Wielkie lato sztucznej inteligencji. Oto, w którą stronę zmierza technologia przyszłości

Zamiast rewolucji jest raczej ewolucja. Pamiętać jedna trzeba, że o ile rewolucja zjada czasem własne dzieci i zmienia wszystko tak, by nic nie zmienić, to efekty ewolucji nie są łatwe do przewidzenia. Sztuczna inteligencja na stałe zagościła w naszym świecie, trafiając pod strzechy, więc warto zapytać, jakich trąb, burz i susz można się spodziewać w trakcie lata AI. 

Wielkie lato sztucznej inteligencji. Oto, w którą stronę zmierza technologia przyszłości

Kiedy prognozę pogody sprawdzasz częściej niż newsy z branży technologicznej, wiadomo, że są wakacje. Moment spowolnienia, gdy zadania zawodowe toczą się raczej siłą rozpędu – zatrzymywane co chwila przez zwrotki, że ktoś jest na urlopie – a kalendarz wyjątkowo świeci pustkami. Wtedy można spojrzeć z dystansu i przygotować się na to, co nieuniknione: lawinę zmian i nowości w świecie technologii.

W sezonie ogórkowym o sztucznej inteligencji – która jest największym game changerem ostatnich lat w biznesie, mediach, polityce, prawie, ale i szerzej – rozmawiam z prof. Aleksandrą Przegalińską, filozofką, futurolożką i profesorką Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, a także z Piotrem Sobczykiem, szefem obszaru data & AI w Orange Polska. 

Prześniona rewolucja 

– To jest lato! – mówi mi Ola, ale nie chodzi wyłącznie o to, że łączy się ze mną z Wysp Kanaryjskich – bo chodzi o wielkie lato sztucznej inteligencji. 

– Co prawda lato najczęściej definiujemy w opozycji do zimy, ale wciąż żadnej zimy sztucznej inteligencji nie było. Chyba że cofniemy się do lat 70. i 80., kiedy było najchłodniej i kiedy nakłady na rozwój sztucznej inteligencji spadały. Dziś mamy bardzo gorący okres, wszyscy o AI mówią, wszyscy chcą w nią inwestować, wiele firm i instytucji chce mieć swoją własną technologię –  podkreśla Przegalińska.

Rzeczone lato trwa od 2022 roku, gdy do szerszej publiczności trafiło rozwiązanie firmy OpenAI, czyli ChatGPT. Kto jeszcze pamięta tak odległe czasy, wie, że w branży IT nie było wtedy ani korekty, ani fali zwolnień, raczej przypływ pomysłów i eksplozja entuzjazmu. Wydawało się, że lada moment ChatGPT zmieni wszystko: zmiecie z planszy wiele zawodów, pogrzebie przepotężną wyszukiwarkę Google’a i sprawi, że promptowanie stanie się powszechną praktyką. 

– Okazało się, że żadnej rewolucji nie było. Zwrot z inwestycji w sztuczną inteligencję nie jest ani szybki, ani tak duży. Jak to w lecie, pojawiły się gorsze dni, kilka burz i upadków. Powiedziałabym, że okazało się, że rewolucja AI jest raczej ewolucją – podkreśla Przegalińska.

Prof. Aleksandra Przegalińska, fot. Piotr Gorczyk

Można to porównać do zmiany smartfonowej. Gdy pojawiły się telefony komórkowe z ekranem dotykowym, zmiana również nie nastąpiła natychmiast. W 2010 roku smartfony były nowością, dziś innych telefonów praktycznie nie ma. Jeszcze w 2011 roku wydawało się, że dotykowe ekrany nie muszą być powszechne, pamiętamy przecież pomysły firm Nokia i BlackBerry. Te firmy prześniły rewolucję, czy raczej ewolucję smartfonową. 

Piotr Sobczyk, szef obszaru data & AI w Orange Polska, dodaje, że chociaż AI trafiła do szerokiego grona odbiorców, także biznesowych w 2022 roku, to wiele firm przecież rozwijało narzędzia sztucznej inteligencji dużo, dużo wcześniej. 

– Po prostu dołączyły wówczas firmy nietechnologiczne, które na fali entuzjazmu spowodowanego wejściem na rynek ChatGPT chciały też skorzystać na "rewolucji AI". Były przypadki, gdy pojawiło się wiele niesprawdzonych rozwiązań, niektórzy dostawcy dodawali do swoich produktów emblemat AI, chociaż żadnej sztucznej inteligencji tam nie było – wyjaśnia Sobczyk. 

Coś, co było znane branży IT, nagle okazało się magią dla mas. Po pierwszej fali zachwytów zmieniła się narracja, choć wciąż pojawiały się banalne i naiwne porównania sztucznej inteligencji do dziecka, ucznia, studenta czy profesora. 

– Dziś już wiemy, że duże modele językowe przewyższają człowieka w wielu aspektach, ale w kolejnych są dużo słabsze – wyjaśnia Przegalińska i dodaje, że już widać, gdzie doszło do zmiany, a gdzie mamy do czynienia z myśleniem życzeniowym. 

– Widzimy, że AI zmieniła to, jak pracujemy, przynajmniej w niektórych zawodach. Oszczędzamy czas na pisaniu, robieniu prezentacji, tworzeniu grafik, tłumaczeniach – wylicza filozofka.

To na poziomie jednostek. Bo zmieniła się filozofia pracy w ogóle. Zwraca na to uwagę Sobczyk, który wyjaśnia, że rozwój AI przyniósł powszechną demokratyzację wielu rozwiązań. 

– Dziś osoby bez doświadczenia w branży IT są w stanie tworzyć nowe produkty i rozwiązania. Można to porównać do rewolucji Gutenberga. Pojawienie się druku sprawiło, że więcej osób mogło nauczyć się czytać. Wcześniej byli zależni od tego, co powiedzieli, przeczytali im inni. Kasta tych, którzy umieli czytać, rządziła. Teraz sztuczna inteligencja pozwala na podobną globalną zmianę – podkreśla. 

Przegalińska dodaje, że kwestią przyszłości jest to, że każdy będzie mógł stworzyć własne narzędzie AI pod konkretne potrzeby i wymagania.

Będzie to jednak coś więcej niż model AI, jaki znamy chociażby z filmu "Her". 

Piotr Sobczyk podaj przykład kawiarni.

– Wyobraź sobie przedsiębiorcę, który prowadzi kawiarnię, ma lekkie straty, bo niektóre kanapki mu się nie sprzedają, a niektóre wyprzedają za szybko. Przez to traci klientów, bo część nie dostaje, czego chce, a także marnuje produkty, bo niesprzedane kanapki wyrzuca. Szukając rozwiązania, tworzy model, który pozwala mu przeanalizować, w które dni sprzedaje się więcej kanapek konkretnego smaku. Dzięki programowi racjonalnie przygotowuje kanapki, zyskuje klientów i nie marnuje jedzenia. Taki model tworzy bez znajomości programowania, wystarczy mu sztuczna inteligencja i ewentualnie rozwiązania no-code i low-code – opowiada Sobczyk. 

Ekspert Orange nie zgadza się z tezą, że sztuczna inteligencja sprawi, że zostaniemy pozbawieni pracy. Ona po prostu się zmieni.

– Około 1900 roku na ulicach miast pełno było koni, dorożek, a powszechnym zawodem był kowal. Jednak po ledwie kilkunastu latach wszystko się zmieniło. Miejsce koni zajęły samochody, a kowale przestali być potrzebni. Pojawił się jednak zawód mechanika samochodowego. Dziś, po ponad 100 latach, kowale wciąż istnieją, ale zajmują się bardziej kowalstwem artystycznym – opowiada i dodaje, że rozwój AI może sprawić, że znikną graficy robiący proste, odtwórcze zadania, programiści piszący prosty kod… i dziennikarze, którzy robią teksty metodą "kopiuj-wklej".

– Czy świat będzie gorszy bez mediaworkerów? Albo gdy programiści będą robić ambitniejsze rozwiązania niż pisanie prostych linijek kodu? – rzuca Sobczyk. 

Łańcuchy czy liny ratunkowe

To, co ma ogromny wpływ na rozwój AI, to regulacje. Techentuzjaści mówią, że to raczej łańcuchy, które pętają rozwój firm, druga strona podkreśla, że to koło ratunkowe dla użytkowników w starciu z biznesem, głównie z big techami. 

– Często mówi się, że Europa reguluje, a USA się rozwijają. Ale za oceanem też trwają prace nad prawem nowych technologii. Tyle że tam bardziej interesują się kwestiami praw autorskich. Siłą rzeczy jednak regulacje w Stanach będą wpływać na te w Europie, bo jednak u nas dominują firmy amerykańskie – podkreśla Przegalińska. 

Sobczyk mówi regulacjom zdecydowane tak… i pewne nie. 

– Jako inwestor mogę się wkurzać na regulacje, ale ponieważ jestem też klientem, to jestem szczęśliwy, że żyję w Europie, gdzie prawo mnie chroni. Myślę, że w świecie bez regulacji byłoby trudniej, bo taka firma jak moja, firma technologiczna, miałaby na co dzień wiele dylematów etycznych. Tymczasem możemy skupić się na pracy, a nie na takich analizach – wyjaśnia i dodaje, że dobre regulacje "pozwalają odnaleźć się na rynku" i "zwiększają symetrię pomiędzy twórcami rozwiązań a odbiorcami".

