REKLAMA

Nie oderwiesz już nakrętki od butelki z Coca-Colą. Tylko dlaczego?

Plastikowe zakrętki przestaną się tułać po świecie i wreszcie trafią do recyklingu. Niektórzy producenci już wyprzedzają unijne przepisy i wprowadzają rozwiązanie u siebie. Tak robi koncern stojący za Coca-Colą i innymi popularnymi napojami. Skąd ta zmiana i czy na pewno jest potrzebna?

plastikowe butelki
REKLAMA

Firma Sidel zaprezentowała, jak wkrótce będą wyglądały butelki Coca-Coli, Sprite'a czy Fanty. Najważniejsza zmiana to przyczepiona na stałe nakrętka. Dla polskich konsumentów nie jest to nic nowego. Od dawna takie zakrętki stosuje w swoich sokach firma Tymbark, ostatnio zauważyłem niedający się oderwać (przynajmniej w teorii, bo nie siłowałem się, żeby to sprawdzić) "kapsel" w popularnym toniku.

REKLAMA

Rzecz jasna to nie tak, że producenci rzucili się ratować Ziemię

Po prostu wdrażają coś, co i tak musiałoby zostać wprowadzone. Nakazują to unijne przepisy, wedle których do lipca 2024 wszystkie kraje wspólnoty będą wymagały zakrętek "przyczepionych" do butelki. Ma to ułatwić recykling najmniejszych części, które często albo zaczęły wędrować po świecie, albo trafiając do śmietnika osobno nie nadawały się później do recyklingu. Bo były zbyt małe, aby je wychwycić.

Właśnie stąd zrodził się pomysł, aby zbierać zakrętki w specjalnych kontenerach. Ludzie mieli wrażenie, że robią coś dobrego, bo nie tylko nie śmiecili. Część odzyskanych środków szła na różne akcje charytatywne.

Sęk w tym, że wielkie narodowe zbieranie nakrętek, funkcjonujące w naszym kraju od lat, było swego rodzaju eko-ściemą. Nawet zwolennicy tego pomysłu przyznają, że koszt transportu to spory problem, podobnie jak przechowywanie zebranych zakrętek.  

Ten wątek rozwinęli Paweł Dobrosielski i Marcin Napiórkowski:

Łapy dzieli od Bydgoszczy ponad 400 kilometrów. Ciężarówka, która wyruszy po nakrętki, będzie więc musiała pokonać łączny dystans ponad 800 kilometrów. Jeśli nawet mieszkańcy Łap dorównaliby rekordowi i zebrali owe 6000 litrów nakrętek, daje to najwyżej 500 złotych. Jaki jest koszt wynajęcia ciężarówki do ich transportu? Nawet uwzględniając fakt, że kierowca pracuje za darmo, a pojazd udostępniono nieodpłatnie, sama cena paliwa przewyższa dalece wartość nakrętek. Co więcej, każda z nich musiała wcześniej odbyć podróż od zbierającego do zbierającego, a potem do głównej siedziby „sztabu”. Jeśli zsumujemy to wszystko (do tego dochodzą jeszcze koszty magazynowania i długie godziny pracy zbieraczy), otrzymamy kwoty wielokrotnie przekraczające wartość nakrętek. Ilość spalonej ropy naftowej podważa z kolei motywację ekologiczną. Co więcej, na stronach internetowych niektórych akcji znajdziemy nawet zaproszenie do wysłania nakrętek pocztą. Zakładając najbardziej ekonomiczną, trzydziestokilogramową paczkę Poczty Polskiej, za przesłanie ogromnej przesyłki wartych 12 zł nakrętek zapłacimy 46 złotych…

"Chcąc chronić środowisko, w rzeczywistości jeszcze bardziej je zanieczyszczamy, a pragnąc zebrać pieniądze na pomoc potrzebującym, marnotrawimy dużo większe sumy” - zauważyli

REKLAMA

Naukowcy doszli do wniosku, że "zbieranie nakrętek służy więc przede wszystkim zamaskowaniu faktu, że zawsze żyjemy kosztem innych, i – co najgorsze – że indywidualnie nie możemy zrobić nic, aby zmienić tę zastaną sytuację".

Nowe unijne przepisy to zmieniają, bo teoretycznie w prosty sposób wymusiły, aby plastikowa nakrętka, której wcześniej nie można było zrecyklingować, nie odrywała się od butelki. Konsument nie musi zaprzątać sobie tym głowy, proces odzyskiwania może zostać przeprowadzony bez przeszkód. I niby słusznie, ale jak zwykle możemy powtórzyć: obecnie nie powinno chodzić nam o to, jak żyć i radzić sobie z plastikiem, ale jak się go pozbyć.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA