I jasne, to jest tylko część historii – są ludzie media społecznościowe uwielbiający – i nie mówię tu tylko o Marku Zuckerbergu, który zarabia na nich krocie, czy Elonie Musku, który krocie traci, ale za to wygląda, jakby się świetnie przy tym bawił. Są – uwaga brzydkie słowo – influencerzy, którzy potrafią się dzielić wiedzą, nauczać i bawić; są ludzie, którzy, słuchając ich czy oglądając, czerpią z tego realną wartość. Są radosne i pozytywne inicjatywy takie jak Mermay, dzięki którym cały maj po moim Instagramie pływają obrazki syren. Są grupy wsparcia, ludzie dzielący się inspirującymi historiami, odnalezione dawne przyjaźnie. Nie wyrzucam tego, ba, kocham tę część internetu, a mimo to… jestem z tych, którzy dopłaciliby, żeby nie tylko sobie, ale również wam, to wszystko odebrać. Ale nie bójcie się, Zuckerberg powiedział, że za 30 dol. Facebooka nie zamknie, a na więcej w sezonie komunijnym mnie nie stać. To co, może zrzutka?