Posłanka Paulina Matysiak zdziwiona, że nie ma dla niej miejsca w pociągu. Może oddasz jej swój bilet?
Znacie ten tekst o tym, że wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze? To doskonale się składa, bo nic innego nie opisuje polskiej klasy politycznej tak trafnie.
To znaczy są również inne słowa, ale ich cytowanie jest niekulturalne, więc je pominiemy. Jak dobrze wiemy polscy parlamentarzyści, boscy pomazańcy, wykonują wielką pracę dla całego społeczeństwa, więc z tego tytułu mają szereg przywilejów, a jednym z nich jest prawo do bezpłatnego transportu na terenie kraju - nie ma znaczenia czy jest to pociąg, autobus czy samolot.
Poseł dzięki legitymacji może nie wydawać ani złotówki na zbiorkom (co może tłumaczyć nieskrywaną miłość do tego środka transportu, bo też bym kochał PKP, gdybym mógł jeździć za darmo pierwszą klasą na każdej możliwej linii).
Jednak nie jest tak, że ten bilet posłowi się po prostu należy, bo są pewne czynności, które musi podjąć, żeby korzystać z darmowego transportu. Według przepisów ogólnych posłowi przysługuje darmowy bilet przy okazaniu legitymacji poselskiej, ale szczegółowy tryb regulują odpowiednie umowy zawarte pomiędzy Kancelarią Sejmu a przewoźnikami, ale do tego dojdziemy za chwilę.
Najpierw oddajmy głos mojej ulubionej posłance (a przynajmniej ulubionej do teraz) Paulinie Matysiak, która często podróżuje zbiorkomem, a relacje z podróży regularnie wrzuca do sieci. Musimy się na chwilę zatrzymać - po stokroć wolę jak poseł jeździ komunikacją zbiorową, niż przedstawia kilometrówkę, z której wynika, że robi większy roczny przebieg niż najbardziej zarobiony taksówkarz, a nawet nie posiada samochodu. Dzięki temu poseł może przez chwilę poczuć się jak zwykły obywatel. A teraz czas na problem posłanki Matysiak:
A teraz szybkie sprawdzenie - pani poseł chciała zarezerwować miejsce na pociąg IC 62100, czyli Bolko relacji Wrocław - Lublin, który nie jedzie przez Warszawę. Ten kurs cieszy się sporym obłożeniem, dość powiedzieć, że moja koleżanka musiała kupować bilet na niego kilka tygodni temu, żeby mieć miejsce. Nic dziwnego, że występuje problem z zakupem biletu na dwa dni przed odjazdem tego pociągu. I to chyba powinno najbardziej cieszyć posłankę, która propaguje zbiorkom, że tylu ludzi korzysta z usług PKP Intercity. Tymczasem mamy awanturę i szukanie winnych.
A jak ci na mnie chociaż trochę zależy, to zarezerwuj dla mnie darmowe miejsce w pociągu, bo inaczej będę musiała rozpisywać kilometrówkę, a tego nie chcę
Tylko to nie do końca tak działa. Według przepisów ogólnych poseł ma darmowe miejsce, ale zerknijmy na chwilę do umowy zawartej z PKP Intercity. Według niej przewoźnik gwarantuje dostępność miejsc poselskich na przejazdy na trasie Z i DO Warszawy, które odbywają się w czasie obrad Sejmu. Zresztą oddajmy głos PKP Intercity:
Skan umowy jest dostępny w sieci:
I wiecie co mnie najbardziej smuci. Że pani posłanka, która naprawdę promuje zbiorkom domaga się specjalnego traktowania w tym środku transportu. Cały czar prysł.
A jak to działa w tak źle działającym sektorze prywatnym?
Opcje są dwie - w pierwszej kupuję bilet za swoje pieniądze, a następnie przedstawiam go do rozliczenia mojemu pracodawcy, który zwraca mi poniesione koszty. To najprostszy sposób, ale wielu moich znajomych korzysta jeszcze z innego - płacą za bilet na podróż służbową z karty udostępnionej im przez pracodawcę. W obu przypadkach nie trzeba zawierać skomplikowanych umów, nie trzeba wymyślać systemu rezerwacji zależnego od pory roku i fazy księżyca. Ale dla wybrańców narodu to zbyt trudne.
Cały system przywilejów posłów wymaga zmiany
Oczywiście jest to marzenie ściętej głowy, bo to sami posłowie musieliby dokonać tej zmiany. Darmowe przejazdy powinny być ściśle powiązane z wykonywaniem mandatu posła i przysługiwać wyłącznie na dotarcie do Sejmu w trakcie posiedzeń, a nie podróże po całej Polsce. W latach 2019 - 2023 wydaliśmy 18 mln zł na 29 tys. lotów, a jeszcze nie doszliśmy do kilometrówek. Poseł otrzymuje miesięcznie prawie 17 tys. zł brutto, więc ma z czego zapłacić za miejsce w pociągu, czy w samolocie. Nie możemy wiecznie robić za biuro podróży.
A co mogła zrobić pani posłanka Matysiak?
Kupić bilet ze 100 proc. zniżką, bez korzystania z rezerwowanych miejsc, albo w niższej klasie i przede wszystkim - nie mówić o tym nikomu. Albo skorzystać z pewnego triku: na 24h przed datą podróży, zgodnie z regulaminem przewozu, możliwe jest wybranie miejsca szczególnego przeznaczenia (są to m.in. miejscówki dla osób z niepełnosprawnością lub trudnościami w poruszaniu się), w miarę ich dostępności. Chociaż to ryzykowne, bo ktoś może zrobić zdjęcie jak poseł zajmuje miejsce dla osoby z niepełnosprawnością i kolejna awantura gotowa.
Więcej o Sejmie przeczytasz w:
Zdjęcie główne: Parikh Mahendra N / Shutterstock