Tak wygląda najnowszy amerykański pocisk z głowicą jądrową
Siły Powietrzne USA w końcu uchyliły rąbka tajemnicy i pokazały, jak może wyglądać ich nowa nuklearna broń dalekiego zasięgu – AGM-181A LRSO.

Na pierwszy rzut oka wygląda niepozornie. Ot, kolejny aerodynamiczny pocisk o kształcie przypominającym inne amerykańskie pociski manewrujące. Ale to, co ukrywa się pod tą „skórą”, to zupełnie nowy rozdział w historii amerykańskiego odstraszania nuklearnego.
Nowy pocisk LRSO (Long-Range Standoff) ma za zadanie zastąpić wysłużony już AGM-86B ALCM – jedyny obecnie używany przez USA nuklearny pocisk manewrujący przenoszony przez bombowce.
Co ciekawe, AGM-86B służy nieprzerwanie od lat 80., czyli jeszcze od czasów, gdy Ronald Reagan mówił o „imperium zła”. I choć jego projekt wciąż spełnia swoją rolę, to w świecie rosnących napięć z Rosją i Chinami, potrzeba czegoś znacznie bardziej nowoczesnego i trudniejszego do wykrycia.
Warto dodać, że poprzednia próba stworzenia nowszego pocisku – AGM-129 Advanced Cruise Missile – zakończyła się wycofaniem systemu ze służby po zaledwie 22 latach (1990–2012). LRSO ma być jednak inny: bardziej przemyślany, lepiej ukryty i skuteczniejszy niż cokolwiek wcześniej.
Stealth w wersji mini
Oficjalna wizualizacja AGM-181A pokazuje rakietę z odwróconym usterzeniem – podobnym do tego znanego z konwencjonalnej rakiety JASSM. Sam korpus pocisku ma przekrój trapezowy i klinowaty nos, co sugeruje maksymalne dostosowanie do zasad stealth – czyli minimalnej wykrywalności przez radar.

Skrzydła? Te również przypominają JASSM, co nie powinno dziwić – oba pociski projektowane były z myślą o skradaniu się pod radarem przeciwnika.
Nie widać wlotu powietrza, co może oznaczać jedno z dwóch: albo jest on ukryty na górze rakiety, albo po prostu usunięty z wizualizacji ze względów bezpieczeństwa. Wlot powietrza to jedna z najbardziej wrażliwych cech w projektowaniu maszyn stealth – zdradza zbyt wiele o charakterystyce lotu i napędzie.
Więcej na Spider's Web:
Nowoczesna odpowiedź na rosnące zagrożenia
LRSO ma być bronią przyszłości – zdolną przebić się przez najbardziej zaawansowane systemy obrony powietrznej, takie jak rosyjskie S-400 czy chińskie HQ-9.
Pocisk będzie poddźwiękowy, ale jego największym atutem ma być skrytość i zdolność przetrwania w środowisku pełnym zakłóceń elektronicznych, bez dostępu do GPS, a nawet z aktywnym przeciwdziałaniem radioelektronicznym.
Mówiąc krótko – LRSO będzie mógł lecieć „na ślepo”, samodzielnie oceniać zagrożenia i omijać je w locie. To już nie tylko rakieta, to autonomiczna maszyna wojny.
Nowy pocisk będzie przenoszony przez dwa bombowce – leciwego, ale modernizowanego B-52 Stratofortress oraz zupełnie nowy bombowiec B-21 Raider. To zestawienie mówi wiele: LRSO ma być uniwersalny. Tak samo dobrze sprawdzi się na pokładzie maszyny pamiętającej Wietnam, jak i najnowszej konstrukcji XXI wieku.
Technologia ukryta za miliardami dolarów
Cały program LRSO kosztuje krocie. Według Pentagonu, za 1020 pocisków USA zapłacą ponad 16 mld dol., a utrzymanie ich przez 30 lat pochłonie kolejne 7 mld.
Przekłada się to na około 14 mln dol. za sztukę – tyle kosztuje jeden „bilet do piekła”, który może przelecieć przez pół świata, by w ułamku sekundy zniszczyć cel głowicą jądrową W80-4.
Warto dodać, że ta głowica to również produkt modernizacji – ulepszona wersja W80, która wcześniej znajdowała się na pokładach innych amerykańskich rakiet manewrujących. Jej moc jest regulowana, co daje Pentagonowi większą elastyczność w „skalowaniu siły odpowiedzi”.
Broń z przyszłości, której nigdy nie chcemy użyć
Siły Powietrzne USA nie ukrywają, że LRSO to jeden z filarów przyszłościowego systemu odstraszania jądrowego. W czasach, gdy wojna nuklearna przestała być tematem science fiction, a znów stała się realnym zagrożeniem, posiadanie skutecznego, elastycznego i "niewidzialnego" środka odpowiedzi to absolutna konieczność.
AGM-181A LRSO to broń, która została stworzona z myślą o świecie, jakiego nikt z nas nie chce oglądać. Ale właśnie dlatego powstała, by jego powstaniu zapobiec. Ukryta w cieniu, szybka, inteligentna i niebezpiecznie skuteczna. Jej istnienie to brutalne przypomnienie, że pokój to nie stan naturalny, lecz rezultat ciągłego balansowania między pokazem siły a politycznym rozsądkiem.
I nawet jeśli przeciętny Amerykanin (czy Polak) nigdy nie zobaczy LRSO na własne oczy, to właśnie takie technologie – z dala od świateł reflektorów – tworzą fundament współczesnego bezpieczeństwa.