Apple podjął dwie dobre decyzje dla graczy. Ucieszą się posiadacze tańszych Maków
Poważny gaming na urządzeniach Apple to wciąż egzotyka. Firma podejmuje jednak kolejne kroki, by ich platformy stały się przystępniejsze dla graczy, a także by było więcej samych gier.
To był kompletny idiotyzm. Nie mogłem zainstalować świetnego horroru Resident Evil Village na swoim MacBooku Air M1, chociaż spełniałem wszystkie wymagania. Winowajcą okazała się dostępna pojemność na dane. W teorii miałem wystarczająco miejsca. W praktyce App Store blokował instalację, chociaż spełniałem wymagania dotyczące danych instalacyjnych.
Apple jest świadome problemu. Na MacOS 15 zostanie on wyeliminowany.
Okazało się, że potrzebowałem PONAD DWUKROTNIE więcej wolnej przestrzeni, niż wynikało to z opisu Resident Evil w App Store. Najgorsze, że system w żaden sposób o tym nie informuje. Nie mówi, ile przestrzeni należy zwolnić, a dane z wymagań sprzętowych wprowadzają w błąd. Rozwiązanie to metoda prób i błędów, aż w końcu App Store łaskawie uruchomiło instalację.
Sytuacja, w której pliki instalacyjne gry (nie sama gra!) zajmują około 70 GB, ale na Maku musi być ponad 140 GB wolnej przestrzeni to nie tylko absurd i poważna wada systemowa. To także bolesny cios we własnych klientów, kupujących najtańsze wariacje MacBookow, a więc z żenująco wąskim gardłem SSD 256 GB. Wygospodarowanie ponad 140 GB na takim sprzęcie to niemal mission impossible.
Programiści Apple nie chowają głowy w piasek i deklarują, że sytuacja ulegnie poprawie wraz z premierą systemu MacOS 15 Sequoia. Po zainstalowaniu nowej wersji systemu gracze na Makach (naprawdę istnieją!) będą potrzebowali do zainstalowania gry tyle miejsca, ile wynika z opisu danych na App Store, plus malutki bufor na czas samej instalacji.
Jak mały ma być ten bufor? Tego dokładnie nie wiadomo, najprawdopodobniej będzie zależeć od samej gry. Rożnica jakościowa będzie jednak znacząca. Chcąc zainstalować Resident Evil Village, nie będę już potrzebował ponad 140 GB przestrzeni, a nieco ponad połowę tej wartości. W końcu!
Druga korzysta nowość to Game Porting Toolkit 2.0 - zestaw narzędzi do przenoszenia gier z MacOS na iPhone.
Miałem okazję rozmawiać z kilkoma producentami gier i ich zdaniem nowa wersja narzędzi do przenoszenia gier Windows na MacOS jest już całkiem znośna. Dlatego programiści Apple koncentrują środki na innym odcinku frontu: przenoszenia wielkich gier z MacOS na małe ekrany telefonów oraz tabletów. Nieprzypadkowo jest to skorelowane z nadchodzącą premierą Assassin’s Creed Shadows.
W ostatnim czasie na iPhone oraz iPada trafiło kilka imponujących portów, jak testowane przeze mnie Assassin’s Creed Mirage, Death Stranding czy Resident Evil 7 Remake. Inne porty trafiają tylko na MacOS (oraz iPadOS), jak nadchodzące Assassin’s Creed Shadows czy rodzime Layers of Fear. Może to zmienić właśnie Game Porting Toolkit 2.0.
Nowe narzędzie w arsenale Apple sprawi, że przenoszenie gier z MacOS na iOS oraz iPadOS stanie się prostsze niż kiedykolwiek wcześniej. Firma Tima Cooka chce przez to ściągnąć więcej wielkich gier na mobilne urządzenia. Chociaż sprzedają się tam tak sobie, stanowią świetną reklamę iPada i iPhone. Są bowiem dowodem na to jak potężne podzespoły trafiają do mobilnych urządzeń Apple. Wszakże na telefonach z Androidem nie znajdziemy ani Death Stranding, ani Assassin’s Creed Mirage, ani Resident Evil 7.
PS Idę o zakład, że podczas prezentacji iPhone 16 Pro, na scenie pojawi się ktoś z Ubisoftu i zdradzi, że Assassin’s Creed Shadows trafi także na te telefony.