REKLAMA

Wywalczyła, by szkoła nie wrzucała zdjęć dzieci. Protestowali… inni rodzice

Nauczycielka poinformowała w mediach społecznościowych, że szkoła nie będzie publikować zdjęć z wizerunkami dzieci. Na ten problem od dawna zwracali uwagę eksperci. A jednak nie wszyscy rodzice są ze zmiany zadowoleni.

Wywalczyła, by szkoła nie wrzucała zdjęć dzieci. Protestowali… inni rodzice
REKLAMA

„Dziś jest dzień mojego małego sukcesu - z mojej inicjatywy na stronie szkoły i Facebooku szkoły nie będziemy już publikować zdjęć z wizerunkami dzieci. Poszła informacja” – napisała na Twitterze użytkowniczka Jud_czyta, nauczycielka.

REKLAMA

Jak się okazało decyzja nie spodobała się wszystkim rodzicom. Dlaczego? Niektórzy chcieliby sami decydować o tym, co ląduje na stronie szkoły albo profilach w mediach społecznościowych. W praktyce trudno byłoby to jednak zrealizować, jeśli część rodziców wyraziłaby zgodę na publikację wizerunku, a część nie. Wówczas, jak zauważa Jud_czyta, na wycieczkach trzeba byłoby „selekcjonować” dzieci do zdjęcia np. na wycieczce.

Rzecz jasna decyzja nie oznacza, że żadnych zdjęć już więcej nie będzie. Pamiątkowe fotografie dalej są wykonywane, ale trafiają bezpośrednio do rodziców. Nie są zaś publikowane na stronie szkoły czy w mediach społecznościowych.

Dlaczego to problem?

Opublikowane bezrefleksyjnie zdjęcia mogą posłużyć jako materiały dla cyberprzestępców i pedofilów. To szczególnie groźne w przypadku, w którym istnieje również możliwość zidentyfikowania dziecka. A nierzadko na zdjęciach np. dyplomów pojawiają się ich imiona i nazwiska, informacja, do której chodzą szkoły oraz klasy. Co więcej, opublikowane zdjęcia i filmy mogą być wykorzystane do tworzenia deepfake'ów, także o pornograficznym charakterze. W dobie sztucznej inteligencji do stworzenia takich materiałów nie trzeba szczególnych umiejętności. A konsekwencje dla ofiary mogą być druzgocące

– pisał Marek Szymaniak w reportażu opublikowanym na łamach Spider’s Web+.

To najczarniejszy scenariusz. Podstawowym problemem jest przede wszystkim traktowanie dziecka przedmiotowo. Teoretycznie przedszkolak może nie widzieć niczego złego w publikowaniu wizerunku w sieci, ale to właśnie rodzice muszą mieć świadomość, że ważna jest jego prywatność, którą należy chronić.

Ma prawo zbudować własną tożsamość i opowieść o sobie, decydować, w jakim kontekście pokazać się w internecie. Publikując wizerunki dzieci bez ich zgody, to prawo im odbieramy. A internet jest wieczny, raz zbudowana w nim tożsamość zostaje utrwalona na stałe. Kiedy zostaniemy w nim zaprezentowani, trudno ten obraz zamazać czy odmienić. A gdy dziecko dorasta i odkrywa, że opowieść o nim już istnieje, może mieć problem z odkrywaniem i tworzeniem własnego "ja"

– dodawał Szymaniak.

Dlaczego jednak rodzice chcą, żeby wizerunek dzieci był nagminnie publikowany przez szkoły czy przedszkola? Bardzo często z banalnego powodu – chcą chwalić się pociechami w mediach społecznościowych. Łatwiej udostępnić taką fotkę i pokazać, jak fajnym miejscem jest placówka, do której dziecko uczęszcza. Poza tym bywa tak, że na „otrzymanych lajkach i pochlebstwach budują własną tożsamość dobrego rodzica, wzmacniają pewność siebie czy pocieszają, łagodząc trudy rodzicielstwa”, jak wyjaśniał Szymaniak.

Jak problematyczna jest to kwestia z perspektywy osoby chodzącej do szkoły napisała jedna z użytkowniczek Twittera:

REKLAMA

Super decyzja. Jak ja chodziłam do podstawówki, to ładowali ile wlezie naszych zdjęć do neta i cholernie mnie to wkurza, że teraz wyszukując mnie czy inne osoby ze szkoły, to pojawiają się te zdjęcia z podstawówki...

Akcja nauczycielki, którą opisała na Twitterze, jest dowodem na to, że zwiększa się świadomość zarządzających szkołami. Jak zwykle jest jednak druga strona medalu – nie wszyscy rodzice zdają sobie sprawę z tego, jak niebezpiecznym miejscem bywa internet.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA