Zniszczyły karierę sławnego scenarzysty gier. Chris Avellone okazał się niewinny
Chris Avellone podpisał ugodę z kobietami, które oskarżały go publicznie o napaść seksualną. Na jej mocy autor scenariuszy do gier otrzyma finansową rekompensatę, a wszelkie zarzuty wobec niego zostają wycofane. Mężczyzna nie odzyska jednak trzech lat na społecznym marginesie i nieposzlakowanej reputacji.
Chris Avellone to jeden z najsławniejszych scenarzystów w branży gier wideo, a także producent i projektant wielu gier. Amerykanin zyskał uznanie swoją pracą przy kultowym klasyku Fallout 2. Serca graczy podbił natomiast opowieścią w Fallout: New Vegas. Avellone współtworzył takie hity jak Planescape: Torment, Neverwinter Nights 2, Icewind Dale II, Pillars of Eternity czy Star Wars Jedi: Fallen Order.
Jednym z najnowszych projektów przy którym pracował Chris Avellone był polski Dying Light 2 wrocławskiego studia Techland. W tym samym czasie światło dzienne ujrzały zarzuty skierowane wobec scenarzysty przez dwie kobiety - Karissę Barrows i Kelly Rae Bristol - dotyczące molestowania oraz napastowania seksualnego. Media społecznościowe rozdmuchały sprawę, a Avellone znalazł się pod pręgierzem bezwzględnej krytyki.
Scenarzysta błyskawicznie wylądował na branżowym marginesie. Rodzimy Techland zerwał współpracę z Amerykaninem, który wcześniej stanowił jedną z głównych dźwigni marketingowych Dying Light 2. Ostatnia gra przy której współpracował Avellone została wydana w 2019 roku. Można więc napisać, że popularny producent popadł w niełaskę, a jego kariera została zrujnowana.
Teraz Karissa Barrows i Kelly Rae Bristol przyznają: nie było żadnego molestowania i napaści seksualnej.
Po trzech latach od wybuchu branżowego skandalu Chris Avellone oraz dwie kobiety podpisały sądową ugodę. Na jej mocy scenarzyście Fallouta przysługuje zadośćuczynienie w wysokości siedmiocyfrowej sumy. Mówimy więc o minimum milionie dolarów. Do tego obie panie wycofują wszelkie zarzuty, a także publicznie przyznają, że nie zostały wykorzystane seksualnie przez pisarza (tłumaczenie redakcyjne):
Pan Avellone nigdy nie wykorzystywał nas seksualnie. Nie mamy wiedzy na temat tego, aby molestował jakąkolwiek kobietę. Wszystko inne, co wcześniej mówiłyśmy oraz pisałyśmy o panie Avellonie, nie było naszym zamiarem. Chciałyśmy wspierać kobiety w branży. W ten sposób nasze słowa zostały błędnie zinterpretowane, mogąc sugerować niewłaściwe zachowanie. (…) Uważamy, że pan Avellone zasługuje na powrót do branży i wspieramy go w tych staraniach.
"Zostałyśmy błędnie zinterpretowane", a Chris Avellone stracił reputację, karierę i dochody.
Burzy mi się krew, gdy widzę takie tłumaczenie. Zdaję sobie sprawę, że ugoda to specyficzna forma porozumienia, w której nie powinno być wyraźnego wygranego oraz przegranego. Stąd brak jednoznacznego przyznania się do oszczerstw, z których kobiety nigdy się nie wycofały, gdy sprawa urosła do rangi jednego z największych skandali obyczajowych 2020 roku w branży gier.
Chris Avellone latami budował markę, która została zniszczona w kilka chwil, efektem kuli śnieżnej w mediach społecznościowych. Tak zwane "cancel culture" sprawiło, że firmy jak polski Techland bezceremonialnie zrywały z nim współpracę, a także usuwały go z napisów końcowych. Polowanie na czarownice na miarę XI wieku.
Dlatego ten milion dolarów - albo kilka milionów - nie wydaje mi się właściwym wynagrodzeniem dla znanego twórcy. Zwłaszcza, że uwzględnia koszty batalii ciągnącej się przez trzy lata przed amerykańskim sądem. Pozostaje osobna kwestia realnego wyegzekwowania tej sumy od dwóch kobiet, co wcale nie musi być takie proste. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że nie były to osoby wybitnie majętne.
Przyzwoitość wymaga, aby wszystkie firmy i media - w tym polski Techland - przeprosiły pisarza.
Do teraz mam w pamięci nagonkę na Avellone'a w mediach społecznościowych. Inni producenci gier oraz pracownicy mediów nazywali go obrzydliwym typem zdolnym do seksualnej napaści. Osoby prześcigały się w krytyce pisarza w pogoni za lajkami, dając pełną wiarę w jednostronną relację dwóch kobiet. Zapewnienia Avellone'a o niewinności nie trafiały na równie podatny grunt. Dlaczego? Chodzi o stosunek dwa do jednego? O większą skłonność do zaufania kobietom? O naturalne stereotypy ofiary i oprawcy?
Jeżeli Chris Avellone nigdy nie molestował ani napastował seksualnie żadnej kobiety - a tak wynika z ugody sądowej - należy mu się coś więcej niż tylko powrót do branży. Należą się mu szczere i publiczne przeprosiny od wszystkich tych, którzy arbitralnie potępili lub skreślili producenta. Mam tutaj na myśli zachodnich dziennikarzy biorących aktywny udział w nagonce, ale również firmy takie jak polski Techland, bezceremonialnie zrywające z nim współpracę, bez prawa do obrony i bez domniemania niewinności.
Sprawa Avellone'a jest kolejnym przykładem tego jak tzw. cancel culture niszczy życia niewinnym osobom.
Media społecznościowe coraz częściej przejmują rolę kolektywnych policjantów, sędziów i katów w jednej osobie. Wydają wyroki nim rozprawy w prawdziwych sądach w ogóle się rozpoczną, skazując ludzi (często niewinnych) na ostracyzm, potępienie oraz publiczną niełaskę. Avellone przez 3 lata wylądował na aucie, ale pisarz był na tyle majętny i doświadczony, że wywalczył sobie prawdę oraz przynajmniej częściowe zadośćuczynienie. Postawił kobiety przed sądem i stał się stroną ugody, która jednoznacznie uznaje jego racje.
Niestety, wielu innych nie ma podobnych możliwości. Zaszczuci i zepchnięci na margines, tracą całe swoje dotychczasowe życie. Nawet jeśli później uzyskują odkupienie przed prawdziwym sądem, sprawa jest już przebrzmiała i nikogo nie interesuje. Publiczny wyrok został wydany lata wcześniej, trafiając do społecznej świadomości mas, na którą często składają się sąsiedzi, współpracownicy, a nawet rodzina.