REKLAMA

Gizmodogate, czyli nie pozwólmy na przekraczanie granic przyzwoitości

To już nie tylko medialna potyczka pomiędzy Gawker, właścicielem serwisu Gizmodo, a Apple'm - to bitwa o to, czy mediom internetowym uda się przekroczyć barierę, w której postawią największe firmy na świecie pod ścianą. Jeśli komuś wydaje się, że postawa Apple'a jest zamachem na wolność mediów, to jest w błędzie. Apple broni swojego biznesu i oby firmie Jobsa udało się wyjść zwycięsko z tej batalii, bo jeśli tak się nie stanie, to świat technologii będzie rozwijał się wolniej. I będzie drożej.

Gizmodogate, czyli nie pozwólmy na przekraczanie granic przyzwoitości
REKLAMA

Aktualnie Gawker i Apple uwikłane są w dwie sprawy: jedna związana jest ze zgubionym/skradzionym (niepotrzebne skreślić) prototypem iPhone'a 4G, którego Gizmodo kupiło od znalazcy/złodzieja (niepotrzebne skreślić) za - i tu mamy w ostatnich dniach nowe dane - 8,5 tys. dolarów, przy czym 3,5 tys. obwarowane jest paroma "jeśli". Druga to konwersacja mailowa pomiędzy jednym z blogerów Gizmodo - Ryan'em Tate oraz szefem Apple'a - Steve'm Jobsem odnośnie polityki wokół swojej platformy iPhone OS.

REKLAMA

Fakty w sprawie numer jeden są następujące: inżynier Apple'a "gubi" prototyp iPhone'a 4G w barze. "Znajduje" go pewien człowiek i sprzedaje go serwisowi Gizmodo, które robi wielkie medialne szoł i? niezbyt umiejętnie się broni mówiąc, że "nie byli do końca pewni, czy telefon należał do Apple'a, czy nie" (czemu to ważne w kontekście prawnym, to pisałem wcześniej tutaj). Steve Jobs dzwoni do Gizmodo prosząc/żądając (niepotrzebne skreślić) zwrotu rzeczy należącej do jego firmy. Odpowiada bloger Gizmodo, Brian Lam, e-mailem, w którym domaga się od Jobsa potwierdzenia, że to co mają, to rzeczywiście nowy iPhone (co jeszcze można zrozumieć będąc na miejscu Gizmodo) oraz? wylewa żale, że Gizmodo nie dostało iPada do testów tak wcześnie jak Walt Mossberg z WSJ oraz David Pogue z NYT.

Tak, to musi brzmieć jak szantaż! Brian Lam próbuje szantażować Jobsa w najbardziej prymitywny sposób z możliwych - daj nam swoje produkty do testów wcześniej przed innymi, to my nie będziemy ci robić takich przykrości jak ta z iPhone 4G. Zdaje się, że Steve Jobs nie przyjął szemranej propozycji, bo? jak wynika z akt sprawy odtajnionych przez sąd Apple "nasłał" policję na dom Jasona Chena z Gizmodo, który był w posiadaniu iPhone'a 4G. Od tamtej pory trwa sądowa sprawa pomiędzy Gawker i Apple z człowiekiem, który sprzedał iPhone'a w tle (zdradziła go? współlokatorka).

Druga sprawa to pokłosie pierwszej, bo można domniemywać, że nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie pierwsza. Tym razem na upublicznienie konwersacji e-mailowej z Jobsem decyduje się inny bloger Gawkera - Ryan Tate. Niby poirytowany reklamą iPada i słowem "rewolucja", które w nim pada postanawia w niewybredny sposób wylać swoje żale w e-mailu do Steve'a Jobsa. Jobs odpowiada, po czym następuje gorąca wymiana zdań pomiędzy panami, w której bloger Gawkera przekracza barierę kulturalnej wymiany zdań pomiędzy przedstawicielem mediów oraz firmy. W sposób wulgarny i dalece obraźliwy Tate samozwańczo przyjmuje postawę obrońcy Adobe, deweloperów oprogramowania na iPhone OS, którzy niby zmuszani są do pisania w środowisku Cocoa i swobodnego dostępu do? pornografii na iPhone/iPadzie.

Abstrahując od wartości merytorycznej wypowiedzi Tate'a (tę różnie można interpretować), nie można przejść obojętnie obok sposobu w jakim przedstawiciel wpływowego medium "rozmawia" z przedstawicielem firmy, czyli podmiotu, z którego medium reprezentowane przez niego żyje. Na dodatek kontekst sprawy i fakt upublicznienia konwersacji (a jakże? przez Tate'a) wskazuje na daleko zaawansowane etyczne zdegenerowanie Gawkera. Nie można przejść obojętnie obok postawy, w której przedstawiciele mediów osaczają firmę grożąc i szantażując ją. Reakcja Apple'a, który skierował pierwszą z powyższych spraw do sądu należy docenić - Jobs nie uwikłał się w szemrane negocjacje z Gizmodo, bo gdyby to zrobił już na zawsze pozostałby pod pręgierzem ewentualnego szantażu. Reakcji Jobsa, który ze spokojem i w pełni merytorycznie odpowiada na wulgarne zaczepki Tate'a również należy przyklasnąć, bo nie jeden dałby się sprowokować i przez to uwiarygodniłby i usankcjonował postawę Gawkera. Stworzyłby się wtedy precedens, w którym media mogłyby swobodnie obrażać firmy i ustawić je na baczność pod dyktando własnych rozgrywek.

REKLAMA

Sprawa iPhone'a 4G to realne zagrożenie dla biznesu Apple'a, gdyż potwierdzenie jego autentyczności zdecydowanie obniża potencjał zakupowy aktualnego modelu na rynku. iPhone jest aktualnie najważniejszym produktem w portfolio Apple'a. Ewentualny spadek sprzedaży wynikający ze sprawy Gizmodo nie tylko może rozbić szacunki Apple'a odnośnie sprzedaży kwartalnej, na której polegają inwestorzy i udziałowcy, ale także doprowadzić do załamania się nadmuchanego już kursu akcji na giełdzie, na czym stracą wszyscy: Apple, jego udziałowcy oraz? amerykańska gospodarka, dla której firma zarządzana przez Steve'a Jobsa znaczy coraz więcej. Stracą także zwykli konsumenci, bo aby zniwelować ewentualne niedobory sprzedaży Apple będzie musiało podnieść ceny swoich produktów.

Z kolei usankcjonowanie tego, w jaki sposób pogrywa sobie Gawker z Apple'm ustami Ryana Tate prowadzi w prostej linii nie tylko do zepsucia poziomu medialnego dyskursu, ale także do tego, że to firmy będą na usługach mediów, a nie odwrotnie jak być powinno. Bo co jak co, ale to firmy tworzą "content", który media opisują.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA