Drodzy uczniowie, długo szedłem tutaj. Zmieniałem ścieżki, próbowałem, testowałem, eksperymentowałem. Bolało. Warto było. Dlaczego? Bo edukacja to odpowiedzialność za treści, jakie się tworzy w internecie, za to, co wrzucicie, za każde słowo. Za to, że moi uczniowie mający 12 i 13 lat przychodzą do mojej klasy i przynoszą to, co widzieli na Instagramie, TikToku, YouTube, Facebooku czy gdziekolwiek indziej. Buntują się na swoich rodziców, że nie dają im tych drogich aut, nie wyglądają szczupło, nie mają pięknych domów. Zamykają się w pokojach, są obrażeni na świat, a psycholodzy i pedagogodzy w szkołach mają coraz więcej roboty dzięki temu.
Więc jeśli wrzucicie cokolwiek, co na moich uczniów zadziała tak, że nie wiedzą, jak do tego dojść, to zastanówcie się dwa razy, jeśli nie pokażecie drogi, jak do tego się dociera, tylko pokazujecie im efekt. Bo na szczycie jest sukces, ale na dole jest ciężka praca, a oni tego nie widzą. Instagram jest piękny, otoczony milionami subskrypcji i followersów. Oni o tym marzą. Ale nie dostają tego. Bo świat jest szary w podpoznańskiej wsi. Muszą jeździć MPK, a nie furami. Siedzą w szarej szkole z zieloną tablicą i kredą. A wy im mówicie, że świat jest piękny. Nie. Nie mówicie im tego. Mówicie, że praca jest piękna, że trzeba się uczyć, że trzeba popełniać błędy, podnosić się. Pokazujcie im pułapki. Oni myślą, że świat to sukces. Nie, internet nie jest sukcesem, jest tylko i wyłącznie maską i efektem naszego doświadczenia, a oni go jeszcze nie mają. Ja z nimi się zderzam na każdej lekcji i muszę im mówić, że to, co widzą w internecie, to fałsz. Prawdziwa rzecz jest u nich w domu: mama, tata, dom. Nauczcie ich mówić z mamą, tatą, mówić, czego się boją, w co wierzą, o czym marzą.
Wtedy będziecie prawdziwymi influencerami. Teraz to tylko zarabianie na współpracach...