Pojechałem do Niemiec i przeniosłem się w przeszłość. Chciałem zapytać: jak wy tu żyjecie?
Od kilkudziesięciu lat panuje w naszym kraju mit Niemiec, które wyprzedzają nas o lata w kwestii rozwoju i które powinny być wzorem dla Polski. Nie wierzcie w to, Niemcy są sto lat za Polską.
Wizyta w Niemczech brutalnie rozprawia się z mitem, który pokutuje wśród wielu ludzi, zwłaszcza takich, którzy najdalej wyjechali do sąsiedniego powiatu, albo którzy mają kompleksy większe niż dziura budżetowa. To była moja piąta wizyta w tym kraju, ale od poprzedniej minęło prawie 10 lat, więc nie sądziłem, że przeżyję ją tak brutalnie.
Naprawdę chciałem zapytać, czy oni tak naprawdę tu żyją, ale doszedłem do wniosku, że nie będę rozpoczynał międzynarodowego konfliktu. Zapewne wielu z was wierzy we wspaniałe niemiecki autostrady, na których nie ma limitu i którymi można się ścigać. W teorii tak, w praktyce coraz więcej odcinków ma pewne ograniczenia, ale prawdziwą plagą niemieckich autostrad są remonty, które je paraliżują. Nie powiem, że nie jechałem szybko, ale stan tamtejszych dróg woła o pomstę do nieba.
Idźmy dalej - gotówka. Nie noszę jej, bo nie lubię wymieniać się zarazkami z obcymi ludźmi, wolę zapłacić bezgotówkowo. Jest to wygodniejsze, ale podobno w niektórych kręgach świadczy to o byciu niewolnikiem, bo tylko gotówka nie jest kontrolowana przez rządy. Nie będziemy tutaj wyjaśniać różnych mniej lub bardziej spiskowych teorii, ale fani gotówki powinni czym prędzej udać się do Niemiec.
Już i tak jest lepiej niż 10 lat temu, ale automat z napojami na kartę widziałem tylko raz. W niewielkich sklepach musiałbym płacić gotówką, żeby kupić bilet na autobus musiałbym wyciągać z kieszeni monety. Zapewne gdybym im pokazał jak działa BLIK, to uznaliby, że przybywam z przyszłości. Gdybym trafił na Ericha von Dänikena (to nic, że to Szwajcar), to zostałbym bohaterem jego książek. Ale najbardziej zaskoczyła mnie inna rzecz.
Absolutny brak zasięgu
To co widziałem podczas wyjazdu przyprawiło mnie o palpitację serca. Z racji wykonywanego zawodu zdarza mi się podróżować do innych państw europejskich i w żadnym z nich internet mobilny nie chodzi tak tragicznie jak w Niemczech. Zapomnijcie o zasięgu na lokalnych drogach i mniejszych miejscowościach, a i w dużych miastach działanie 5G jest słabe.
Na początku myślałem, że to wina mojego operatora, czyli o2, bo to właśnie ta sieć była domyślną dla mojego lokalnego operatora, czyli Orange. Jednak po sprawdzeniu w telefonach moich kolegów, okazało się, że oni mają jeszcze gorzej. Niemieckie 5G nie istnieje. To znaczy istnieje w informacjach prasowych. Takie o2 chwali się, że w marcu tego roku miało 95 proc. pokrycia. Dopiero gdy doczytacie się do szczegółów, to okaże się, że 95 proc. pokrycia występuje, ale zaledwie 35 proc. danych zostało pobranych z użyciem 5G.
Sieci stawiają nadajniki, ale nic się z tym nie wiąże. Jeżeli w centrum Dortmundu nie mogę przejrzeć Facebooka, to coś jest nie tak. Jeżeli Mapy Google nie są w stanie doczytać widoku satelitarnego, a Apple Music przerywa piosenki co kilka chwil, to znak, że coś jest nie tak.
Zabawne było, gdy jeden z moich kolegów znalazł miejsce, gdzie zasięg był lepszy, to reszta grupy pobiegła do niego i staliśmy jak te gołębie w grupce, tylko zamiast jedzenia, szukaliśmy zasięgu. Może to śmieszne, ale pomogło to sprawdzić służbową pocztę i nadrobić zaległości w kontakcie ze światem.
Gdzie się tylko dało, łączyłem się z Wi-Fi, a pytanie o hasło padało na dzień dobry każdej wizyty w restauracji. Nie muszę chyba dodawać, że i to nie działało zbyt dobrze. Tak naprawdę najlepszy zasięg był w Berlinie, a im dalej na zachód, tym gorzej. W Essen gdzie nocowałem czułem się jak idiota, stojąc pod oknem na piątym piętrze hotelu, bo przy oknie dało się prowadzić rozmowy telefoniczne.
Piszę do was te słowa prosto z busa, który frunie przez polskie drogi. Ani razu nie straciłem zasięgu, ani internetu. W Niemczech jeździłem samochodami na zmianę z kolegą. Liczyłem na to, że czas spędzony na fotelu pasażera wykorzystam na nadrobienie zaległości. Nic z tych rzeczy, bo mieszkańcy tego kraju nie zaznali jeszcze dobrodziejstw jakie mamy w Polsce.
Można pisać marketingowe bajki o pokryciu całego kraju siecią 5G, ale to jeszcze nie oznacza, że ta sieć działa. Sprawdziłem, że przez trzy dni udało mi się zużyć zaledwie 2 GB danych z prawie 9, które mam w pakiecie. Dla porównania - podczas wyjazdu do Hiszpanii potrafię zużyć go całego, bo tam może nie ma pokrycia jak w Niemczech, ale za to internet po prostu działa. Dlatego zanim zaczniecie zazdrościć Niemcom, to lepiej pojedźcie tam i zobaczcie, że to oni mają więcej powodów do zazdroszczenia Polakom.
PS: jeżeli wydaje się wam, że redaktorowi się coś przywidziało, to polecam wpisać w wyszukiwarkę hasło: dlaczego nie mam zasięgu w Niemczech, wtedy przekonacie się, że to powszechny problem.
Więcej o 5G przeczytacie w:
Zdjęcie główne: Shvets Anna / pexels.com