Ta broń miała powstrzymać Niemców. Zrobili ją z igieł do szycia
Trujące strzałki kojarzą się nam zapewne z bronią rodem z tropikalnych lasów amazońskiej dżungli. Taki pomysł na walkę z wrogiem pojawił się jednak także w czasie II wojny światowej. Zasada była dokładnie ta sama, ale pomysł zakładał użycie strzałek na masową skalę.
Rok początek lat 40. XX wieku był okresem ciemności. Niemal cała Europa znalazła się pod butem nazistów. Wielka Brytania, choć wygrała bitwę o Anglię i zażegnała widmo destanu na wyspę, wciąż obawiała się przeważających sił Niemiec. Anglicy pracowali więc nad różnymi wynalazkami, które pomogłyby im pokonać przeciwnika. Każdy pomysł się liczył. Nawet ten najbardziej szalony. Tak właśnie narodziła się idea bomb z trującymi strzałkami.
O innych ciekawych wynalazkach z czasów II wojny światowej przeczytasz na Spider`s Web:
Broń, która miała powstrzymać Niemców
Bomby z trującymi strzałkami, były wynalazkiem brytyjskiego ośrodka badawczego Porton Down, który zajmował się rozwojem broni chemicznej i biologicznej. Pomysł na taką broń powstał w 1941 r., kiedy to brytyjski rząd szukał sposobu na zatrzymanie niemieckiej inwazji na Wyspy Brytyjskie. Zainspirowani przez trujące strzałki używane przez niektóre plemiona w dżungli, naukowcy z Porton Down postanowili stworzyć bombę, która by rozrzucała takie strzałki na dużej powierzchni.
Jak miała działać taka bomba? Zasadniczo była to bomba kasetowa, czyli taka, która po zrzuceniu z samolotu otwierała się i wypuszczała wiele mniejszych ładunków. W tym przypadku były to małe metalowe rurki, w których znajdowały się igły z trucizną. Każda rurka miała spadochron, który spowalniał jej opadanie i zapewniał, że igły będą skierowane w dół. Każda bomba zawierała w sumie 30 000 strzałek.
Igły w innej roli
Strzałki były wykonane z ryflowanego stopu cynku, i były podobne do igły z maszyny do szycia. Wyprodukować miała je znana z maszyn do szycia, firma Singer Company. W styczniu 1942 r. dr Paul Fildes, kierujący brytyjskim programem broni chemicznej, zwrócił się bezpośrednio do Singera. List rozpoczął od słów: "Trochę trudno jest wyjaśnić, do czego potrzebuję tylu igieł do maszyny do szycia".
Ogon strzałek wykonano z papieru używanego do zawijania kanapek. Strzałki ważyły nieco poniżej 4 gr, a po zrzuceniu z dużej wysokości mogły przebić dwie warstwy odzieży i wbić się w ciało na głębokość prawie 15 cm aż do zatrzymania, chyba że wcześniej zatrzymały się na kości.
Jaka była trucizna na igłach? Naukowcy z Porton Down wybrali substancję o nazwie T1125, syntetyczny uretan. Niestety nie znamy szczegółów jej działania. Wiadomo jednak, że próby na kozach i owcach wykazały, że nawet jeśli strzałka zostanie usunięta, ofiara prawdopodobnie padnie w ciągu 5 min. Gdy dawka była śmiertelna, śmierć następowała w ciągu 30 min. Objawy obejmowały obfite ślinienie i pocenie się, ostrą defekację i wymioty. Brytyjscy badacze rozważali także zatrucie igieł sarinem lub gazem musztardowym, a nawet wąglikiem co zmieniałoby strzałki w broń biologiczną.
Czy bomby z trującymi strzałkami były skuteczne? Tego nie wiadomo, ponieważ nigdy nie zostały użyte w walce. Były to prototypy, które nie przeszły wszystkich testów i nie zostały wprowadzone do produkcji masowej.
Jednym z problemów było to, że przed igłami łatwo było się schronić. Innym problemem było to, że trucizna była niestabilna i traciła swoją moc w wysokich temperaturach. Ponadto istniało ryzyko, że bomba mogłaby spaść na własne wojska lub ludność cywilną. Dziś są raczej ciekawostką historyczną, która pokazuje, jak daleko posuwali się naukowcy w poszukiwaniu sposobu na pokonanie wroga.