Taki status może utrudnić znalezienie pracy. Rekruterzy zdradzili, dlaczego go nie ustawiać
Szukasz pracy i chcesz to ogłosić na LinkedIn? Uważaj! Niektórzy rekruterzy uważają, że funkcja "Otwarty na pracę" może zaszkodzić twojej karierze. Czy to prawda?
No dobra, przyznajmy się bez bicia – rynek pracy ostatnio nie rozpieszcza. Pamiętasz te czasy, kiedy wystarczyło wysłać kilka CV i już dzwonił telefon z zaproszeniem na rozmowę? To se ne vrati, panie dziejku. Teraz to już trzeba się nieźle nagimnastykować, żeby ktoś w ogóle raczył odpisać na twoją aplikację. Konkurencja jak na olimpiadzie, a pracodawcy wybrzydzają, jakby szukali nie wiadomo kogo.
A przecież nie chodzi tylko o to, żeby znaleźć jakąkolwiek pracę. Chcemy przecież taką, która da nam satysfakcję i pozwoli związać koniec z końcem. A tu nic z tego – albo oferują grosze, albo wymagają doświadczenia z kosmosu, albo jedno i drugie. Może się wydawać, że łatwiej wygrać w totka niż dostać satysfakcjonującą posadę. A jak można wygrać posadę na LinkedInie? Niby można ogłosić światu, że szukasz pracy, ale to nie zawsze kończy się dobrze, prawda?
Otwarty na pracę = zdesperowany?
Platforma LinkedIn wprowadziła już chwilę temu funkcję „Otwarty na pracę”, która ma ułatwić użytkownikom znalezienie zatrudnienia poprzez sygnalizowanie rekruterom ich aktywnego poszukiwania nowych możliwości zawodowych.
Jak podaje serwis International Business Times, spotkała się ona z krytyką ze strony niektórych rekruterów, w tym byłego pracownika Google, Nolana Churcha. Jego zdaniem korzystanie z baneru „Otwarty na pracę” może sprawiać wrażenie desperacji i obniżać wartość kandydata w oczach potencjalnych pracodawców.
Graficzka Courtney Summer Myers postanowiła odnieść się do tej kontrowersji w ironiczny i prowokacyjny sposób, tworząc własną wersję baneru z napisem „#Zdesperowana”. Jej post szybko zdobył popularność na LinkedIn, wywołując szeroką dyskusję na temat stygmatyzacji osób poszukujących pracy oraz presji, by ukrywać swoją sytuację zawodową.
W swoim poście Myers podkreśliła, że bycie bezrobotnym nie jest powodem do wstydu, a wręcz przeciwnie – może świadczyć o odwadze i determinacji w dążeniu do znalezienia satysfakcjonującej pracy.
Szczerze mówiąc, jako ofiara zwolnień grupowych, jestem zdesperowana i nie sądzę, żeby to było coś, czego powinnam się wstydzić. Zwolnienie z pracy nie odzwierciedla braku umiejętności, talentu ani etyki pracy - to po prostu pech. Nikt nie powinien się wstydzić, że musi płacić czynsz i rachunki, utrzymywać rodzinę lub się wyżywić
- przekazuje w poście.
Przeczytaj więcej o LinkedInie:
To tylko koncept. A i nic się nie zmieni
Post Myers poruszył ludzi na LinkedIn. Mnóstwo osób napisało, jak bardzo ją podziwiają za szczerość i odwagę. Wszyscy podkreślali, że szukanie roboty to nic wstydliwego, a wręcz przeciwnie – pokazuje, że człowiek ma chęci i chce się rozwijać. A co do tego baneru "Otwarty na pracę"? Ludzie pisali, że to świetny sposób, żeby pokazać pracodawcom, że jest się gotowym na nowe wyzwania i chce się dać z siebie wszystko.
Pomimo kontrowersji wokół funkcji „Otwarty na pracę”, LinkedIn pozostaje jednym z najważniejszych narzędzi dla osób poszukujących zatrudnienia. Platforma oferuje dostęp do miliona ofert pracy oraz możliwość nawiązania kontaktów z potencjalnymi pracodawcami, co może znacząco ułatwić proces rekrutacji.