REKLAMA

Skoro nawet policja nie reaguje na walające się hulajnogi na polskich chodnikach, czas ich zakazać

W debacie o problemie hulajnóg w polskich miastach wskazanie winnego nie jest proste. Jedni uważają, że to wina niesfornych użytkowników, inni wskazują na operatorów, jeszcze są tacy, którzy na opieszałość władz samych miast. A gdzie w tym wszystkim są służby: policja i straż miejska. Patrząc na statystyki wydaje się, że te odpowiadają w stylu: "nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem".

hulajnogi
REKLAMA

Łódzcy społecznicy z Fundacja Normalne Miasto Fenomen zwrócili się do policji oraz straży miejskiej z prośbą o udostępnienie statystyk na temat podjętych działań w sprawie hulajnóg. Aktywiści chcieli sprawdzić, kto i jak pilnuje obowiązujących od przeszło dwóch lat przepisów. Takich odpowiedzi trudno było się spodziewać.

REKLAMA

Niby wiedzieliśmy, że jest źle, ale że aż tak?!

Z udostępnionych odpowiedzi wynika, że policja w Łodzi podejmuje średnio jedną interwencję na tydzień. Jeszcze bardziej szokująco prezentuje się reakcja Straży Miejskiej. W ciągu dwóch lat nie doszło do ani jednej interwencji polegających na wywożeniu/usuwaniu zagrażających ruchowi hulajnóg.

Jak doskonale zdajemy sobie z tego sprawę – problem poruszaliśmy na łamach Spider's Web nie raz, ani nie dwa – brak działań nie wynika z tego, że nie ma się do czego przyczepić. W komentarzach jedna z mieszkanek podzieliła się swoimi doświadczeniami. To dowód anegdotyczny, ale pewnie wielu z nas przypomniałoby sobie moment, w którym widziało, że służby przymykały oczy na niewłaściwe użytkowanie hulajnóg:

Kiedyś spytałam pana policjanta, co może zrobić w kwestii stojącej w poprzek chodnika (bardzo wąskiego) hulajnogi, która nie tyle utrudnia, co wręcz uniemożliwia przejście osobie poruszającej się z tzw. balkonikiem. Powiedział, że nic.

To wcale nie łódzka specyfika (choć niewątpliwie Łodzi bardzo daleko do miasta, które sprzyja pieszym…). Na przykład w Warszawie, którą operatorzy chwalą za współpracę w kwestii uregulowania hulajnóg, usuwanych jest średnio sto nieprawidłowych hulajnóg (dane z sierpnia 2022). Co jednak najciekawsze, mandaty wystawiono wówczas zaledwie 24 razy.

Z kolei w Krakowie działania na szerszą skalę zaczęły się dopiero niedawno, gdy problemem hulajnóg zajął się wiceprezydent miasta. Wcześniej zaś dochodziło do takich patologii:

Mieszkańcy Wrocławia zmusili tamtejszą Straż Miejską w dyskusji dotyczącej naszego tekstu o problemie hulajnóg: "Ostatnie takie lato dla hulajnóg. Paryż nad Wisłą jest możliwy". Po zgłoszeniu na Twitterze (!) źle zaparkowane pojazdy faktycznie usunięto. Zgodzimy się jednak, że nie tak to powinno funkcjonować...

Gdy rozmawiałem z przedstawicielami operatorów, przekonywali, że hulajnóg musimy po prostu jako społeczeństwo się nauczyć. I pewnie jest w tym sporo racji. Jednak co innego zachowania użytkowników, a co innego egzekwowanie przepisów, które przecież istnieją.

Istnieją teoretycznie, chciałoby się rzec. I od razu można dodać: wiedziałem, że tak będzie. Już gdy przepisy wchodziły w życie, policja i straż miejska mówiły, że będzie problem z pilnowaniem, aby niestosujących się do nich ukarać.

Bardzo szybko się to zresztą potwierdziło:

REKLAMA

A po przeszło dwóch latach problemów tylko przybyło. Pocieszać możemy się tym, że miasta w końcu zajęły się sprawą, ale i tak nie uciszy to pytania: dlaczego przez tyle czasu policja i straż miejska przyglądały się biernie?

Zdjęcie główne: LIDERO / Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA