Samsung Micro LED 110, czyli recenzja telewizora za 675 000 zł
Technika Micro LED ma na zawsze pogodzić konflikt pomiędzy matrycami OLED a LCD. Ma bowiem sprawić, że obie staną się przestarzałe i niepotrzebne. Tyle że o tej obietnicy słyszymy już od lat. Teraz, po raz pierwszy, mieliśmy okazję ją zweryfikować.
Wybierając dziś telewizor klient ma do wyboru dwa rodzaje matryc z wieloma ich pododmianami. Pierwszy to LCD, zapewniający wysoką jasność i świetne kolory. Drugi to OLED, zapewniająca świetny kontrast i odwzorowanie ruchu. Niestety żaden telewizor LCD, nawet ten najlepszy i najdroższy, nie jest w stanie osiągnąć tak dobrego kontrastu, jak telewizor OLED. Podobnie żaden telewizor OLED nie wyświetli tak przekonującego obrazu HDR, jak telewizor LCD z wyższej półki cenowej.
LCD nie są w stanie zapewnić perfekcyjnego kontrastu, ponieważ element doświetlający - LED-y bądź Mini LED-y - są znacznie większych rozmiarów od poszczególnych pikseli tworzących obraz. Matryce OLED są z kolei zbudowane tak, że każdy piksel reprezentowany jest przez trzy bądź cztery LED-y, a zatem elektronika telewizora jest w stanie sterować jasnością i kolorem każdego piksela z osobna. Niestety, jest inny problem.
Diody w matrycach OLED są wysoce nietrwałe. To oznacza, że owe matryce podatne są na wypalenia. Mają też ograniczoną jasność, co wpływa na liczbę kolorów jakie są zdolne reprodukować, a także na jakość efektu HDR. Niestety, nie ma na dziś technologii idealnej, choć QD-OLED (matryce OLED z układem subpikseli RGB i powłoką QLED) już nie tak wiele brakuje, przynajmniej w kwestii samej jakości obrazu.
Telewizory Micro LED łączą kluczowe zalety najlepszych telewizorów LCD i OLED.
Micro LED, w dopuszczalnym uproszczeniu: to coś jak telewizor OLED, tyle że wykorzystujący materiały syntetyczne zamiast organicznych. To oznacza, że tak jak OLED, nie wymaga doświetlenia zewnętrznymi diodami. Każdy piksel w Micro LED świeci własnym światłem, zapewniając maksymalną możliwą precyzję generowanego obrazu. Wymiana związków organicznych na rzecz syntetycznych znacząco zwiększyła ich trwałość, przez co mogą świecić jaśniej. Tym samym łatwiej można osiągnąć przekonujący efekt HDR i pokrycie szerszej palety barwnej.
Telewizory Micro LED w teorii właściwie nie mają wad. W kwestii jasności, kontrastu, kolorów i reprodukcji ruchu oferują parametry znacząco wykraczające ponad standardy. Trudno sobie wyobrazić dalsze kroki w ewolucji matryc telewizyjnych, wydają się wręcz niepotrzebne. No ale, a jakże, problem jest i z tą technologią.
Proces technologiczny matryc Micro LED jest nadal wysoce niewydajny. To oznacza, że koszt ich produkcji na dziś jest absurdalnie wysoki. Podobnie jak ceny telewizorów Micro LED. To właśnie dlatego recenzja takiego sprzętu to materiał w mediach tak rzadko spotykany. Trudno kupić lub wypożyczyć sprzęt o wartości 675 tys. zł (sic!). Bo tak, testowany tu 110-calowy Samsung Micro LED kosztuje właśnie tyle.
Dla uczciwości, należy zauważyć, że testowanie tego telewizora odbyło się w inny sposób, niż zazwyczaj na łamach Spider’s Web. Typowo wypożyczamy sprzęt na kilkanaście dni od producenta. Tym razem to ja pojechałem do showroomu Samsunga, co oznacza, że czas na standardowe użytkowanie telewizora był wysoce ograniczony. Na szczęście wystarczyło.
Samsung Micro LED - wyposażenie telewizora.
Właściwie to użycie słowa telewizor w ujęciu formalnym jest tu nadużyciem. Samsung Micro LED nie jest bowiem wyposażony w tuner telewizyjny, więc tak na dobrą sprawę to monitor. Nie bawiłbym się jednak w takie formalizmy, biorąc pod uwagę resztę wyposażenia i oprogramowanie.
Od owego oprogramowania zacznę, bowiem oferowany w Polsce Samsung Micro LED jest telewizorem dwuletnim. Widać to po jego systemie operacyjnym, a więc Tizenie w wersji 6.0. Subiektywnie, akurat wolę starszą wersję tego OS-a, preferując główne menu w formie paska funkcyjnego na dole ekranu. No ale to też oznacza, że brakuje w tym systemie najnowszych rozwiązań smart home.
Od wszystkich pozostałych wersji tego systemu różni się on jednym szczegółem. Pozwala on wykorzystać ogromną powierzchnię ekranu w tym telewizorze i podzielić ją na cztery strefy, w każdej wyświetlając obraz z innego, wskazanego przez użytkownika źródła. Samsung Micro LED 110 można więc zamienić na cztery 55-calowe ekrany. Choć dźwięk emitowany jest tylko z jednego, wskazanego źródła. Ciekawostką jest tu też Tryb Sztuka, dostępny poza tym wyłącznie w telewizorach The Frame. Nie testowałem tego trybu na tym telewizorze.
W kwestii dźwięku, niestety również i tego nie miałem sposobności sprawdzić w należyty sposób. W pewnym sensie można założyć, że kogo stać na ten telewizor tym bardziej stać na dodatkowy, zewnętrzny system audio za kilka tysięcy złotych, który z pewnością będzie lepszy od systemu wbudowanego. Ale i w teorii ów wbudowany system powinien zapewnić porządne brzmienie: 100 W RMS w układzie 6.2.2 to zestaw raczej w innych telewizorach niespotykany.
Jak przystało na najdroższe telewizory Samsunga, również i ten wyposażony jest w moduł One Connect. Dzięki niemu wszystkie urządzenia podłącza się do niewielkiej skrzyneczki, którą łatwo ukryć w szafce RTV - tym samym unikając plątaniny przewodów na widoku. Do samego telewizora prowadzi tylko jeden przewód z One Connecta. Użytkownicy mają przy tym do dyspozycji 4 złącza HDMI 2.0 i dwa HDMI 2.1 (w tym jedno z eARC).
Samsung Micro LED - jakość obrazu. Filmy i seriale.
Przejdźmy od razu do mięsa. Z uwagi na ograniczony czas, zdecydowałem się wykonać pomiary w trybie Filmmaker Mode na domyślnych ustawieniach fabrycznych. Skoro mamy teoretycznie najlepszy ekran świata, to czemu nie sprawdzić go w trybie mającym idealnie odwzorować intencje filmowców. Zwłaszcza że Samsung miał na stanie materiały masterowane do maksimum specyfikacji HDR10+, więc było co oglądać i sprawdzać poza standardowymi planszami testowymi.
Według pomiarów, telewizor ten zapewnia niemal całkowite pokrycie BT.2020. Konkretniej, osiągnął wynik 94 proc., czyli jeszcze lepiej od najlepszych telewizorów QD-OLED i Mini LED QLED. Nie ma telewizora, który oferuje podobne doświadczenie. Barwy są cudownie nasycone, i to niezależnie od tego, co znajduje się aktualnie na ekranie.
Właśnie tu nieorganiczne diody prezentują swoją prawdziwą moc. Są w stanie świecić z jasnością na poziomie 1700 nitów. Co więcej, jednorodność podświetlenia jest w zasadzie idealna, co niezupełnie było sprawą oczywistą - 110-calowy Samsung Micro LED skonstruowany jest z 192 mniejszych paneli i w teorii parametry ich działania mogą się od siebie różnić.
Nie ma w efekcie materiału, z którym ten telewizor by sobie w jakiś sposób nie poradził. Znaczy się, formalnie to również przesada. Niektóre filmy masterowane są nawet i do 10 000 nitów w kontenerach Dolby Vision lub HDR10+, więc i Samsung Micro LED korygować musi krzywą jasności do swoich możliwości. To jednak głównie uwaga formalna. Kontrast i kolory są w tym telewizorze perfekcyjne. I to nawet na jakiejś absurdalnie skomplikowanej scenie - wystarczy zwrócić uwagę na ozdabiające ten tekst zdjęcia. Niezależnie od contentu, nasycenie i jasność są olśniewające.
Okazuje się też, że Samsung Micro LED to najlepszy telewizor dla graczy i kibiców.
Micro LED to nie tylko perfekcyjny kontrast i bardzo wysoka jasność. To również absolutnie rewelacyjny czas reakcji, co oznacza, że telewizor ten jest w stanie perfekcyjnie odzwierciedlić ruch. Ma to duże znaczenie w transmisjach wydarzeń sportowych, gdzie na przykład szybko poruszająca się piłka futbolowa czy krążek hokejowy mogą stać się trudne do dostrzeżenia. Ma to też duże znaczenie w dynamicznych grach wideo.
Samsung Micro LED 110... nie mogę napisać, że oferuje również i tu perfekcję, ponieważ jedynym instrumentem pomiarowym było moje oko. To jednak poziom wykraczający nawet ponad 120-hercowe matryce OLED z użytą techniką Black Frame Insertion. To w zasadzie doświadczenie na poziomie starego dobrego kineskopu. W połączeniu z gigantyczną powierzchnią ekranu, tak wysoka płynność w grze platformowej to doświadczenie niemal surrealistyczne.
Samsung Micro LED 110 - czy warto?
Pozwolę sobie na mało profesjonalną odpowiedź w formie: he he. Na to pytanie bowiem nie ma sensownej odpowiedzi. Tak, Samsung Micro LED to telewizor w kwestii technologii wykraczający poza nawet najwyższe oczekiwania. To gigantyczny (i zużywający niemal kilowat energii...) ekran oferujący jakość obrazu oniemiającą, olśniewającą, niespotykaną nigdzie indziej. I wykraczającą istotnie nawet ponad wrażenia z oglądania treści na QD-OLED. No i trudno też szukać telewizora o podobnej przekątnej.
Tyle że oczywiście przełożenie na cenę zakupu jest absurdalne. Za ten telewizor prawdopodobnie można wybudować dom jednorodzinny. To sprzęt, na który na dziś mogą sobie pozwolić tylko najzamożniejsi z klientów. Osoby zarabiające tyle w miesiąc, ile większość z nas w rok. Czy tego rodzaju klienci będą zachwyceni?
Ależ oczywiście. Ta feeria jasnych kolorów w tak wysokiej płynności jest aż hipnotyzująca. Pozostaje mieć nadzieję, że Samsungowi optymalizacja procesu technologicznego nie będzie zajmować kolejnych pięciu lat. Ja już chcę ten telewizor mieć u siebie w domu. Koniecznie. Chcę wersji 65-calowej, za podobną kwotę, jaką dziś można kupić QD-OLED TV. Natychmiast... bo o tym sprzęcie po prostu trudno zapomnieć.