Nie jestem gadatliwy, ale z tym asystentem z chęcią porozmawiam. Szykuje go rząd
Przyznam szczerze: nie jestem fanem asystentów i czatbotów, jakoś nie dogaduję się z ChatemGPT i jego kolegami. Jeśli jednak doczekamy się sprytnego doradcy w mObywatelu, to nawet ja będę skłonny do dialogu.

Wcale nie chodzi o niechęć. Nie jestem negatywnie nastawiony, choć to nie byłoby przecież niczym złym, niektóre obawy są w pełni zrozumiałe. Być może jestem jak dawny właściciel konia, który dziwi się entuzjastycznemu przyjęciu samochodów, ale ciągle nie czuję potrzeby gaworzenia z wirtualnymi rozmówcami. Sugestia dbania o nowo zakupioną roślinę, wyjaśnienie chemicznych i fizycznych podstaw działania przedmiotów codziennego użytku, przygotowania życzeń na kartce urodzinowej – przykładowe możliwości, które swego czasu wymieniała Malwina, jakoś mnie nie przekonują. Wiem, wiem, wariantów jest więcej, ale uparcie trzymam się swoich metod.
A jednak zapowiedź pojawienia się wirtualnego asystenta w mObywatelu wzbudziła we mnie pewną ekscytację
Zmian będzie zresztą więcej, o czym informuje Bizblog, ale zatrzymajmy się na pomocniku, który trafi do rządowej aplikacji. Plany zostały ogłoszone dawno, teraz natomiast Ministerstwo Cyfryzacji potwierdziło, że uruchomienie asystenta planowane jest jeszcze w tym roku. Pierwsze testy jego funkcjonowania zostały już nawet przeprowadzone.
Wirtualny asystent obywatela oparty będzie na „sztucznej inteligencji godnej zaufania”.
Jego zadaniem będzie ułatwienie użytkownikom korzystania z mObywatela: wskaże właściwe usługi i poprowadzi przez załatwienie sprawy, odpowie na pytania i pomoże w poruszaniu się po aplikacji. Działanie asystenta nie wiąże się z przetwarzaniem danych osobowych. Do jego uruchomienia w mObywatelu wykorzystany zostanie polski model językowy PLLuM.
Wcześniej resort zapowiadał, że każda pojedyncza rozmowa ma umożliwić korzystającemu z aplikacji zadanie maksymalnie 10 pytań. Po wyczerpaniu limitu trzeba będzie rozpocząć kolejną konwersację.
Wirtualny asystent pozwoli poznać szybką odpowiedź na pytania, jak założyć profil zaufany, jak podpisać dokument elektroniczny czy jak zgłosić nielegalne wysypisko śmieci. To przynajmniej zwiastowały udostępnione zrzuty ekranu. Wydawać by się mogło, że to prosta forma konwersacji, wręcz za prosta, ale jednak bardzo ważna.
Dziś mObywatel to prawdziwy kombajn. Usług, które znajdziemy w rządowej aplikacji, jest bez liku, a stale dochodzą kolejne. Dużo wygodniej będzie odnaleźć się, zadając pytania. Np. w stylu: jadę na wakacje, czy mogę zabrać już mDowód ze sobą? Albo: zbliżają się wybory, gdzie mam zagłosować? Krótka rozmowa i asystent podpowie, gdzie i kiedy się udać albo jak zmienić komisję, by dopasować ją do aktualnego miejsca pobytu.
Owszem, teoretycznie odpowiedzi mogą mi udzielić już istniejący asystenci, ale lepiej pytać u źródła
Obfitość opcji w mObywatelu jest olbrzymią zaletą rządowej usługi, lecz niekiedy mnogość wyboru może niektórych przerażać. Wirtualny asystent powinien sprawić, że jeszcze łatwiej będzie korzystać z tych wszystkich przygotowanych i dostępnych ułatwień. Pytań może być naprawdę wiele: czy muszę brać dowód na wybory, czemu warto zastrzec PESEL, gdzie wyrobić paszport i tak dalej, i tak dalej. Możliwość uzyskania odpowiedzi w jednym miejscu to naprawdę olbrzymia wygoda dla e-obywatela.
Tym bardziej że wiele z opcji, które już są dostępne w mObywatelu, wpływa na codzienne życie nas wszystkich, jak np. możliwość zgłaszania nielegalnych odpadów czy internetowych oszustw. Wygodniejszy proces przeprowadzania przez te procedury może być kluczową zmianą.
Z obietnic rządu wynika, że dzięki wirtualnemu asystentowi będzie łatwiej wyszukać potrzebne informacje dotyczące załatwiania niektórych spraw. Wiemy, że wiele urzędowych kwestii przyprawia o ból głowy, więc jeśli ktoś nam to krok po kroku rozsądnie wyjaśni po wpisaniu prostego pytania, nasze życie stanie się łatwiejsze. A o to w końcu chodzi – i nawet ktoś taki jak ja, kto wyobraża sobie spokojne bytowanie bez doradców w postaci sztucznej inteligencji, na tym skorzysta.
Czytaj też: