W Polsce mieliśmy najkrótszą i (prawie) najdłuższą linię tramwajową w Europie. Jedna właśnie wróciła
Jesień, deszcz i szaro za oknem, czyli idealne warunki do tego, żeby zapatrzeć się w widok za tramwajową szybą mając na słuchawkach „Długość dźwięku samotności” i dopiero czując szarpnięcie za ramię zdać sobie sprawę, że to stacja końcowa i powinno się wysiąść pół godziny wcześniej. No, chyba że jechało się linią 38 w Bytomiu – czyli najkrótszą linią tramwajową nie tylko w Polsce, ale i Europie. Na takie emocje wówczas czasu by po prostu zabrakło.
Linia 38 w Bytomiu mierzyła raptem 1350 m i zaledwie cztery przystanki. Czas przejazdu zajmował z kolei 6 minut. Niewiele, spacerowe tempo, ale mieszkańcy ul. Piekarskiej wspominali, że krótka podróż zawsze była elementem dojazdu do centrum Bytomia. „Przywykłem do tego, że w czasie jazdy trzęsie, a siedzenia są twarde, bo drewniane. Stary tramwaj, to tak się nim jedzie - mówił w rozmowie z reporterem RMF FM jeden z pasażerów.
Czytaj także inne teksty na temat transportu na Spider's Web:
Stary tramwaj, bo linia stale była obsługiwana przez jeden z dwóch liniowych wagonów typu N
Był to wagon numer 954 (rocznik 1949 noszący imię Paulek) lub wagon numer 1118 (rocznik 1951 o imieniu Hildka). Jak możemy przeczytać na stronie turystyczna.kmtm.org.pl pojazdy do czasów współczesnych posiadały oryginalne cechy, jak ręcznie przesuwane drzwi czy właśnie charakterystyczne twarde, drewniane ławki. W latach 2001-2002 zostały zmodernizowane, by dopasować się do obowiązujących przepisów dopuszczających do ruchu. Zainstalowano obwód niskiego napięcia wraz z przetwornicą statyczną - która zasila hamulce szynowe, elektryczny dzwonek i dodatkowe oświetlenie zewnętrzne – ale jak zapewniali autorzy historycznej strony nie wpływało to na „wrażenia z jazdy historycznym wagonem”.
Krótka linia tramwajowa została zbudowana w 1913 roku i prowadziła do zajezdni miejskich tramwajów bytomskich. W 2022 roku zdecydowano się ją wyremontować i przebudować, a prace zakończyły się niedawno po 15 miesiącach. Zmieniono torowisko, postawiono nowe przystanki, a przede wszystkim wydłużono trasę tramwajów z numerem 38. Linia więc nie jest już tak krótka jak dawniej, ale dalej można jechać starymi, legendarnymi wagonami. Trasę po remoncie oddano do użytku w miniony weekend i zadeklarowano, że tabor typu N pojedzie w dni wolne w co drugim kursie.
W Polsce była nie tylko najkrótsza, ale i (prawie) najdłuższa linia tramwajowa w Europie
Wprawdzie niektórzy powoływali się na źródła, według których na to miano polska trasa zasługiwała, ale jednak Belgowie mają linię mierzącą aż 67 km (i 68 przystanków), pozwalającą pokonać drogę wzdłuż wybrzeża w czasie 143 minut. Niemniej jednak trasa z Ozorkowa do Łodzi też imponowała.
Ciągnęła się w najdłuższym wariancie przez 35 km i 244 m, odwiedzając aż cztery gminy, w tym sporą część Łodzi, zatrzymując się w sumie na 59 przystankach. Przejechanie całej zajmowało 116 min, przy założeniu, że po drodze nie doszło do zakłóceń i opóźnień.
Dojazd do Ozorkowa uruchomiono w 1922 r., a najpierw była to trakcja parowa. Dopiero cztery lata później doszło do elektryfikacji linii. W tekście opublikowanym w 2010 r. można było przeczytać, że dziennie już poza samymi granicami Łodzi podróżowało tą linią 7,5 tys. pasażerów. Problem polegał na tym, że od lat stan torów był dramatyczny – pociągi jechały wolno, a i tak niebezpiecznie się chybotały. Remont torowiska wyceniono na kilkadziesiąt mln zł. Łódź powiedziała „pas”, pieniędzy nie miały również ościenne gminy, więc na rekordową jak na polskie i europejskie warunki linię skazano na śmierć.
Linia 46, mająca prawie 100-letnią tradycją, w Łodzi jest dziś wspomnieniem. Podobnie jak inne pozamiejskie linie – swego czasu tramwaje dojeżdżały nawet do Tuszyna, który leżał w woj. piotrkowskim, co oznaczało, że tramwaj wyjeżdżał nie tylko poza granice gminy, ale nawet województwa! Był również tramwaj do Lutomierska oddalonego od centrum Łodzi o ok. 20 km, który w latach 1975-1998 znajdował się w woj. sieradzkim.
Dziś najdłuższą linię tramwajową w Polsce znajdziemy w Warszawie. Tramwaj z numerem 10 jedzie przez 24,5 km, zatrzymując się przez 82 min jazdy na 54 przystankach.
Zdjęcie główne: Mariola Anna S / Shutterstock