Marzyłem by tam być i mieszkać. Dziś to państwo zombie
Siedząca na chodniku kobieta wydzierająca się bez wyraźnego powodu. Grupka mężczyzn w średnim wieku zastygnięta w nienaturalnych pozach, z ust kapie ślina, unosi się bardzo nieprzyjemny zapach. To nie slumsy w Afryce - to jedna z głównych ulic San Francisco.
Jako osoba urodzona w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych wychowany byłem - podobnie jak znaczna część moich rówieśników - jako wielki entuzjasta wolnej ameryki. Zmęczona radziecką okupacją Polska była wpatrzona w szerokopojętą amerykańską wolność i kulturę. Niemal wszyscy dukamy (lub dobrze sobie z tym radzimy) amerykański angielski, bo wszystkie najfajniejsze filmy, wszystkie najfajniejsze piosenki były właśnie w tym języku.
Wiele lat później moja praca w mediach zapewniła mi przywilej częstego podróżowania do najdalszych zakątków świata. Moja pierwsza wizyta w Stanach Zjednoczonych to premiera Windowsa 8 i Surface’a RT w Nowym Jorku. Byłem szczerze wzruszony będąc po raz pierwszy w San Francisco i widząc na własne oczy Ocean Spokojny. Może to głupie, ale stałem nad wodą i ryczałem ze szczęścia. Ameryka zdecydowanie mnie nie rozczarowała w ujęciu turystycznym. Choć niewątpliwie wpływ na to miały moje lata młodości i zapewne większa fascynacja tym krajem i kulturą niż wśród młodszych pokoleń.
Czytaj też:
Grubo ponad dekadę później relatywnie częste loty do Stanów Zjednoczonych (głównie Las Vegas, Seattle, Dallas, San Francisco i okolice Doliny Krzemowej) już nie są dla mnie taką atrakcją. Nie dlatego, że mi to jakkolwiek spowszedniało. Niestety z mojego ukochanego tętniącego kulturą, luzem i pięknem San Francisco już wiele nie zostało. A we wspomnianym Las Vegas szczerze się obawiam zapuszczać się dalej niż na główne turystyczne aleje.
Gdyby turysta mógł ocenić stan kraju po jednej krótkiej wizycie, to niechybnie doszedłby do wniosku - Stany Zjednoczone już upadły
To byłaby oczywiście ocena wyjątkowo głupia w swojej powierzchowności. Stany Zjednoczone to niezmiennie potężne imperium, w którym dziesiątki milionów obywateli żyje na poziomie, którego mógłbym ja i znaczna część Polaków pozazdrościć. Tym niemniej wyjście na ulice dużego amerykańskiego miasta - a przynajmniej jednego z tych, które wyżej wymieniłem - to delikatnie rzecz ujmując ciekawa przygoda.
Z ulic San Francisco zniknęli uliczni grajkowie, skejci z deskorolkami czy nawet rażące co poniektórych konserwatystów wesołe kolorowe towarzystwo queerowe. W Las Vegas zabawni i kiczowaci przebierańcy pojawiają się już tylko na głównych ulicach. Dominuje za to inny widok.
Gdzie nie obrócić wzrok, za każdym razem widać co najmniej jedną osobę w dziwnej powykrzywianej pozie. A zazwyczaj więcej. Nie są to typowe osoby dotknięte ekonomicznymi wyzwaniami, które obraźliwie przyjęło się określać żulami. Tych również nie brakuje - w Ameryce nie obowiązuje podobny kodeks pracy i ochrona socjalna do europejskiego, a pandemia COVID-19 i związane z nią ścisłe lockdowny spowodowały, że wielu Amerykanów wylądowało na bruku. Gdyby to tylko o to chodziło…
Staję na światłach przejścia dla pieszych, a po drugiej stronie jezdni nieumarli
Ubrani w łachmany, ubrudzeni własnymi organicznymi nieczystościami. Nieraz zastygnięci w nienaturalnych, powykrzywianych pozach. Większość patrzy gdzieś nieobecnie w przestrzeń lub na chodnik bezpośrednio pod nimi. Niektórzy coś do siebie mamroczą. Wyglądają przerażająco, choć niezbyt groźnie. Choć niewątpliwie poczuciu bezpieczeństwa dodawał fakt, że to była główna aleja, wokół mnóstwo normalniejszych ludzi i środek dnia. Gdybym na to samo towarzystwo trafił po zmroku na bocznej uliczce czułbym się bardziej zagrożony.
Zdarzały się też i groźniejsze sytuacje… lub może przesadnie je za takowe interpretowałem, ale zdarzyło mi się już co najmniej dwukrotnie na takim służbowym wyjeździe czuć się zagrożony. Raz z kolegą z innej redakcji udaliśmy się na spacer w środku dnia po jednej z głównych alei przy Bay Area. Czekając przy przejściu dla pieszych otoczyła nas grupa ciemnoskórych i uzbrojonych mężczyzn w maskach i kominiarkach. Nic do nas nie mówili, nie zaczepili nas - a nas okrążyli, stali i się na nas patrzyli. Poszli sobie jak tylko zmieniły się światła.
Drugi raz podczas CES 2024 wybrałem się na spacer po mniej turystycznej części Las Vegas, chcąc nieco przyoszczędzić na zakupach spożywczych. Las Vegas Strip to coś jak Krupówki (również pod względem gustu i smaku), gdzie ceny w sklepach są turystyczne. Widząc płonące śmietniki, ubrane w łachmany panie oferujące swoje ciało i coś, co z daleka wyglądało na rozbój – odwróciłem się na pięcie i jednak postanowiłem dopłacić te dwa dolce do Coca-Coli.
Te filmiki na YouTube i ten głośny dokument na Netliksie to nie przesada, tabloidyzacja ani clickbait. Ćpanie fentanylu i opioidowy problem to jeden z największych kryzysów w historii Ameryki
Kryzys opioidowy w Stanach Zjednoczonych to poważny problem zdrowia publicznego, który rozpoczął się już pod koniec lat 90. XX wieku. Według danych Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) kryzys ten wynikał z coraz częstszego przepisywania opioidów w celu leczenia bólu, co doprowadziło do wzrostu ogólnego użycia opioidów w kolejnych latach.
W ciągu 12 miesięcy kończących się 31 stycznia 2023 roku odnotowano w Stanach Zjednoczonych około 109 600 zgonów związanych z przedawkowaniem narkotyków, co daje średnio 300 zgonów dziennie. W latach 1999-2020 zmarło prawie 841 tys. osób z powodu przedawkowania narkotyków, przy czym opioidy na receptę i nielegalne były odpowiedzialne za 500 tys. tych zgonów.
Opioidy to różnorodna klasa silnych, uzależniających i niedrogich leków, które obejmują opiaty (np. morfinę i kodeinę), oksykodon (OxyContin, Percocet), hydrokodon (Vicodin, Norco) oraz fentanyl. Tradycyjnie opioidy były przepisywane do leczenia bólu ostrego, ale są mniej skuteczne w leczeniu bólu przewlekłego. Wytyczne kliniczne zalecają stosowanie opioidów w leczeniu przewlekłego bólu tylko wtedy, gdy bezpieczniejsze alternatywy nie są możliwe, ponieważ ich ryzyko często przewyższa korzyści.
Epidemia ta ma trzy fale:
- Pierwsza fala rozpoczęła się od zwiększonego przepisywania opioidów w latach 90., z rosnącą liczbą zgonów związanych z opioidami na receptę (naturalnymi i półsyntetycznymi opioidami oraz metadonem) od co najmniej 1999 r.
- Druga fala zaczęła się w 2010 r., z szybkim wzrostem zgonów związanych z heroiną.
- Trzecia fala rozpoczęła się w 2013 r., z znacznym wzrostem zgonów związanych z syntetycznymi opioidami, szczególnie z nielegalnie wytwarzanym fentanylem.
CDC jest zaangażowane w walkę z epidemią przedawkowań opioidów i wspiera stany oraz społeczności w identyfikacji ognisk epidemii, zbieraniu danych, reagowaniu na przedawkowania i zapewnianiu opieki osobom w ich społecznościach. Ewidentnie jednak problem przekracza możliwości organizacji.
Wiele osób nie było świadomych ryzyka uzależnienia od przepisanych im leków, co prowadziło do ich nadużywania. Problemy takie jak ubóstwo, bezrobocie, brak dostępu do opieki zdrowotnej i wsparcia społecznego, szczególnie po lockdownach, dodatkowo przyczyniły się do uzależnienia i nadużywania substancji. Wzrost popularności heroiny i syntetycznych opioidów, takich jak fentanyl, które są często tańsze i silniejsze niż leki na receptę, również przyczynił się do kryzysu.
Władze Stanów Zjednoczonych skupiły się na pociągnięciu do odpowiedzialności firm farmaceutycznych, które przyczyniły się do kryzysu. Na przykład, Purdue Pharma, producent OxyContinu, przyznał się do winy w promowaniu nadmiernego przepisywania opioidów i zgodził się zapłacić 8 mld dol. oraz zakończyć działalność na rynku amerykańskim.
Zasoby finansowe uzyskane w wyniku ugód sądy przeznaczają na tworzenie programów pomocy w wychodzeniu z uzależnień. Oprócz tego, władze federalne i stanowe pracują nad zmianą wytycznych dotyczących przepisywania opioidów, aby ograniczyć ich nadużywanie. Prowadzone są też kampanie mające na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat ryzyka uzależnienia od opioidów i promowanie bezpiecznego ich stosowania. Wprowadzono też systemy monitorowania recept, które pomagają w identyfikacji i zapobieganiu nadużywaniu opioidów. Rozwijane są programy wsparcia i leczenia dla osób uzależnionych, w tym dostęp do terapii zastępczej i leków ratujących życie w przypadku przedawkowania. Inwestuje się też w badania nad nowymi metodami leczenia bólu, które będą mniej uzależniające i bezpieczniejsze niż opioidy.
Wysiłki bez efektów, eksperci i władze amerykańskie są bezradne. Fentanyl masowo zalewa amerykański rynek, błyskawicznie uzależniając kolejne osoby. Brak edukacji zrównał śmiertelnie groźny narkotyk z piwkiem i trawką
Fentanyl jest silnym syntetycznym opioidem, który działa poprzez pobudzanie receptorów opioidowych w mózgu. Jego substancja czynna łączy się z tymi receptorami, co prowadzi do zmniejszenia stężenia cAMP, a w efekcie do zmniejszenia napływu jonów wapniowych do komórek. To z kolei ogranicza ilość przesyłanych impulsów nerwowych, w tym tych związanych z bólem.
Fentanyl działa znacznie silniej niż morfina, ponieważ dobrze rozpuszcza się w tłuszczach i łatwiej przenika do mózgu. Ma również działanie uspokajające i może wywoływać uzależnienie fizyczne. Niestety, podobnie jak inne opioidy, fentanyl może zahamować czynności oddechowe, co w przypadku przedawkowania może być śmiertelne.
Warto zaznaczyć, że fentanyl jest szybko wchłaniany przez organizm, osiągając maksymalne stężenie we krwi już po około 20 minutach od podania. Jego biodostępność po podaniu doustnym wynosi około 70 proc., a po podaniu na skórę około 92 proc. Fentanyl zawarty w plastrach wnika do warstw skóry zewnętrznej i szybko dostaje się do krążenia, utrzymując optymalny poziom we krwi przez 72 godziny.
Nadużywanie fentanylu może prowadzić do mechanizmu obronnego organizmu, polegającego na zmniejszeniu liczby receptorów opioidowych w mózgu. W rezultacie, nawet przy identycznej dawce, narkotyk działa słabiej, co może prowadzić do zwiększania dawek i ryzyka przedawkowania.
Epidemia opioidowa to zagrożenie również i dla Polski. Na szczęście choć raz jesteśmy na coś lepiej przygotowani
Sytuacja związana z opioidami w Polsce na szczęście różni się od tej w Stanach Zjednoczonych. W Europie, w tym w Polsce, systemy opieki zdrowotnej i regulacje prawne pomagają ograniczać nadużywanie opioidów. U nas opieka zdrowotna jest finansowana głównie z publicznych środków, co umożliwia pacjentom dostęp do szerokiego zakresu programów leczenia bólu, gdzie opioidy są stosowane jako ostateczność. Polskie przepisy dotyczące przepisywania opioidów są opisane wręcz jako niepotrzebnie surowe. Na przykład, lekarze w Polsce muszą udać się do regionalnego biura, aby uzyskać formularze potrzebne do przepisania opioidów. Prewalencja używania opioidów w ogólnej populacji w Polsce jest niska w porównaniu z innymi krajami, a opioidy nowej generacji były używane głównie w Krakowie, gdzie występował niedobór heroiny.
Mimo że sytuacja w Polsce jest lepsza niż w USA, nie wolno zapominać, że heroina i inne opioidy nadal stanowią znaczące zagrożenie dla zdrowia i bezpieczeństwa w Europie. W 2021 r. w Unii Europejskiej odnotowano ponad 6 000 zgonów związanych z przedawkowaniem narkotyków, z czego większość była spowodowana opioidami. Mam tylko nadzieję, że kiedyś znów będę z uśmiechem przechadzał się po Venice Beach pod palmami i podziwiał tętniąca tam, mniej lub bardziej kiczowatą, ale lubianą przeze mnie kulturę.
Na razie nie ma co o tym marzyć - sytuacja jest w istocie dramatyczna.