Pytania Facebooka. Co za dużo, to niezdrowo.
Facebook stara się skupić jak największą aktywność użytkowników z internetu. Wprowadza dziesiątki rozwiązań, które mają zminimalizować potrzebę wychodzenia "na zewnątrz". Kolejnym projektem, o którym wiadomo już od dawna, są "Pytania". Projekt, który oficjalnie ma bardzo mocno przydać się użytkownikom, a w praktyce jak zwykle wykorzystany zostanie przez speców od marketingu.
Idea jak często w przypadku Facebooka jest prosta - zadaj pytanie wszystkim swoim znajomym. Wyświetli się ono w ich streamie. Jeśli któryś odpowie, to pytanie udostępni się także znajomym znajomego... I tak dalej. W nieskończoność? Po dodaniu Questions do konta w panelu zarządzania po lewej stronie pojawia się skrót. Całość opiera się na sieci znajomych, którzy pytają i odpowiadają sobie nawzajem. Oparte na dobrze znanym interfejsie ściany bardzo przypominają statusy, ale skupione w jednym miejscu są bardziej przejrzyste.
Oprócz oczywistego pytania o prywatność, pojawia się wiele innych. Fundamentalne - do czego użytkownik mógłby wykorzystać taką funkcję? Według specjalistów, 90% ludzi bardziej ufa rekomendacjom swoich znajomych niż reklamom. Zatem może porady zakupowe, wybieranie marek oraz produktów, polecenia miejsc itp. (ale do tego przecież powinny służyć Places). Jednak w słowa, że "wszystkie pytania, jakiekolwiek można sobie wyobrazić" będą odpowiednie do Facebook Questions ciężko uwierzyć. "Jaka jest temperatura słońca?" - lepiej wtedy liczyć, że w znajomych mamy jakiegoś astrofizyka albo przynajmniej pasjonata tej tematyki. Jeśli nie, to kto zaufa odpowiedziom podanym przez kompletnie niezwiązane z tematem osoby? Potrzeba wyjścia z Facebooka i sprawdzenia informacji w jakimś bardziej wiarygodnym źródle będzie ogromna.
Facebook z pewnością liczy na większe zaangażowanie ludzi. Tylko, że Pytania bardzo mocno kolidują z innymi usługami, które polegają na wzajemnym polecaniu usług w sieci znajomych.
Ideą bardziej przypomina to społecznościową Samosię niż Quorę. Niestety. I pewnie tak miało być, bo to nie jest główny cel Questions. Dla Facebooka, od użytkowników ważniejsi są reklamodawcy, którzy zyskują kolejne narzędzie dotarcia do swoich fanów. Henry Wong, CEO Adgregate Markets przyznał, że Questions zdecydowanie będą miały wpływ na bezpośredni kontakt z bazą fanów, poszerzenie sieci oraz... zbieranie danych. I o to w tym wszystkim chodzi.
Facebook cały czas stara się jak najbardziej skomercjalizować swoją działalność i uatrakcyjnić ofertę dla reklamodawców i firm. Wątpliwości odnośnie jego wartości (obecnie podobno ponad 85 miliardów dolarów) skłaniają do coraz agresywniejszego i nowatorskiego wprowadzania takich rozwiązań. Jednak Facebook powinien pamiętać o jednym. Im więcej reklam i interakcji z reklamodawcami, tym gorszy odbiór u przeciętnego użytkownika.
Polska historia Blipa jest tego idealnym przykładem. Blip miał potencjał i bardzo szybko dostrzegły go firmy, zwłaszcza, że był to moment wielkiego bumu na nowatorskie social media. Na Blipie pojawiało się coraz więcej oficjalnych kont, które zalewały timeline oficjalnymi wiadomościami. Stara zasada w tym przypadku pasuje idealnie - co za dużo, to niezdrowo. Można dywagować na temat zahamowania rozwoju Blipa, ale stosunkowo mały światek, w którym dużą część stanowiły reklamy nie miał szans na dłuższy żywot. Na Facebooku też zaczyna powoli dochodzić do podobnej sytuacji. Mimo że użytkownik sam musi polubić fanpage, to nadmierna aktywność może go szybko zniechęcić.
Wielka ofensywa Facebooka ma swoje granice. Oprócz ograniczenia ludnościowego, kolejną granicą jest zaangażowanie i chęć użytkowników do uczestnictwa we wszystkich nowościach i projektach. Plus oczywiście ich wykorzystanie. Facebook zbliża się do tych granic, teraz rozwój przyhamuje albo przerodzi się w gigantyczny reklamowy stream. Użytkownik tak czy siak znaczy coraz mniej..