Jestem w szoku! Sejm na YouTubie ciągle wykręca absurdalne liczby
Myślałem, że po szale z końcówki ubiegłego roku niewiele zostanie. Myślałem, że brudna, zła i brzydka zwykła polityka odstraszy tych, którzy jeszcze niedawno z wypiekami na twarzy śledzili wydarzenia z Wiejskiej. Jak bardzo się pomyliłem.
To nie tak, że chciałem z radością oznajmić, że moda minęła. Nawet gdyby transmisje z Sejmu oglądało 100 tys. ludzi, ba, gdyby oglądalność utrzymała się na poziomie 50-60 tys. i tak byłoby nieźle. Może nawet te pozostałe 20 tys. należałoby uznać za pozytywną wiadomość. W końcu kiedy zastanawiałem się, co może przynieść nam nagłe zwiększone zainteresowanie po wyborach, pisałem:
Nawet jeżeli spora część z tych 1,4 mln oglądających czy 440 tys. subskrybentów z czasem odpadnie, bo Sejm nie będzie dawał takiej rozrywki jak się spodziewali, to i tak część może wyrobić sobie nawyk sprawdzania, co tam panie w polityce. I skończy się śmieszkowanie, a zacznie wymaganie. Przecież spora liczba widzów najpierw włączyła youtube'owy kanał nie po to, żeby dostać coś zabawnego, ale żeby sprawdzić, czy wybrani przez nich politycy będą faktycznie chcieli wdrożyć hasła, z którymi do Sejmu weszli. Frekwencja jesiennych wyborów pokazuje, że coś się zmienia. I może obserwujemy to także w kwestii zainteresowania działalnością Sejmu na YouTubie.
Z ciekawością zajrzałem w statystyki mając z góry założoną tezę: będą spadki, Sejm się znudził, nie ma innego wyjścia – mody mają to do siebie, że nagle wybuchają, a potem tak samo szybko się kończą.
Rzeczywistość mnie jednak zaskoczyła - Sejm TV to ciągle internetowy hit
Posiedzenie Sejmu z 16 stycznia – 1,5 mln wyświetleń. Z 17 stycznia – 1,2 mln. Z 18 stycznia „tylko” 454 tys. Ale trwało też najkrócej, jedynie 2,5 godz.
Dla porównania posiedzenie z 21 grudnia miało 1,7 mln wyświetleń, a to z 20 – 2 mln. Ale już np. to z 6 grudnia 852 tys., a z 14 listopada 694 tys.
Momentami jest gorzej, ale generalnie wyświetlenia są imponujące. Ciągle - choć od wyborów minęło już sporo czasu. Na dodatek w ostatnich tygodniach działo się kilka zdarzeń, które mogły do polityki zniechęcić. Okazało się, że raczej pozwoliły utrzymać zainteresowanie. Ogień ciągle się tli, zapał nie maleje. A może już czas stwierdzić, że obserwowanie Sejmu weszło Polakom w nawyk?
Rozpolitykowanie dosięga nawet najmłodszych, którzy przeprowadzają obrady Sejmu w Robloksie. - Mnie Sejm w Robloxie fascynuje. Dowodzi, że młodzi – lub wręcz bardzo młodzi – wychodzą z inicjatywą, organizują się i debatują, często przy użyciu języka, którego mogliby uczyć obecnych parlamentarzystów – komentuje w rozmowie z „Polityką” Krzysztof Śmiszek, poseł lewicy i wiceminister sprawiedliwości. I faktycznie jest to coś, obok czego trudno jest przejść obojętnie.
Na Spider's Web piszemy o ważnych wydarzeniach w polskim internecie:
Nie da się zlekceważyć tego, że zainteresowanie wydarzeniami z Sejmu pasjonuje wielu Polaków już od kilku tygodni, na niespotykaną dotąd skalę
I stale się rozszerza. O polityce więcej niż zwykle mówi duet Vogule Poland. Kanał Sportowy nie przestał komentować politycznych wydarzeń po odejściu Krzysztofa Stanowskiego, który znany był właśnie z takich materiałów. Można oczywiście zarzucić obecnym współwłaścicielom próbę łatania dziury i płynięciu na fali, którą założyciel nadchodzącego Kanału Zero wywołał, ale może po prostu inaczej się dzisiaj nie da. I chociaż z ankiety przeprowadzonej podczas tzw. spotkania zarządu wynikało, że widzowie Kanału Sportowego polityki nie chcą, to i tak ponad 40 proc. zagłosowało za jej pozostawieniem. To też pokazuje efekt Sejmfliksa, polityka wciśnie się wszędzie.
Pytanie, co z tego wyniknie. W takiej formie i z takim zainteresowaniem polityka nie była jeszcze pochłaniana. Jasne, od zawsze Polacy oglądali kanały informacyjne, czytali gazety, śmiali się z politycznych nawiązań w kabaretach, ale nigdy nie było to konsumowane tak bezpośrednio. Prosto ze źródła.
Siłą rzeczy musi to wpłynąć na demokrację – teraz to widzowie politycznego spektaklu, ale w końcu staną się uczestnikami decydującymi o przyszłości kraju. Przechodzimy naprawdę poważne zmiany.
Zdjęcie główne: Katarzyna Uroda / Shutterstock