W Polsce miały być pomarańcze, a są... poparzone jabłka. Nawet za nie zapłacimy więcej
Warto przypominać o tych wszystkich sugestiach, że na ociepleniu się klimatu skorzystamy, bo w Polsce wyrosną tropikalne owoce. Nie dość, że to mrzonki, to jeszcze ucierpią nasze uprawy. Istnieje ryzyko, że szarlotka będzie naprawdę luksusowym deserem.
![jablka](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fspidersweb%2F2024%2F09%2Fshutterstock_2149661895.jpg&w=1200&q=75)
Coraz częściej wśród skutków katastrofy klimatycznej wymienia się produkty, których będzie mniej, a których cena znacząco wzrośnie. Zagrożona jest choćby kawa, kakao czy wino. „Cóż, nie nasze problemy” – można byłoby powiedzieć. Najwyżej zapłaci się więcej. Albo ograniczy się spożycie.
Sęk w tym, że już cierpią jabłka. Nasze polskie jabłka
Krzysztof Kurzeja, sadownik z Łącka w powiecie nowosądeckim, w rozmowie z wyborcza.biz opisał, jak upalne lato odbiło się na jabłkach. Owoce dosłownie gotują się od środka. Wszystko przez wysokie temperatury. Tegoroczne lato było piekielne. Jest wrzesień, a rekordy temperatur ciągle są bite.
Wystawienie owoców na palące słońce to nie jedyny poważny kłopot. Drugi wiąże się z panującymi warunkami: suszą.
Gleba wysycha na wiór. Trawa wysycha w sadzie, a co dopiero owoce. Za chwilę drzewa będą pobierać z owoców wodę. Skutki ekonomiczne są drastyczne. Staramy się zbierać podpsute jabłka, bo jak się w nich już nawet miąższ zepsuje, to nie sprzedamy ich nawet do przetwórstwa na koncentraty
– relacjonuje Kurzeja.
Za jabłka zapłacimy więcej. Przez zmiany klimatu
Jak radzą sobie sadownicy? Kurzeja opowiada, że jabłka są… schładzane. Ale to kosztuje, bo trzeba wykorzystywać więcej komór chłodzących.
- Kiedyś, żeby je schłodzić, wystarczył mi wsad do jednej komory, a teraz 30-40 skrzyń muszę kłaść aż w trzy komory schładzające i włączać aż cztery agregaty prądu – opisuje sytuację sadownik.
Wysokie temperatury szkodzą również ziemniakom. „Na wielu etapach wegetacji panowały mało korzystne warunki dla rozwoju ziemniaków. Szkodziły im głównie upały” – donosił kilka tygodni temu portal farmer.pl.
Pogoda oszalała, a to są konsekwencje
Przypomnijmy, że kilka miesięcy temu mieliśmy problem z bardzo dużymi przymrozkami. W kwietniu odnotowano wręcz letnie temperatury, po których przyszły srogie mrozy. Różnice były naprawdę duże, więc uprawy ucierpiały.
To konsekwencje zmian klimatu – mówił PAP o kwietniowych mroźnych nocach Ireneusz Ochmian, współwłaściciel winnicy Pałacu Rajkowo. - Minus dwa czy minus trzy stopnie to nie byłby problem, problemem jest minus siedem stopni, a mieliśmy takie momenty.
W kwietniu pędy wyglądały jakby były z końca maja. Wegetacja ruszyła miesiąc wcześniej, więc przymrozki okazały się zabójcze. Mrozy wiosną się zdarzały, ale nienormalne było stadium rozwoju roślin – relacjonowali winiarze.
Ta nienormalność – czy raczej: nowa normalność? – ciągle się utrzymuje, czego dowodem jest wyjątkowo gorący początek września. Jak zauważył autor profilu Pogoda w Łodzi:
Upały we wrześniu to dość nowa tradycja. Pierwsza 30-tka w tym miesiącu pojawiła się dopiero w 2005 r., wcześniej nie było o tym mowy. Wczorajszy dzień jest dopiero 9. wrześniowym upalnym dniem w Łodzi. I tylko raz zdarzyło się, że mieliśmy dwa takie dni jednego roku (wrzesień 2005 r. właśnie), a patrząc w prognozy możemy z łatwością to prześcignąć w tym roku.