REKLAMA

PimEyes. Oto najbardziej kontrowersyjna wyszukiwarka świata stworzona przez Polaków

Przeglądając TikToka lub prasę mogłeś się natknąć na magiczne narzędzie, które w kilka sekund znajdzie wszystkie możliwe fotografie, na których zachowany jest twój wizerunek – w tym te, o których istnieniu nie miałeś pojęcia. W PimEyes nie ma magii, jest jedynie technologia. I to całkiem kontrowersyjna technologia.

21.01.2024 07.10
pimeyes
REKLAMA

Wyobraź sobie, że idziesz ulicą, jeden z przechodniów robi ci zdjęcie, a po powrocie do domu ładuje zdjęcie do internetu i za pomocą kilku kliknięć zna twoją tożsamość. Brzmi dość niepokojąco?

Właśnie dlatego, że dzięki PimEyes tego typu scenariusze to nie fikcja literacka, a rzeczywistość, wyszukiwarka zawojowała internet oraz media. Jednak czym właściwie jest i dlaczego w dyskusji o PimEyes przewija się wątek Polski? Już wyjaśniam.

REKLAMA

Co to PimEyes?

PimEyes to wyszukiwarka pozwalająca odnaleźć wszystkie zdjęcia danej osoby na podstawie jednego zdjęcia zładowanego na stronę.

Twórcami PimEyes są dwaj absolwenci Politechniki Wrocławskiej: Łukasz Kowalczyk oraz Denis Tatina. Projekt początkowo był tworem hobbystycznym, jednak w 2017 r. Kowalczyk i Tatina przekształcili go w pełnoprawny produkt, który dodatkowo zmonetyzowali poprzez sprzedaż pakietów dających dostęp do wszystkich wyników wyszukiwania. PimEyes wzbudzał zainteresowanie na wszystkich targach, na których prezentowali go młodzi inżynierzy, a najwięcej zainteresowania pochodziło od klientów ze Stanów Zjednoczonych. W 2020 r. firma zmieniła właściciela na Face Recognition Solutions Ltd. z siedzibą na Seszelach, formalnie dzieląc siedzibę – pojedyncze biuro z dziesiątkami innych startupów. Później przenieśli ją do Belize, aż w końcu trafiła do Dubaju. Ostatnia migracja to efekt zakupienia PimEyes w 2022 r. przez gruzińskiego profesora nauk prawnych, Giorgiego Gobronidze i zarejestrowania firmy w Dubaju. Gobronidze był zainteresowany PimEyes już w 2017 r., kiedy to przyjechał do Polski i wykorzystał wyszukiwarkę do prac badawczych.

Jak działa Pimeyes?

Gdy użytkownik prześle do wyszukiwarki PimEyes zdjęcie czyjejś twarzy witryna wyświetli mu obrazy powiązane z innymi miejscami, w których ta osoba się pojawia w sieci – w tym stare filmy, wiadomości, albumy fotograficzne i osobiste blogi. Do przyporządkowania konkretnej twarzy do wizerunku danej osoby PimEyes używa sztucznej inteligencji oraz bazy danych zawierających ponad dwa miliardy zdjęć.

Stosunkowo mało wiadomo na temat tego, jak działa algorytm stojący za PimEyes. Wyszukiwarka ma w swojej historii przypadki zarówno osób, które znalazły się na przypadkowych fotografiach zrobionych w biegu, na koncercie czy na zrzutach ekranu z Zoomów, jak i przypadki zupełnego nietrafienia w wizerunek danej osoby i powiązanie jej z całkowicie losowymi aktorami w filmach dla dorosłych.

Według ekspertów sposób działania PimEyes nie różni się niczym od innych algorytmów rozpoznawania twarzy. Jednak niezwykłą skuteczność PimEyes zawdzięcza crawlerom internetowym – botom, które przeczesują internet w poszukiwaniu i indeksowaniu treści.

Kontrowersje wokół PimEyes

PimEyes powstało z myślą o zwiększeniu świadomości społeczeństwa na temat wykorzystania wizerunku oraz kontroli tego, gdzie (i jak) owy wizerunek jest przetwarzany. Choć idea była szczytna to ogromna baza danych serwisu oraz brak kontroli ze strony właścicieli strony nad tym, kto wyszukuje twarze i jak przetwarza zdobyte w ten sposób informacje, zdobyła uwagę mediów. Samo PimEyes stało się bardzo popularne na przełomie 2020 i 2021 r., kiedy o serwisie zrobiło się głośno na TikToku.

Sprawie PimEyes nie pomagał fakt, że tajemnicze firmy z Seszeli i Belize będące ówczesnymi właścicielami serwisu wypowiadały się niezwykle lakonicznie o jego działaniu i przetwarzaniu danych, niejednokrotnie sobie przecząc. Ponad trzy lata temu PimEyes reklamował się jako narzędzie śledcze dla organów ścigania, twierdząc w poście (już usuniętym), że "jest aktywnie zaangażowany w walkę z przestępczością internetową", podczas gdy rzekomy dyrektor podczas wymiany emaili (które były jedyną formą komunikacji, na jaką zgodził się tajemniczy dyrektor) z redakcją The Washington Post zaprzeczył temu twierdzeniu.

Na wizerunkową niekorzyść PimEyes działał też fakt, że proces usuwania zdjęć z indeksu wyszukiwarki był ukryty za płatnością wynoszącą ponad 400 zł, a obecnie by zobaczyć adresy stron, na których znajdują się zdjęcia, należy jednorazowo zapłacić 80 zł.

Nowy właściciel PimEyes

We wrześniu 2022 r. na łamach niemieckiego serwisu zajmującego się kwestiami przetwarzania danych i ich prywatności w cyfrowej rzeczywistości – netzpolitik.org – ukazał się wywiad z nowym właścicielem PimEyes, Giorgim Gobronidze. Przyznał, że po zakupie serwisu zrestrukturyzował go sprzątając po poprzednich właścicielach z Seszeli i Belize. Celowo wprowadzono także model serwisu, który maksymalnie ogranicza jego funkcjonalności osobom, które nie mają wykupionego pakietu. Choć serwis nadal nie jest w stanie poradzić sobie z głównym zarzutem – możliwością anonimowego sprawdzenia wizerunku dowolnej osoby, to w przypadku osób posiadających subskrypcję analizowana jest ich aktywność i serwis podejmuje działania, gdy wyszukiwane są np. wizerunki dzieci lub jedno konto wykazuje zbyt dużą aktywność względem realnych możliwości jednego człowieka.

Zdaniem Gobronidze wysoka cena odstrasza osoby używające PimEyes w złośliwych celach (m.in. stalkerów), a w zdecydowanej większości użytkownikami PimEyes są dziennikarze śledczy oraz pracownicy organów ścigania. Według obecnego dyrektora użycie PimEyes jest wyolbrzymiane przez media – w samych Niemczech serwis ma zaledwie 86 subskrybentów, a w niektórych krajach Unii Europejskiej ich liczba wynosi poniżej 15.

Więcej na temat rozpoznawania twarzy:

REKLAMA

Zdjęcie główne: mundissima / Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA