REKLAMA

Na wieży kościelnej pojawił się maszt. Wierzcie lub nie, ale ta sprawa trafiła do sądu

W tarnowskim kościele zamontowano dodatkowy maszt – na dzwonnicy. Jedna z mieszkanek uznała, że nadajnik szkodzi okolicy i zwróciła się z prośbą o interwencję do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego Miasta Tarnowa. Reakcji nie było, dlatego sprawa trafiła do sądu.

maszty gsm
REKLAMA

O wyniku rozprawy poinformował serwis prawo.pl. Zdaniem skarżącej Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego Miasta Tarnowa wykazał się rażącą niedbałością i "gnuśnością". Kobiecie nie spodobał się fakt, że na kościelnej wieży (tak, kościoły coraz bardziej otwierają się i na maszty, i na fotowoltaikę) doszło do rozbudowy stacji bazowej.

REKLAMA

Inspektorat uznał, że jeśli urządzenie nie przekracza 3 metrów wysokości, wówczas nie jest potrzebne pozwolenie na budowę ani nawet konieczność zgłoszenia takiej inwestycji. Mimo tego "próbowała przekonać organ do prawidłowego rozpatrzenia sprawy, ale wszelkie jej racje zostały kompletnie zlekceważone". Jak przekonuje skarżąca, skargi innych obywateli także były ignorowane. Tymczasem chodzi nie tylko o samowolę budowlaną, ale też narażanie mieszkańców na silne napromieniowanie.

Jak widać, zabobony mają się dobrze, czym trudno być zaskoczonym. Jest to powód do smutku, owszem, ale dziwić nie ma czemu. Ot, Polska w 2023 roku:

Sąd: skarżąca miała rację. Tak jakby

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie uznał, że "inspektor nadzoru powinien formalnie ustosunkować się do podania skarżącej", choćby poprzez odmowę wszczęcia postępowania.

Sąd zauważył, że bezczynność powiatowego inspektora nie miała miejsca z rażącym naruszeniem prawa. Dlatego nie trzeba wyciągać wobec niego konsekwencji finansowych. Z wymienionych przyczyn WSA zobowiązał organ do wydania aktu lub dokonania czynności w terminie 14 dni od prawomocności orzeczenia oraz stwierdził, że organ dopuścił się bezczynności

- czytamy na prawo.pl

Wyrok sądu wprawdzie nie oznacza, że maszt będzie musiał zostać zdjęty. Można się jednak obawiać, że będzie to jeszcze jeden oręż w rękach przeciwników masztów. Pisaliśmy już o tym, że ci nie przejmują się naukowymi dowodami czy odmowami władz. Gotowi są kierować sprawy do sądu, licząc, że tam wyrok będzie na ich korzyść.

Niestety łatwo wyobrazić sobie scenariusz, że każdy nowy maszt czy nadajnik będzie uznawany za "samowolę budowlaną" i teraz inspektoraty będą musiały wyjaśniać, że nie, bo przecież nadajnik nie przekracza 3 metrów i jak głosi prawo budowlane, może być montowany na istniejącym obiekcie bez pozwolenia. Ktoś powie, że urzędy raczej od tego są, aby wyjaśniać wątpliwości obywateli, ale jednak tutaj sprawa jest jasna.

REKLAMA

Sęk w tym, że już w 2020 "Rzeczpospolita" pisała o tym, że "od inwestorów, pomimo jasnej treści przepisów prawa budowlanego, czasami wciąż oczekuje się uzyskania pozwolenia na budowę – mimo że inwestycja obejmuje jedynie instalację stacji bazowej na obiekcie budowlanym". Oby nie doszło do sytuacji, że wyrok sądu zachęci do rzucania kolejnych kłód pod nogi inwestorom.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA