REKLAMA

Dziwne losy masztu komórkowego. Oprotestowali, odnieśli sukces, a teraz znowu będą protestować

Mieszkańcy osiedla Zakrzów w Tarnobrzegu nie zgodzili się na budowę masztu w okolicy. Zarówno operator, jak i władze miasta, doszli do porozumienia i wybrali nową lokalizację. Sprawa jednak wraca do momentu, w którym wszystko się zaczęło. A działka, na której pierwotnie miała stanąć konstrukcja, znowu staje się miejscem akcji.

maszt play
REKLAMA

Kiedy piszemy o masztach komórkowych i niezgodzie mieszkańców, ci zwykle zwracają uwagę na rzekomą szkodliwość instalacji. Zupełnie niesłusznie, ale czasami operatorzy i lokalne władze zamiast tracić czas na kłótnie i spory, zgadzają się przemieścić maszt nieco dalej. Do takiego kompromisu doszło pod koniec ubiegłego roku na osiedlu Zakrzów w Tarnobrzegu. Okazuje się jednak, że poprzednie ustalenia już nie obowiązują.

REKLAMA

50-metrowy maszt miał stanąć na terenie Tarnobrzeskiego Parku Przemysłowo – Technologicznego

I kiedy wydawało się, że wszystko jest ustalone i dogadane, mieszkańcy osiedla zdziwili się, gdy niedawno zobaczyli przygotowania do budowy na spornej działce w ich okolicy.

Ta sprawa została tak poprowadzona, jakby komuś zależało na tym, żeby Play wrócił do tej najgorszej z punktu widzenia mieszkańców Zakrzowa lokalizacji – powiedział "Tygodnikowi Nadwiślańskiemu" Bogusław Potański, przewodniczący osiedla, a także przewodniczący Rady Miasta w Tarnobrzegu.  

Skąd ten wniosek? Potański uważa, że miasto celowo zwlekało w czasie, a przy tym podyktowało zaporową cenę za dzierżawę działki. Jak się okazuje, to właśnie przez pieniądze budowa nie ruszyła w nowym miejscu.

Play w swoim oświadczeniu podkreśla, że "przez 5 miesięcy miasto nie przedstawiło operatorowi proponowanej stawki czynszu, projektu umowy ani terminu przetargu". Ten został ogłoszony dopiero po tym, gdy operator potwierdził, że rezygnuje z lokalizacji.

Po zawiadomieniu miasta o rezygnacji z lokalizacji komunalnej operator otrzymał informację o terminie i warunkach przetargu na działkę komunalną. Minimalna cena ofertowa zaproponowana przez Urząd Miasta Tarnobrzega znacząco przekraczała stawki rynkowe dla tej lokalizacji. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom miasto nie przedstawiło również projektu umowy

- napisał w oświadczeniu Martin Stysiak z Play.

Póki co miasto nie komentuje sprawy

Mieszkańcy czują się oszukani i cóż – mają podstawy. Sytuacja jest dość nietypowa. Najwidoczniej władze Tarnobrzega jeszcze nie zdają sobie sprawy z tego, że od ich podejścia do tematu masztów może zależeć ich przyszłość na stanowisku. Dokonali niemożliwego jak na polskie warunki: pokrzyżowali plany operatorowi oraz zdenerwowali mieszkańców. Polski polityk potrafi.

REKLAMA

Wiceprezydent Mirosław Pluta w piątek mówił, że nie wie, jakie jest stanowisko Play i czuje się oszukany. Tymczasem to on odpowiada za zaniechania w tej sprawie

– dodawał Bogusław Potańsk, cytowany przez tygodnik.

W idealnym świecie wolałbym, aby miasto wraz z operatorem przekonało mieszkańców, że nie ma się czego bać. Kompromis wydawał się jednak również dobrym pomysłem. Mieszkańcy mają prawo czuć wbity nóż w plecy, a to pewnie nie pomaga w zmianie podejścia do instalacji masztów. Każdy okres zwłoki to przede wszystkim strata dla zwykłych mieszkańców, którzy chcieliby lepszego działania usług, ale przez takie konflikty zostają z niczym.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA