REKLAMA

30 lat minęło, niewiele się zmieniło

Dokładnie 30 lat temu do sklepów trafił pierwszy Sony Walkman. Model TPS-L2 z grubsza nie różnił się od późniejszych Walkmanów. Odtwarzał kasety, był zasilany z baterii i od biedy mieścił się do kieszeni.

30 lat minęło, niewiele się zmieniło
REKLAMA
REKLAMA

Miał jednak dwie, naprawdę unikalne funkcje. Pierwsza z nich to podwójne wyjście słuchawkowe, które w zamyśle twórców miało służyć do słuchania muzyki we dwoje. Druga - coś w rodzaju pauzy, ale bez pauzy. Po wciśnięciu specjalnego guzika muzyka grała ciszej, a w słuchawkach słychać było odgłosy dochodzące z zewnątrz. Tak na wypadek, gdyby para korzystająca z Walkmana wpadła na niedorzeczny pomysł porozmawiania.

Co ciekawe, obie funkcje nie pojawiły się w kolejnych modelach Walkmana. Okazało się, że ludzie używają odtwarzacza jako swego rodzaju kokonu mającego oddzielać ich od hałasów świata zewnętrznego. I absolutnie nie chcą, by ktokolwiek lub cokolwiek mogło się przez ten kokon przedrzeć. Bardzo podoba mi się porównanie autorstwa M. Bulla (pojawia się ono w książce Sound Moves), który uważa, że przenośny sprzęt grający przypomina w tym sensie samochód. Kiedy wsiadam do auta wychodząc z pracy czuję się już trochę jak w domu. To moja przestrzeń. Podobnie jest gdy zakładam słuchawki. Odrobina prywatności w publicznym miejscu.

Czemu Sony nie wpadło wcześniej na to, że nikt nie będzie chciał korzystać z tych dwóch funkcji? To proste. Walkman był pierwszym przenośnym urządzeniem, które zostało zaprojektowane z myślą o odtwarzaniu muzyki przez słuchawki. Radia i dyktafony miały głośniki. Przed pojawieniem się Walkmana nikt nie używał na ulicy słuchawek.

Grafika pochodzi ze strony brooklynartscouncil.org

TPS-L2 był krytykowany z powodu dwóch braków - wspomnianego już głośnika oraz funkcji nagrywania. Obie zostały usunięte by zapewnić maksymalną prostotę. Walkman miał być przenośnym odtwarzaczem muzycznym i nic więcej. Decyzja o usunięciu ?oczywistych? elementów magnetofonu była z pewnością ryzykowna, ale ostatecznie okazało się że twórcy TPS-L2 mieli rację.

Nie wiem, czy wprowadzenie na rynek Walkmana poprzedziły jakieś badania, ale pierwszy impuls wyszedł na pewno od jednego z założycieli Sony, który chciał mieć po prostu jakiś fajny, lekki sprzęt do słuchania muzyki podczas podróży samolotem. Zlecił swojej firmie wyprodukowanie czegoś, z czego sam z przyjemnością by korzystał.

***

Jeśli już jesteśmy przy taśmach magnetycznych i historii. Ostatnio dogrzebałem się do wyników sondażu przeprowadzonego w 1974 roku na grupie młodzieży (14 - 25) z USA. Badanie dotyczyło home-tapingu, czyli po ludzku przegrywania nagrań od kolegów. 32,6% ankietowanych stwierdziło, że z powodu uprawiania tego niecnego procederu kupuje mniej oryginalnych płyt.

Niestety, w krótkiej notce brak najciekawszej informacji - jaki jest odsetek kopiujących w całej grupie. Skoro jednak 1/3 pytanych przyznała się do ograniczenia zakupów, można przyjąć, że był on wyraźnie wyższy od wspomnianych 32,6%.

Co zmieniło się przez te 30 lat?

Dalej chodzimy po ulicach ze słuchawkami. Nasze odtwarzacze mieszczą więcej muzyki, ale w sumie robią dokładnie to samo, co Walkman TPS-L2 z 1979 roku. Tworzą kokon. Tyle, że nie wypychają tak kieszeni i są łatwiejsze w obsłudze.

Najpopularniejszym produktem z tej kategorii znowu jest urządzenie zaprojektowane wedle potrzeb i minimalistycznego gustu prezesa firmy, na początku pozbawione wielu ?oczywistych? funkcji i z powodu tych braków mocno krytykowane (czemu nie ma radia?! co z dyktafonem?!).

A tzw. piractwo? 35 lat później grupie młodych (14 - 24) Brytyjczyków zadano pytanie o to, czy ściągają nielegalnie muzykę z internetu. 61 % odpowiedziała twierdząco. Jeśli porównać to z badaniem z 1974 roku, suche liczby mówią o co najwyżej dwukrotnym wzroście poziomu piractwa. Z punktu widzenia wytwórni muzycznych to duża różnica. Dla zwykłego człowieka - żadna. Jeśli 1/3 (a kto wie czy nie 40 albo 50 % - nie mamy w końcu dokładnych danych) osób w danej grupie kopiuje nagrania, to zjawisko takie jest czymś zupełnie normalnym, nad czym przechodzi się do porządku dziennego.

REKLAMA
Grafika pochodzi z bloga boplogg.blogspot.com

Czy nie zmieniło się więc nic? Oczywiście że nie. Pewne rzeczy są jednak stałe - muzyka sprawia, że czujemy się lepiej - również na ulicy; najbardziej udane gadżety to te, które są z przyjemnością używane przez swoich twórców; a nastolatki zawsze mają za małe kieszonkowe.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA