Kupujesz iPhone'a 4 od polskich sieci? Mogą spotkać cię niemiłe niespodzianki
Czytelnik Spider's Web Mariusz spotkał się z (nie)ciekawym problemem, kiedy kupował iPhone'a 4 w sieci Era. Udało mu się wynegocjować całkiem przyjemną cenę za samo urządzenie, kiedy decydował się na przedłużenie abonamentu na kolejne 2 lata. Spotkała go jednak inna niemiła niespodzianka. Zresztą przeczytajcie sami:
Mam od dnia premiery iPhone'a 4. Jakoś tak premiera zbiegła się z moim przedłużeniem abonamentu. Wbrew opiniom huczącym w blogosferze, wcale drogo mnie to dobro luksusowe nie kosztowało. Myślę, że kwota 299 zł w abonamencie 140 zł na dwa lata nie jest kwotą mocno uszczuplającą kieszeń?
Problem jaki mnie zdenerwował to traktowanie, w moim przypadku klienta Ery. Choć wiem, że Orange identycznie podchodzi do problemu. A mianowicie, wcześniej używany przeze mnie iPhone 3GS posiadał kartę sim standardowych wymiarów, za to iPhone 4, jak wszyscy wiedzą, ma już kartę micro sim. Era wymieniła mi kartę na micro, jednak każąc zapłacić za nią 25 zł netto. Trochę to nie fair podejście do abonenta.
Spytałem się uprzejmej Pani konsultantki by racjonalnie, powtarzam racjonalnie wyjaśniła mi, z jakiego powodu mam płacić za nową kartę sim, skoro stara jest sprawna, a towar który mi dostarcza sprzedawca wymaga użycia karty micro sim. Dodałem, że ten sam regulamin, mówi iż jeśli karta uległa uszkodzeniu lub nie działa prawidłowo i nie leży to po mojej winie, kartę sim Era wymienia bezpłatnie.
Pani konsultantka chwilę milczała, po czym stwierdziła że zasięgnie opinii kierownika salonu. Po chwili wróciła. Odpowiedź była szybka: mam rację i racjonalnej odpowiedzi ona, ani kierownik nie potrafią mi podać. Tak mówi regulamin i muszę zapłacić za nową kartę sim. Pocieszyła mnie jednak dodając, że mogę złożyć reklamację.
Próbowałem złożyć reklamację ustnie w salonie Ery tego samego dnia, którego odbierałem iPhone'a 4. Pani konsultantka zdziwiona moją formą reklamacji oświadczyła, że owszem może przyjąć reklamację, ale jedynie pisemnie. Nie pomogło wyjaśnienie jej, że mam prawo i do takiej formy reklamacji, a ona jest zobowiązana przyjąć ją.
Przysłowiowo opadły mi ręce... Stwierdziłem, że dalej nie będę prowadził monologu... Po powrocie do domu złożyłem reklamację w BOA, gdzie odpowiedziano mi, że Era ma na to 30 dni roboczych. No cóż, czekam na odpowiedź...
Rozumiem, że telekomy nie są instytucjami charytatywnymi, mają zarabiać na abonentach pieniądze. Jednak takie podejście do klienta jest co najmniej godne komedii Barei. Numerki w salonach już mamy, brakuje jedynie łyżek przykręconych do stołu...
Te wszystkie zmienne jak wysokość miesięcznej opłaty przez dwa lata, nie tani telefon przy wymianie, miano stałego klienta, bo w sieci jestem nie od dwóch lat... To fair jest naciąganie, czy zmuszanie (definiować to można różnie) klienta na jeszcze (wiem niewielką), opłatę? Szczególnie, że w przypadku gdybym przyszedł do Ery i poprosił o wymianę niesprawnej karty i ta karta nie uległaby uszkodzeniu z mojej winy, to sim zostanie wymienione od ręki.
I gdzie tu podejście do klienta? Choć podejście na zasadzie, klienta kupującego dobro luksusowe jakim jest dziś w Polsce iPhone 4 stać przecież na wydatek kilkudziesięciu złotych więcej przy zakupie/wymianie telefonu, przecież też można podejściem do klienta nazwać.
Tylko pytanie jakiego typu podejściem?
Tyle Mariusz. Sytuacja rzeczywiście wygląda na przedziwną, a fakt, że chodzi o podstawowy element konieczny do odebrania telefonu od sieci mobilnej, jaką jest karta microSIM, czyni całą sprawę jeszcze bardziej zastanawiającą. To kolejny przykład na to, że polskie sieci nie wydają się do końca przygotowane do kompleksowej obsługi sprzedaży najgłośniejszego smartfonu dzisiejszych czasów, na którym przecież zarabiają zapewne niemało.