. To właśnie w nim tkwi sedno. Jeśli ICANN przeprowadzi go sensownie i tak, by jak najmniej strony miało pretensje (są one nieuniknione), to internet i nazewnictwo zyska bardzo dużo. Jeśli natomiast ICANN pozwoli na “wolną amerykankę” – chociaz przecież cena wniosku i grube wytyczne mają temu zapobiec – to rozpęta się wielka batalia o domeny. Bo jeśli o te typu “.ipad” nikt nie będzie zbytnio walczył i dokumentacja w ich sprawie jest jednoznaczna, to te bardziej ogólne typu “.sport” czy “.eco” są już dyskusyjne.

Jedyną przegraną na starcie stroną są małe firmy, które nijak nie mają szans na otrzymanie swoich sufiksów. Mogą liczyć jedynie na dobrą wolę gigantów lub polegać dalej na tych już istniejących domenach.

Za niecały rok internet zmieni lekko swoje oblicze za sprawą tych domen. Wprawdzie w marcu miała dokonać się mała rewolucja ze stronami pornograficznymi i domeną “.xxx”, ale rozeszła się po kościach. Z “firmowymi” domenami będzie jednak inaczej i wielcy gracze z pewnością skorzystają z ich możliwości. A jeśli nie, to przynajmniej zarezerwują je na wszelki wypadek.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA