Rząd będzie straszył cię skuteczniej. Jest nowy plan na alerty RCB
O zmianach związanych z Rządowym Centrum Bezpieczeństwa dyskutowano od kilku miesięcy, ale teraz w końcu jesteśmy bliżej ustalenia konkretów. Domagający się modyfikacji mówią wprost: Rządowe Centrum Bezpieczeństwa nie spełnia pokładanych w tym zakresie oczekiwań.
O alertach po nowemu pisaliśmy na początku roku. Teraz "Rzeczpospolita" dotarła do projektu ustawy o ochronie ludności oraz stanie klęski żywiołowej, który został przyjęty przez Stały Komitet Rady Ministrów. Najważniejsza zmiana: likwidacja Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
Gdyby ustawa weszła w życie, o treści alertu decydować będzie minister spraw wewnętrznych i administracji. Zadania dotyczące obsługi zespołu do spraw incydentów krytycznych przejmie Ministerstwo Cyfryzacji.
Obecnie funkcjonujące Rządowe Centrum Bezpieczeństwa nie spełnia pokładanych w tym zakresie oczekiwań, a przyjęta formuła działania sprawdza się wyłącznie w bardzo ograniczonym zakresie, tym samym nie dając pożądanych rezultatów w sytuacji wymagającej zarządzania kryzysowego – podkreślono w uzasadnieniu projektu.
Trudno z tą oceną dyskutować. Wystarczy przypomnieć sytuacje, kiedy Alert RCB nie trafił do mieszkańców danego regionu, chociaż powinien – bo przez teren przeszła np. groźna burza czy wichura. Na stronie Alertu RCB wyjaśniono, dlaczego tak się dzieje. Najmniejszym obszarem, na który może być wysyłany Alert RCB, jest powiat, a niektórych zjawisk, szczególnie lokalnych, nie da się przewidzieć.
Tyle że problemem Alertu RCB było co innego.
A konkretnie technologia. Operatorzy telefonii komórkowych, którzy są odpowiedzialni za dystrybucję ostrzeżeń, mają ograniczoną przepustowość w wysyłaniu SMS-ów. Dlatego gdy Alerty RCB były wysyłane na kilka województw (np. 20 milionów komunikatów) to czas ich dostarczenia do wszystkich odbiorców mógł trwać nawet 2 godziny – wyjaśniano działanie Alertu RCB.
I to teraz ma się zmienić. Komunikaty i ostrzeżenia będą wysyłane poprzez technologię cell broadcast. Wiadomość w ramach cell broadcast jest emitowana przez wskazane stacje bazowe w sieci ruchomej, a nie wysyłana do wskazanych urządzeń końcowych. W praktyce oznacza to, że szybko może dotrzeć do wielu użytkowników, nawet gdy ci mają słaby zasięg sieci komórkowej i nie mają aktywnego pakietu danych. Zamiast wspomnianych dwóch godzin ostrzeżenie dotrze dosłownie po kilku sekundach.
Projekt ustawy przewiduje kary dla operatorów, jeśli nie wywiążą się z zadań.
W takich sytuacjach prezes UKE będzie mógł nałożyć karę w wysokości do 1 proc. przychodu. Operatorzy będą jednak mieli czas, by dostosować się do nowych przepisów. System ma zostać wdrożony rok po wejściu w życie ustawy.