– W naszym DNA siedzi, że dane i prywatność są święte. Dlatego też, tworząc rozwiązania na rynek europejski, musimy o tym pamiętać – podkreśla Sobczyk. 

Piotr Sobczyk, Orange Polska

W opinii eksperta Orange dobre regulacje mogą prowadzić ostatecznie do sytuacji win-win, bo firmy tworzą produkty, które nie narażają na procesy prawne, a klienci dostają bezpieczne rozwiązania zgodne z ich wartościami.

A Europa to wciąż bardzo ważny rynek, tyle że musi bardziej postawić na własne rozwiązania. Co do tego zgadzają się i Przegalińska, i Sobczyk. 

– Za rozwojem AI stoją firmy, nie państwa, ale nie oznacza to, że nie powinniśmy wspierać rządowych, narodowych czy nawet europejskich projektów. Mistral, francuski odpowiednik OpenAI, nie rozwinąłby się bez wsparcia państwa. Także Niemcy wspierają Aleph Alpha. Z ciekawością patrzę na European Moonshot Project, który ma promować współpracę europejską w obszarze AI – tłumaczy Przegalińska.

Piotr Sobczyk podaje przykłady rozwiązań, nad którymi akurat pracują w Orange Polska.

– Rozwijamy projekty oparte na analizie danych i hiperpersonalizacji. Nie mogę mówić o szczegółowych rozwiązaniach, ale powiem, że AI jest u nas obecna od dawna – podkreśla. 

Pogoda dla AI

W opinii moich rozmówców lato AI będzie trwało i raczej trudno wyobrazić sobie nagłą zimę albo chociażby jesień. 

– Chociaż dużo mówi się o bańce AI, to raczej nie mamy do czynienia z klasyczną bańką. Nie jest to ani historia jak z bańki tulipanowej (w XVII-wiecznej Holandii doszło do ogromnego wzrostu popytu i cen cebulek tulipanów, a potem przeceny i załamania rynku - przyp. red.), ani z bańki internetowej z przełomu XX i XXI wieku – zauważa Sobczyk. 

Zdaniem Przegalińskiej rynek na bieżąco reguluje się sam. 

– Firmy, które próbują wybić się na takim entuzjazmie AI i nie mają nic konkretnego do zaoferowania, szybko wypadają z rynku – podkreśla i dodaje, że biznes odrobił lekcje z 2001 i 2008 roku.

Na niektóre firmy, takie jak OpenAI, sukces spadł dosyć niespodziewanie i zwyczajnie przerósł twórców biznesu. 

– Na tych młodych w sumie chłopaków z OpenAI spadła wielka odpowiedzialność, ale też wielka władza, siłą rzeczy musiały się pojawić spięcia, problemy, do głosu doszły kwestie ambicjonalne – zauważa filozofka.

W opinii Sobczyka jedyna zima AI, jaka może przyjść, to ta, którą mógłby przynieść konflikt Chin z Tajwanem.

– Inwazja Chin na Tajwan mogłaby wstrzymać produkcję półprzewodników, które są niezbędne nie tylko do trenowania i rozwoju AI, ale też do produkcji "zwykłych" urządzeń elektrycznych. To byłby większy game changer niż pandemia, która nieco spowolniła łańcuchy dostaw. W przypadku ataku na wyspę mielibyśmy do czynienia z gospodarczą katastrofą – zauważa Sobczyk. 

To byłaby zima stulecia, ale na razie lato trwa w najlepsze. 

Widzimy, że Dolina Krzemowa już uruchomiła dziesiątki, a nawet setki miliardów dolarów wydatków na sztuczną inteligencję, a firmy chcą wydawać jeszcze więcej. Ich rozumowanie jest proste: firmy te zdecydowały, że najlepszym sposobem na ulepszenie generatywnej sztucznej inteligencji jest budowanie większych modeli sztucznej inteligencji. A to jest naprawdę, naprawdę drogie, wymagające zasobów na skalę misji księżycowych i systemu autostrad międzystanowych, aby sfinansować centra danych i powiązaną infrastrukturę, od której zależy generatywna sztuczna inteligencja.

Być może jest to balansowanie na granicy między wielką zmianą – pal licho rewolucją czy ewolucją – a złudzeniem. 

Na razie pogoda na AI trwa, a prognozy są optymistyczne. Zobaczymy, co przyniesie jesień, ta kalendarzowa. Wtedy znów będą nas grzały newsy technologiczne, w tym te ze świata AI. 

Tekst powstał we współpracy z Orange Polska