REKLAMA

Od 10 lat pracują nad wozem pomagającym ciągnąć turystów. Teraz chce pomóc rząd

W tym roku obchodzić będziemy 10 rocznicą pomysłu wprowadzenia elektrycznego hybrydowego wozu konnego przewożącego turystów na Morskie Oko. Po latach pomysł ma szansę się zmaterializować.

morskie oko
REKLAMA

Nagranie z Tatr zszokowało wielu. Koń przewożący turystów upadł - najpierw nie mógł wstać, ale po siłowej interwencji górala podniósł się i dalej zaprzęgnięto go do wozu. Nie znamy oficjalnych przyczyn niedyspozycji, ale od lat nie brakuje głosów przekonujących, że zwierzęta nie powinny ciągnąć turystów zmierzających do Morskiego Oka.

Pojawił się jednak pomysł, aby wprowadzić hybrydowe elektryczne wozy, ale burzliwe testy nie doprowadziły do szczęśliwego zakończenia. Tym razem się uda?

REKLAMA

Teraz w sprawę angażuje się Ministerstwo Klimatu i Środowiska

- Resort klimatu wspólnie z Tatrzańskim Parkiem Narodowym przygotowuje alternatywne rozwiązania transportu na trasie do Morskiego Oka. Chodzi m.in. o rozwiązania elektryczne, hybrydowe – zapowiedziała Paulina Hennig-Kloska.

Według resortu trasę do Morskiego Oka obsługuje ok. 300 koni. Większość z nich nie dożywa średniego wieku.

Zakopiańska „Wyborcza” przypomina, że wsparciem dla pracy zwierząt miał być hybrydowy elektryczny wóz konny. Pomysł pojawił się w 2014 r. Dwa lata później odbyły się pierwsze testy. Za prototyp odpowiadała polska firma Aktiv Elektronik.

Szef Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka Andrzej Mąka mówił wówczas PAP, że wozacy są zadowoleni z pojazdu. Z wyglądu przypominał tradycyjne - tzw. fasiągi. Woźnica na konsoli widział aktualny tryb pracy, poziom baterii czy szacowaną możliwą liczbę kursów do wykonania.

W połowie lipca 2017 r. Tatrzański Park Narodowy zachwalał sprzęt. Wjechał do góry nie wykorzystując całej możliwości silnika, bezproblemowy okazał się też zjazd. Kosztujący 200 tys. zł prototyp miał przejść drobne poprawki – narzekano, że w pewnych momentach konie były pchane, a w innych spowalniane przez wóz - ale ogólna ocena była pozytywna.

Rok później sprzęt… spłonął

Straż TPN informowała, że przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej.

Prace były kontynuowane, a w 2020 r. potwierdzono, że nowy pojazd „opiera się na nowocześniejszych rozwiązaniach technologicznych”. W 2021 r. już można było nim jechać. Okazało się, że waży więcej niż tradycyjny wóz – dodatkowe pół tony – i jest większy. Większość zgłoszonych usterek zostało wyeliminowanych w 2022 r., TPN czekał tylko na dopracowanie elektroniki.

Problemy były większe niż oczekiwano. W 2023 r. TPN potwierdził, że akumulatory mają za słabą moc, a „nastawianie mocy wspomagania w trakcie jazdy nie było odpowiednio rozwiązane”. Przez to bateria prędko się rozładowywała i trzeba było redukować wspomaganie do minimum. Lepiej było podczas zjazdów, w trakcie których akumulatory się ładowały. Ostatecznie testy wstrzymano, a projekt znowu wszedł w fazę koncepcji.

Na wozie musiałaby być dodatkowa osoba, która obsługiwałaby system wspomagania i monitorowała parametry, tak aby nie dochodziło do szybkiego rozładowania akumulatora. Ze względu na to, że trasa ma odcinki wypłaszczone i bardziej strome, nie da się raz ustawić parametrów wspomagania i jechać

- komentował zakopiańskiej Wyborczej Zbigniew Kowalski z Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Wątpliwości co do jakości pojazdu pojawiały się wcześniej. Anna Plaszczyk z Fundacji Viva! w rozmowie z podhalańskim glos24.pl twierdziła, że firma odpowiedzialna za pojazd nie ma żadnego doświadczenia. Na co dzień zajmowała się sprzedażą i wynajmem agregatów prądotwórczych.

Jako fundacja w 2014 r. orientowaliśmy się, jak wygląda kwestia wozów hybrydowych konno-elektrycznych w Europie – czy takie wozy powstały, czy gdzieś funkcjonują. Wtedy udało się nam ustalić są, że trzy bardzo duże firmy, z dużym doświadczeniem, pracowały nad powstaniem takiego wozu. Mają już one w ofercie wozy konno-hybrydowe, które działają na płaskim terenie, ale żadna z tych firm nie zdecydowała się na wprowadzenie hybrydy przeznaczonej na teren bardzo pochyły, a z takim mamy do czynienia na trasie do Morskiego Oka. Opracowanie takiego napędu, żeby działał i rzeczywiście wspomagał konie, nie jest takie proste.

- zwracała uwagę.

TPN argumentował, że owszem, firmie brakuje doświadczenia, ale na tym właśnie polega postęp technologiczny

W końcu kiedy wszyscy mówią, że czegoś nie da się zrobić, przychodzi ktoś, kto o tym nie wie i to robi. - Doświadczenie, które nabyła przy produkcji pierwszego prototypu, spowodowały, że przy wykonaniu drugiego firma Aktiv-Elektronik posiadała już wiedzę związane z produkcją, testami i pracą pojazdu hybrydowego – wyjaśniał w rozmowie z glos24.pl przedstawiciel TPN. To jednak nie wystarczyło, aby stworzyć działające i skuteczne rozwiązanie.

Po 10 latach prace nad hybrydowym wozem posunęły się tylko trochę. TPN jednak się nie poddaje i wierzy, że wspomagany wóz konny to rozwiązanie mogące polepszyć transport turystów. Być może za sprawą zaangażowania się w sprawę rządu uda się usprawnić projekt. Chodzi w końcu o skrócenie cierpienia zwierząt.

REKLAMA

Na Spider's Web piszemy więcej o nowoczesnym transporcie:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA