REKLAMA

Do gaszenia pożarów użyli bomb atomowych. Konsekwencje do dziś są tajemnicą

Czy wiesz, że w historii ludzkości zdarzyło się pięć razy, że do ugaszenia pożaru użyto bomby atomowej? W latach 60. i 70. ubiegłego wieku Związek Radziecki przeprowadził serię eksperymentów z wykorzystaniem tak zwanych pokojowych eksplozji nuklearnych do celów gospodarczych. Jednym z nich było gaszenie płonących fontann gazu ziemnego, które stanowiły zagrożenie dla ludzi i środowiska.

23.10.2023 14.43
bomba atomowa
REKLAMA

Co to są pokojowe eksplozje nuklearne?

REKLAMA

Pokojowe eksplozje nuklearne to takie, które nie mają na celu zniszczenia przeciwnika, lecz wykorzystanie energii atomowej do realizacji różnych projektów inżynieryjnych lub naukowych. Pierwszy taki eksperyment został przeprowadzony przez Stany Zjednoczone w 1957 r. w ramach programu Operation Plowshare. Amerykanie chcieli sprawdzić, czy można za pomocą bomb atomowych budować kanały, tamy, tunele, tworzyć sztuczne jeziora, poszukiwać ropy i gazu, a nawet zmieniać klimat.

Związek Radziecki rozpoczął swój program w 1965 r. pod nazwą "Wybuchy jądrowe dla gospodarki narodowej". Sowieci przeprowadzili łącznie 156 (lub 169 według innych źródeł) testów z użyciem 239 urządzeń nuklearnych. Ich cele były podobne do amerykańskich, czyli budowa kanałów albo kopalni odkrywkowych. Jednak Sowieci dodatkowo wykorzystywali głowice atomowe do gaszenia pożarów na polach gazowych.

Więcej o niezwykłych próbach z bronią atomową przeczytasz na Spider`s Web:

Dlaczego gasić ogień atomem?

Gaz ziemny jest cennym surowcem energetycznym, ale też niebezpiecznym. Czasem podczas odwiertów dochodzi do niekontrolowanego wypływu gazu pod wysokim ciśnieniem, który zapala się od iskry lub źródła ciepła. Powstaje wtedy wielki słup ognia, który może sięgać kilkuset metrów wysokości i trwać nawet kilka lat. Taki pożar jest trudny do ugaszenia tradycyjnymi metodami, ponieważ ciągły dopływ gazu utrzymuje płomień.

Sowieci mieli do czynienia z kilkoma takimi przypadkami na swoich polach gazowych w Uzbekistanie i Turkmenistanie. W latach 60. i 70. ubiegłego wieku postanowili wykorzystać głowice atomowe jako metodę gaszenia pożarów. Ich pomysł polegał na tym, że detonowali niewielkie ładunki nuklearne (o mocy od 3 do 30 kiloton - bomba zrzucona na Hiroszimę miała moc 16 kiloton) w pobliżu lub pod płonącym otworem wiertniczym. Eksplozja atomowa miała spowodować zapadnięcie się ziemi i zamknięcie dopływu gazu do powierzchni.

Czy to działało?

Z pięciu prób gaszenia fontann gazowych za pomocą wybuchów atomowych cztery zakończyły się sukcesem. Pierwsza taka operacja miała miejsce w 1966 r. na polu gazowym Urtabulak w Uzbekistanie. Pożar na polu gazowym Urtabulak był jednym z największych i najdłużej trwających pożarów w historii wydobycia gazu ziemnego. Wybuchł w grudniu 1963 r., kiedy podczas wiercenia studni numer 11 natrafiono na pokład gazu pod bardzo wysokim ciśnieniem. Gaz wyrzucił na powierzchnię całe wyposażenie wiertnicze i zapalił się od iskry. Przez ponad trzy lata płonął nieprzerwanie, tworząc ogromny słup ognia, który był widoczny z odległości kilkudziesięciu kilometrów.

Wszystkie próby ugaszenia pożaru konwencjonalnymi metodami, takimi jak pompowanie błota, piany lub wody, kończyły się niepowodzeniem. Nawet ostrzał artyleryjski nie był w stanie przerwać dopływu gazu do płomienia. Pożar nie tylko marnował cenny surowiec energetyczny, ale też zagrażał ludziom i środowisku. Żar z pożaru wysuszał ziemię i obniżał poziom wody w studniach. Dym i sadza zanieczyszczały powietrze i utrudniały pracę na innych polach gazowych. 

W obliczu takiej sytuacji Sowieci zdecydowali się na desperacki krok - użycie bomby atomowej do ugaszenia pożaru. W 1966 r. zdetonowali ładunek nuklearny o mocy 30 kiloton (dwukrotnie większy niż bomba zrzucona na Hiroszimę) w odległości 25 m od otworu wiertniczego. Eksplozja spowodowała zapadnięcie się ziemi i zamknięcie dopływu gazu do powierzchni. Po 23 sekundach pożar zgasł.

Kolejne trzy operacje gaszenia fontann gazowych miały miejsce w latach 1971-1972 na polu gazowym Pamuk w Turkmenistanie. Tam Sowieci użyli ładunków o mocy od 3 do 4,5 kilotony i detonowali je na głębokości od 40 do 120 m pod ziemią. Wszystkie trzy próby były skuteczne i udało się ugasić płomienie.

Jedyna nieudana próba gaszenia fontanny gazowej za pomocą atomu miała miejsce w 1968 r. na polu gazowym Kyzyl-Tumshuk w Uzbekistanie. Tam Sowieci zdetonowali ładunek nuklearny o mocy 12,5 kilotona na głębokości 150 m pod ziemią. Eksplozja nie spowodowała zapadnięcia się otworu wiertniczego, a pożar trwał nadal. Dopiero po dwóch latach udało się go ugasić za pomocą konwencjonalnej metody pompowania błota.

Jakie były skutki ekologiczne i społeczne?

Gaszenie fontann gazowych za pomocą bomb atomowych było skuteczną metodą ratowania cennego surowca i ograniczania emisji szkodliwych gazów do atmosfery. Jednak miało też swoją cenę. Eksplozje nuklearne powodowały skażenie promieniotwórcze terenu i podziemnych zasobów wody. Nie wiadomo, jakie były długoterminowe skutki zdrowotne dla ludzi pracujących na polach gazowych lub mieszkających w pobliżu. Nie wiadomo też, jak wpłynęły one na faunę i florę regionu. W sowieckiej Rosji wszystkie takie informacje objęte były najwyższą klauzulą tajności.

Cywilne wybuchy atomowe były kontrowersyjne z punktu widzenia prawa międzynarodowego. Związek Radziecki był sygnatariuszem Traktatu o zakazie prób z bronią jądrową w atmosferze, przestrzeni kosmicznej i pod wodą z 1963 r., który zabraniał przeprowadzania testów nuklearnych poza podziemnymi obiektami. To jednak nie powstrzymywało Sowietów od eksperymentów z "cywilnym" zastosowaniem eksplozji jądrowych.

Eksplozje atomowe pozostają zakazane

Programy cywilnego zastosowania ładunków nuklearnych zarówno Stanów Zjednoczonych, jak i Związku Radzieckiego zostały zakończone pod koniec lat 80. ubiegłego wieku. Powodem tego były wzrastające obawy o skutki ekologiczne i społeczne takich eksperymentów, a także naciski polityczne na ograniczenie rozprzestrzeniania się broni jądrowej. W 1996 r. został podpisany Traktat o całkowitym zakazie prób z bronią jądrową (CTBT), który zakazuje wszelkich eksplozji nuklearnych, zarówno wojskowych, jak i pokojowych.

REKLAMA

Czy to oznacza, że pokojowe wykorzystanie eksplozji nuklearnych jest już tylko historią? Nie do końca. Niektórzy naukowcy i politycy wciąż widzą w nich potencjał do rozwiązywania niektórych problemów ludzkości. Jednak takie pomysły spotykają się z dużą krytyką i sprzeciwem ze strony społeczności międzynarodowej. Większość ekspertów uważa, że eksplozje atomowe są zbyt ryzykowne i nieefektywne, a ich skutki uboczne są nie do przewidzenia.

Czy kiedykolwiek zobaczymy jeszcze pokojową eksplozję nuklearną? Tego nie wiemy. Ale wiemy, że atom ma zarówno twarz dobra, jak i zła. I to od nas zależy, którą z nich wybierzemy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA