REKLAMA

Instalowanie gier Macu to koszmar. Chyba że jesteś bogaty

Chciałem zobaczyć, jak Resident Evil 4 Remake działa na MacBooku Air z układem M2. Nie spodziewałem się, że konsekwencją tego będzie droga przez mękę.

Instalowanie gier Macu to koszmar. Chyba że jesteś bogaty
REKLAMA

Po dekadach zaniedbań Apple chce się przeprosić z graniem na Makach. Wydajne układy M pozwalają natywnie uruchamiać najnowsze produkcje, wliczając w to polskie The Medium, strategie z serii Total War, gry akcji takie jak Death Stranding i Lies of P czy najnowsze odsłony horrorów Resident Evil.

REKLAMA

Dysponując MacBookiem Air M2 postanowiłem sprawdzić, jak najnowszy Resident Evil 4 Remake działa na laptopie Apple. Mam rewelacyjne wspomnienia z tą grą na PS5 i z chęcią przeszedłbym ją po raz kolejny, być może na wyższym poziomie trudności. Udałem się więc do App Store, odnalazłem RE4 i kliknąłem w przycisk pobierania. Sekundę później na ekranie pojawia się błąd: za mało miejsca na dysku.

Mimo prawie 90 GB wolnej przestrzeni, zajmujący 65 GB Resident Evil 4 nie chce się zainstalować na MacBooku.

Dziwne o tyle, że instalując gry ze Steam - na przykład najnowszego Total War Pharaona - środowisko uruchomieniowe nie potrzebuje więcej przestrzeni do instalacji pobieranej gry, niż wynika to z opisu. Natomiast z opisu RE4 w App Store wynika jasno: gra ma wielkość 64,9 GB.

Ilu więc potrzeba tych GB, aby zainstalować Residenta? Takiej informacji w App Store nie znajdziemy. Komunikat z błędem nie wskazuje, jaka jest potrzebna łączna wolna przestrzeń na dysku. Nie otrzymałem też informacji, ile dodatkowych GB powinien zwolnić, poza dotychczasowymi 88, aby móc zainstalować horror Capcomu.

Jako fanatyk Residenta nie dałem jednak za wygraną. Postanowiłem, że sytuacja jest dobrym pretekstem do przeprowadzenia porządków na dysku. Użyłem systemowego narzędzia do usuwania dużych plików i rozpocząłem proces zwalniania zbędnego miejsca. Chwilę to trwało, ale gdy odzyskałem łącznie 120 GB przestrzeni, byłem pewien, że tyle Residentowi wystarczy.

Ku mojej frustracji, nawet z 120 GB wolnej przestrzeni gra zajmująca 65 GB nie chce się zainstalować.

Zaczynałem czuć, że dochodzę pod ścianę. Mój MacBook Air M2 to bazowa, najtańsza wersja z 8 GB RAM-u oraz 256 GB pojemności. Kończyły mi się więc możliwości uzyskiwania wolnej przestrzeni. Przecież nie będę odinstalowywał programów, z których korzystam na co dzień, jak Microsoft Word, Adobe Photoshop czy Adobe Lightroom.

W akcie coraz większej desperacji usunąłem masę pobranych plików, głównie graficznych, wykorzystywanych w ramach pracy dla Spider’s Web. Udało mi się tym samym dobić do 126 GB wolnej przestrzeni. App Store wciąż nie ma dla mnie jednak litości. Tonący brzytwy się chwyta, zainstalowałem więc CCleanera. Zewnętrzny program pozwolił mi usunąć kolejne kilka GB danych, głównie niepotrzebnych (mam nadzieję!) plików systemowych.

Po zwolnieniu 131 GB przestrzeni, Resident Evil 4 zaczął się pobierać. Na chwilę.

Po pobraniu około 30 proc. całej gry, App Store uraczył mnie tym samym błędem co zawsze, domagając się więcej przestrzeni dyskowej. Ile dokładnie? Nie wiadomo. Sądziłem, że wystarczy dwa razy tyle co sama gra. Moje nadzieje okazały się płonne. Skoro jednak RE4 zaczęło się pobierać, wiedziałem, że jestem już bliżej niż dalej. Jeszcze tylko kilka GB…

Ostatecznie Resident Evil 4 pobrał się i zainstalował po zwolnieniu 136 GB. App Store zmusił mnie do chwilowego usunięcia Photoshopa, aby móc zainstalować grę. Oczywiście po tym procesie nic nie stało na przeszkodzie, by Photoshopa pobrać ponownie. Wszakże mam jakieś 70 GB wolnej przestrzeni na dysku.

Sytuacja z Resident Evil 4 udowadnia, że App Store nie nadaje się do obsługi wielkich gier. Z kilku powodów.

Przez wielkie gry mam tu na myśli produkcje AA oraz AAA zajmujące po kilkadziesiąt gigabajtów danych, regularnie wspierane przez producentów aktualizacjami. App Store, chociaż może dystrybuować takie produkcje, kompletnie się do tego nie nadaje. Czuć, że platforma Apple powstała z myślą o pobieraniu mniejszych programów, co teraz mści się na posiadaczach maków chcących nieco pograć.

Przede wszystkim problemem jest to, że App Store pobiera duże gry w formie jednej, wielkiej bryły danych. Nie dzieli tego procesu, przez co na skutek błędu cały proces trzeba zaczynać od nowa. Takie pobieranie jest też znacznie wolniejsze niż pobieranie na Steam czy GOG, na skutek archaicznego sprawdzania integralności plików. Przez to zajmujący 65 GB Resident Evil 4 pobierał i instalował się 40 minut, mimo Internetu 1000 Mb/s.

App Store nie jest też przygotowany strukturalnie na wielkie gry AAA z ich współczesnymi modelami dystrybucji. W sklepie Apple brakuje podstawowych informacji, jak wymagana przestrzeń dla procesu instalacji czy lista dostępnych DLC. Koncepcja dodatków wydaje się dla App Store kompletnie obca, przez co świetne Separate Ways dla RE4 kupuje się wewnątrz samej gry.

Dużą stratą jest brak synchronizacji progresu między grą Resident Evil 4 uruchomioną na iPhone oraz na Maku. Szkoda, bo to przecież dokładnie ten sam produkt. Świetne jest natomiast to, że kupując horror Capcomu na urządzenie mobilne, dostaje się je również na Maka. Lub odwrotnie.

Jeszcze długa droga przed Apple, by gracze spojrzeli na Maki jak na coś innego niż narzędzia do pracy.

Szkoda, bo sam fakt, że na sprzęcie bez aktywnego chłodzenia, cieniutkim oraz lekkim jak MacBook Air Resident Evil 4 działa płynnie, jest godny podziwu. Doświadczenie jest jednak zabijane problemami, których nie ma ani na Steam, ani na konsolach. By było lepiej, musi zmienić się samo App Store.

REKLAMA

Oczywiście ktoś w tym miejscu może napisać „gdybyś nie oszczędzał i kupił pojemniejszy wariant, problemu by nie było”. Prawda. Jednak nawet z tej chłodnej ekonomicznej perspektywy sytuacja, w której gra zajmująca 65 GB nie chce się zainstalować, gdy wolnej przestrzeni jest 131 GB, wydaje się dziwaczna i groteskowa.

Urządzenie MacBook Air M2 dostarczył do testów sklep TechLord

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA